Gdzie obecnie mieszkasz?

W Tokio.

Przez jakiś czas borykałeś się z amerykańską biurokracją. Jak sobie z nią w końcu poradziłeś?

Tak, starałem się o wizę dla artystów w Chicago. Istnieje kilka różnych okręgów INS (Urząd ds. Imigracji i Naturalizacji) w Stanach. Miejsce, w którym kiedyś mieszkałem i tam, gdzie mieszkał też Jason Ajemian, czyli Chicago, należy do okręgu Nebraska. Wszystkie wnioski o wizę z regionu rozpatrywane są właśnie tam. Złożyłem wniosek o wizę, ale powiedziano mi, że jeśli jestem muzykiem, to muszę być laureatem nagrody Grammy. Krótko mówiąc, musisz dowieść, że masz wyjątkowy talent. W wymaganiach dla ubiegających się o wizę zostały jasno określone nagrody takie jak: Tony Award, Grammy Award, Academy Award. Nikt nie uważa jednak, że to jest dokładnie to, czego władze amerykańskie szukają. Wielu z moich przyjaciół z okręgu Nowy Jork, a także innych okręgów, otrzymało wizę dosyć łatwo. Na środkowym Zachodzie, w stanie Nebraska, bardzo poważnie traktowano wymóg posiadania nagrody Grammy. Pomimo tego, że przedstawiłem listy polecające od osób, które otrzymały tę nagrodę, w biurze pytano głównie o to, gdzie jest moja nagroda. Tak więc postanowiłem wrócić do domu, do Tokio, i zobaczyć, co się tak naprawdę wydarzy.

 fot. Dagmara Świętek
fot. Dagmara Świętek

Dużo podróżujesz. Świat, czy tego chcemy, czy nie, stał się globalną wioską. Jak postrzegasz różnice kulturowe pomiędzy Japonią a Stanami? Zauważasz jakieś wspólne cechy łączące tradycje Wschodu z kulturą Zachodu?

To jest dosyć trudne pytanie. Pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy, to muzyka, no ale mamy o niej nie rozmawiać. (śmiech) Jedna z większych różnic, jaka mi się nasuwa, to co mnie uderza za każdym razem, kiedy wracam do Japonii lub wyjeżdżam z niej ponownie, to jak ludzie postrzegają społeczeństwo. Na Zachodzie bardziej chodzi o indywidualność, bycie sobą. Wolność jest bardzo ważna. W Japonii indywidualne wartości stoją obok wartości społecznych. W społeczeństwie, to co ludzie nazywają harmonią, jest na pierwszym miejscu. Pokazanie swojej indywidualności nie jest mile widziane. W Stanach ludzie znacznie mniej dbają o społeczeństwo, bardziej o swoją indywidualność i własną wizję. Jeśli chodzi o mnie, to myślę, że potrafię się przełączać pomiędzy dwoma stronami. To tak jak mówienie w innym języku. Za każdym razem, kiedy ląduję na lotnisku w Japonii, włączam tryb japoński. Co jest w tym najciekawsze, to myślenie po japońsku i myślenie po angielsku prowadzi do innych wniosków na te same tematy. Język angielski wydaje się pozostawić więcej przestrzeni dla wyobraźni. Słowa wydają się być w pewnym sensie wielkie, konceptualne. Natomiast w języku japońskim słowa są bardzo szczegółowe i dotyczą poszczególnych uczuć. Na przykład, jeśli jesteś smutny, to istnieje około dwudziestu różnych słów na określenie smutku. To również przenosi się na społeczeństwo. Jak ludzie zachowują się i jak postrzegają siebie samych w nim. Tu nie chodzi tylko o zestawienie: społeczeństwo kontra indywidualność. Japonia jest o wiele bardziej złożona w tym aspekcie.

Dlaczego Japonia jest „kawaii”? Jak wytłumaczyłbyś ten fenomen kulturowy?

Kiedy byłem mały „kawaii” oznaczało po prostu „słodki” i używano go tylko w kontekście małych dzieci. Dzieci są słodkie. Dzieci są „kawaii”. Potem „kawaii” stało się pewnego rodzaju hipsterskim sposobem określania tego, co jest słodkie, milutkie, urocze. Od zakończenia II Wojny Światowej, Japonia nie brała udziału w żadnym dużym konflikcie z kimkolwiek przez okres sześćdziesięciu lat. To jest tylko moja opinia oczywiście, ale zaczynam postrzegać fenomen „kawaii” jako pewnego rodzaju tendencję wynikającą z faktu, że kraj stawał się coraz bardziej zamożny, ludzie mieli coraz mniej dzieci, wszystko stało się w pewnym sensie bardziej wyrafinowane. Dotarliśmy do punktu, w którym mamy wszystkiego pod dostatkiem, nie czekamy na jaśniejszą przyszłość, nie próbujemy być jeszcze bogatsi. Tkwimy w pewnym status quo, nikt nie umrze z głodu. Jesteśmy względnie zadowoleni ze wszystkiego. I co wtedy robimy? Bierzemy małą śliczną rzecz i nazywamy ją „kawaii”. Jeśli miałbym w negatywny sposób opisać to zjawisko, to nazwałbym je chorobą społeczną, tak myślę.

Jest taka japońska sentencja: wystający gwóźdź trzeba wbić. Pasuje ona idealnie także do naszej polskiej rzeczywistości. System próbuje wbić nas w sztywny gorset nakazów i zakazów.

W społeczeństwie japońskim musisz być skromny. Skromność jest uważana za najlepszą cechę. Milczenie jest złotem w Japonii. Ludzie wolą milczeć, niż wyrażać swoje opinie. To jest dokładnym przeciwieństwem tego, co można spotkać w społeczeństwie zachodnim. W Japonii nie zachęca się do dyskusji.

Jak tobie udało się przekroczyć próg przeciętności? Wspomniałeś wcześniej, że kiedy podróżujesz łatwo przełączasz się na odpowiednie tryby. Czy to jest twoje wyjście awaryjne?

Dla Japończyków jednym ze sposobów włączania trybu japońskiego jest właśnie język. Nie jestem pewien dokładnie ile, ale w naszym języku mamy około czterech lub pięciu różnych form okazywania szacunku. Kiedy mówimy, musimy zmieniać formy grzecznościowe w zależności od tego z kim rozmawiamy, nawet jeśli mówimy dokładnie to samo. Ludzie muszą być nieustannie społecznie świadomi, do kogo mówią i jakiej formy używają. To powinno jasno wynikać z tego, w jaki sposób się wyrażasz i jak formułujesz myśli. Kiedy byłem mały nazwano ten język językiem szacunku. Nienawidziłam go bardzo, ponieważ dla mnie to język społecznej hierarchii zatopiony w systemie. Chciałem w pewien sposób od tego uciec i robiłem to, co większość nastolatków zazwyczaj robi. W tamtym okresie wolałem słuchać muzyki, a niżeli rozmawiać z ludźmi.

Jaka jest twoja osobista mantra w życiu prywatnym i zawodowym?

Sądzę, że taką mantrą jest Let things flow. Próbuję nie zmuszać się do niczego. Próbuję być jak woda. Płynąć z nurtem. Nie pod prąd. To w większości odnosi się również do muzyki. Próbuję nie być inny.

Dzięki za rozmowę.

Wrocław, 27.10.2013

Być jak woda (z Noritaką Tanaka rozmawiają: Justyna Śliwka i Krzysztof Śliwka)
QR kod: Być jak woda (z Noritaką Tanaka rozmawiają: Justyna Śliwka i Krzysztof Śliwka)