Uciszcie się moi drodzy! Siadajcie i uciszcie się! Tak, teraz lepiej. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że widzę was wszystkich. Tak ładnie, tak niewinnie wyglądacie – czasem aż trudno uwierzyć, jakich cudów można dokonać za sprawą porządnej kąpieli, grzebienia i nożyczek. Zastanawiacie się pewnie kim jestem? Gdzie się podział dyrektor i wasi wychowawcy? Spokojnie, zjawią się niedługo, żeby wręczyć wam dyplomy i nagrody, na to też przyjdzie dzisiaj pora. Każdy musi wypełniać swoje obowiązki, a ta chwila należy do mnie. Wiecie, muszę się wam przyznać, że choć robiłem to już tyle razy, w takich momentach zawsze czuję wzruszenie. Może to i głupie, może powinienem wygłaszać tylko suchą i beznamiętną przemowę, albo z ukrycia podszeptywać każdemu z osobna na ucho, jak robią to inni. Ale lubię takie publiczne wystąpienia, lubię mieć widzów.
Podnieca mnie cisza, która zapada, gdy tylko zaczynam mówić, i wlepione we mnie szeroko otwarte oczy. No tak, już czas żebym przeszedł do rzeczy. Zjawiłem się, aby wam opowiedzieć o bardzo ważnym wydarzeniu, które was czeka. Jednym z tych, co zdarzają się tylko raz w życiu. W takich przypadkach trzeba bardzo uważać, trzeba umieć wybrać właściwy moment, bo druga szansa może się już nie pojawić. Większość z was nie musi się jeszcze spieszyć, ale latka lecą, więc zanim się obejrzycie, przyjdzie i na was pora. Takie jest życie, takie jest wasze życie. Teraz najchętniej ucieklibyście jak najdalej i schowali się u matki pod spódnicą. To normalne, moi drodzy, zupełnie normalne. Lecz niedługo nadejdzie ten dzień. Wiem, że niektórzy domyślają się już o czym mówię, zwłaszcza ci, co mają starszych braci i siostry. Tak, wiem o was dużo, znacznie więcej niż wasi wychowawcy i rodzice. Zresztą wiedzieć więcej niż oni to żadna sztuka. Ja znam was lepiej niż wy sami, dlatego teraz mogę wam o tym powiedzieć wprost, bez uników i niedopowiedzeń. Pewne sprawy moi drodzy trzeba nazywać po imieniu, więc posłuchacie dzisiaj o odgryzaniu pępowiny. Tak, wiem – brzmi to dosyć okropnie. Ale w życiu będziecie musieli robić wiele okropnych rzeczy, a ta wcale nie będzie należeć do najgorszych. Sama czynność jest w zasadzie dość prosta – najpierw trzeba chwycić ją mocno w obie dłonie, lekko naciągnąć i unieść do ust. Sami widzicie, że to nic trudnego! Powinniście ją wtedy obejrzeć z bliska. Przyjrzyjcie się dokładnie, bez pośpiechu. Takie chwile trzeba celebrować, trzeba się im oddać całym sobą. Zwłaszcza że najtrudniejszy etap będzie dopiero przed wami, gdy będziecie stać trzymając ją w rękach – gładką, śliską, pokrytą siateczką czerwonych żyłek, z fioletowymi przebarwieniami na powierzchni. Jednak musicie, uwierzcie mi, musicie pokonać swój wstręt i wsunąć ją do ust. Wtedy trzeba rozpłaszczyć ją trochę na trzonowych zębach, tak, żeby na języku wyraźnie poczuć rytmiczne drganie uwięzione w jej wnętrzu. A potem wystarczy już tylko zagryźć mocno siekacze, szarpiąc przy tym głową na boki i do tyłu, dopóki waszego strachu i bólu nie nagrodzi rozlewające się na wargach ciepło, póki nie poczujecie niosącego ulgę smaku krwi. Zapamiętajcie go. Niech rozleje się wam po języku, zwilży podniebienie i gardło. Zapamiętajcie. I to wszystko. Resztka pępowiny przy waszym ciele szybko uschnie, nie musicie tym sobie teraz zawracać głowy. No cóż, zbliżamy się do końca naszego spotkania. Tak, wiem. O takich rzeczach łatwiej się opowiada, niż je robi. Ale jeżeli zdołacie wzbudzić w sobie gniew, a właściwie wściekłość, wtedy prawie nie będziecie czuć bólu. Już raczej euforię wyrywającego się na wolność dzikiego zwierzątka, które drzemie w was teraz, ale kiedyś się przebudzi i zerwie tę smycz, na jakiej was prowadzą. Podobno potem boli znacznie bardziej i zupełnie inaczej. Tak musi być, prawdziwe życie musi być dotkliwe. No, głowy do góry, przed wami tyle jeszcze rzeczy, które będziecie robić pierwszy raz. Na razie możecie dalej bawić się, moje drogie dzieci. Pamiętajcie tylko, że nie wolno za wcześnie sprawdzać siły własnych ząbków. Ale nie odsuwajcie też tego dnia w nieskończoność. Z upływem czasu pępowina robi się coraz twardsza i może się zdarzyć, że nie podda się już waszym szczękom i będziecie musieli wlec ją za sobą przez życie, coraz trudniejszą do ukrycia, coraz bardziej ciążącą. Już kończę, zaraz odbierzecie dyplomy i pognacie do domów, a potem rozjedziecie się na długie, pełne pokus wakacje. Wiem, że niektórzy niedługo skorzystają z moich rad. Na mnie już czas, muszę odwiedzić dzisiaj jeszcze sporo dzieciaków. A swoją drogą, czy to nie dziwne, że właśnie ja, istota bez pępka, muszę udzielać wam takich instrukcji.

Marek Śnieciński – Odgryzanie pępowiny
QR kod: Marek Śnieciński – Odgryzanie pępowiny