test zaufania

to prawda chciała się puścić
i upaść w jego ramiona
miał ją tylko złapać

mówiła nie martw się
nie jest trudno zaspokoić
zakochaną i rozbudzoną

świadomość że z perspektywy
i tak nic wszystko warte
zabiera jednak odwagę i chęci

z lęku znosi się znane i z obawy
nie rzuca w nowe potulnie cierpiąc
satysfakcję z nudnego

dlatego musiała odejść
może ostatnia szansa na miłość
i jej wielki finał sperme de la sperme

jednak ciekawi jak dziś wygląda
ma nadzieję że zbrzydła i zgrubła
bo choć i dla niego czas obojętny nie był

nadal ma wszystkie swoje własne zęby


splątanie

w tamtych dniach nie było we mnie nic pewnego
tylko zagubienie i bezsens

między chłopcem którym już nie będę
a mężczyzną którym jeszcze nie jestem

czekałem na znak uratowanie życia
w domu mego pustego serca tak wiele miejsca

i gdy tak stałem w szkolnym korytarzu – maturzysta
obserwujący dziewczyny z klas pierwszych

wierząc w miłość która nie istnieje
zobaczyłem jak idziesz po schodach

i wiedziałem że przed nami cały rok i też możesz
zakochać się we mnie jeśli tylko przestaniesz unikać

czasami widzę cię (tamtym sobą) stoję
na korytarzu w liceum wchodzisz po schodach

i ogarnia mnie jak wtedy iluzja wiecznej
chwilowej wieczności – czas się wypełnia

i na moment zmieniam przeszłą przyszłość
to podobno jest możliwe w fizyce kwantowej

a i w życiu prawdziwym czasem się udaje
niestety rzadko i póki co tylko w wierszach


over

z początkiem kryzysu wieku średniego
chciała zacząć wszystko raz jeszcze

od nowa choć miała dom rodzinę dzieci
bogatego męża i własną działalność

i niczego nie brakowało w jej
strefie dyskomfortu oprócz mnie

z tego nadmiaru deficytu uwierzyła w nas
gdy ja nie wierzyłem nawet w siebie

więc na koniec musiała zrobić co zamierzała sama
może z kimś innym w każdym razie nie ze mną

niedawno wysłałem wiadomość przypomnij
jakieś nasze dobre chwile to o nich napiszę


więcej już nigdy żadnego kocham cię

I saw you this morning/ You were moving so fast/…/
And we’re still making love (Cohen, In my secret life)

śniłam dziś ciebie
nad ranem śniłam
byłeś we mnie

kochałeś szybko i mocno
miałam cię w sobie
i nie mogłam się wyrwać

i nie chciałam obudzić
z tego snu w którym
w końcu byłam twoja

i byliśmy jednym między oczekiwaniem
na nie wiadomo co a pogodzeniem
z tym że nie stanie się cokolwiek

i ja cię ładna kochałem jeśli kiedykolwiek
to właśnie wtedy gdy mijaliśmy miłość której nie było
bo jeszcze nie przyszła a właśnie dopiero co odeszła

Pan Bu – Trzytery
QR kod: Pan Bu – Trzytery