I
Powódź w zaświatach

Śmierć mnie zabierze, obejrzy
i podrzuci Panu Bogu.
A Bóg nie zechce mnie znowu
i zostawi w trumnie. Wierzysz

w tę doskonałą niezmienność
i pytasz: „Jak dziś wygląda
ów Krzysztof, co urodził się
nieśmiertelny?”. Mówią, że wciąż

jeszcze ma oczy w kolorach
wieczności. Ja zabroniłem
mu wrzucać ptaki do chmur, bo

zatkałby się firmament i
nie byłoby już deszczu. Coś
rozszarpuje akuszerki!


II
antySOS

Gdybym wstrzymał oddech, stojąc przed lustrem,
zapisałbym się do pewnego ruchu,
co jest przeciwieństwem harcerstwa! Lubię
sprzątać po Bogu, lecz gdy liść na bruku

leżał, usiadłem na krześle w palarni –
gdzie brak miotły, dywanu, ścian, sufitu –
i oprócz wiadra z wodą oraz gaśnic
zobaczyłem dwie rękawiczki i gwóźdź…

Wcześniej niewidomy pan kroczył z wolna
i poruszał laską w prawo i w lewo.
Podobnie macha gałęziami drzewo,

kiedy Bóg puszcza bezwonnego bąka!
Macie się wzajem w dupie, ot i wszystko.
Przestaję się ruszać, jeśli mnie widzą.


III
W pośpiechu gasząc fajki
lub wiersz flagowy jak telefon
(wersja wulgarna)

cztery osiemnastki
tylko w moim samochodzie
Tomasz Niecik

I

Może matkę, nim mnie urodziła, zgwałcono
czterema chujami naraz, na oczach papy,
który nosi bryle (więc ma cztery oczy)…
Czy w czasie ciąży więcej niż trzy razy kopnął

ojciec starą w kałdun, w którym się rozwijały,
prócz mnie, jakieś trzy inne, tajemne istoty
(np. Trójca Święta)? Cztery piastunki nad
kołyską! Cztery kostuchy w trumnie! Spójrz, rydwan

potrącił cztery święte! W ustach zęby cztery!
Piszą CV krociowe sexy inżynierki!
Widząc błotne ślady butów w sanitariacie

lub ziemię, pokratkowaną brukiem – gdzie kropkę
stawiam pod i każdym głośnym i cichym krokiem –
myślę: „Na szczęście nie potrafię jeździć autem”.

II

Auto ma cztery koła,
moja kochanko goła!


IV
Biała flaga

Atakowany wciąż przez wszystkich, rozumiem ich
motywy, choć jedyną rzeczą, którą muszę
robić, jest unikanie słońca: wymachuje
promieniem na oślep, gdy ktoś piegów monety,

rozsypane na twarzach, podnieść usiłuje.
(Mam ochotę na coś słodkiego. Wpieprzaj cukier!).
A na hostii – narzędziu zbrodni – ksiądz świadomie
zostawia odciski palców. Wie, że żołądek

zastępuje worek z dowodami na cuda
uczynione. Widzisz mnie w miejscu, gdzie mnie nie ma?
Całunem moskitiery kogoś, kto nie umarł,

owiń. (Lato samo siebie unieśmiertelnia).
Gdy zima połknie rękawiczkę jak haczyk, w dłoń,
w której trzymam chorągiew, nie będzie mi zimno.


V
Assbook (Tyłkobook)

Widzę już każdy szczegół
na twarzy Jezusa!

W niebie obowiązuje zakaz całkowity
zapominania każdej chwili. A dla żywych
wojennym albumem jest smolista okładka
Biblii. Pokochałem dzień, podczas gdy noc wraża –

z którą zawsze i dobrze, i źle wychodzi się
we śnie bądź w trumnie – znów się upomina o cień
rzeźby. Oswobodzony od zakupów częstych,
nie wiem, kto mógłby zrównać z ziemią wszystkie sklepy…

Mistrz się na mnie obraził czy po prostu moja
osoba jest mistrzowi zgoła obojętna?
Modlę się, ażeby nikt o mnie nie pamiętał

i, chodząc ulicami, odkrywam od nowa
Assbooka: śledzę profil baby lub faceta.
„Idź za kimś innym!” – krzycz, gdy nikogo dokoła.


VI
Papież gej

W zaroślach, nieoddanych jeszcze do użytku,
w zapomnianej galerii znaczących coś listków –
kędy bezdomny bluźni ludziom oraz Bogu –
żadna myśl nie przetnie wstęgi mojego moczu!

Dokonałem wyboru. Odtąd pisał będę,
dbając o interpunkcję, trzynastozgłoskowe
sonety, choć świat, który należy do kobiet
pięknych, wciąż jeszcze kusi mnie pewnym facetem.

Obojętność niektórych względem BE Krzysztofa
chyba świadczy o tym, że moje wybory są
słuszne: kiedy policzyć wszystkie lesby można

na palcach, wolę każdej z nich wygrażać pięścią.
Masz, Panie Jezu, krzyż, to gówno zardzewiałe,
więc idź gdzieś i się nim baw! Rany sam ci zamknę.


VII
Węgiel parzy, szkło rani i spadają cegły

Współczuję niebu, że musi dźwigać te chmury
cholerne, choć to właśnie ono skupuje nasz
smutek, żywi się nim. A patrząc na nas z góry,
potrafi tylko spośród tragedii wybierać…

Dokucza upał. Wiatrak błogo w twarz mi wieje,
lecz ciągle oddycham – zeznaję przeciw sobie
(we mnie dawno nic nie jest obowiązkowe, wiesz).
Pan Bóg cieszy się, gdy widzi dokoła gołe

głowy, dłonie i stopy. Słyszę coś, co świadczy,
że jego myśli są czarne. Tu panta rhei, więc
wciąż mu stoi. Nikt nikogo nie widzi. Nie cieć

kroczy teraz wzdłuż baraków i zamyka drzwi,
nie wiatr okazał się nieukiem. Chwila śmierci
to jedyny znany wam kurs pisania wierszy.


VIII
Grafomachen, że hi hi

Adze Hoffik

Jakie, do kurwy nędzy, błędy wychowawcze?
Jeśli chodzi o moją osobę, żadnego
wychowania nie było. Malutki Mulatek
mówi po polsku lepiej niż ja! O poeto,

coraz bardziej siebie oraz świata świadomy,
oceń mnie – WARIATA, CO JEST PSYCHICZNIE CHORY
I DURNY! Pierwszy wierszyk napisany – cały
miniony i przyszły żywot zgoła zjebany!

Jutro pójdę na spacer i kupię słodycze,
a Gośce i Wolfowi wyślę paczkę z gównem,
bo to prawda, że Joka i Abradab wspólnie

zrzucili Maga z piętra dziewiątego i że
Lechonia wypchnął z okna sam Presley Elvisek…
„Róbta, co chceta”. Co dzień trafiam w totku szóstkę!


IX
Tylko ludzkie zewłoki ustawiam na „ultra”

To Pan Bóg nie wiedział, że nie tworzy się Ziemi
w tej części wszechświata (w żadnej części kosmosu)?
Teraz Pan Bóg będzie musiał tę Ziemię zniszczyć!
(Wystarczy jeden pstryczek. Nic nie poczujemy).

Tymczasem promień słońca brzydko pachnie znowu!
Pomysł, żeby usunąć się w cień na dwa czy trzy
lata, był głupi, albowiem nie stać mnie jeszcze
na wyróżnianie własnej osoby. Gdy wreszcie

spytasz: „Kto tam?”, odpowiem zgodnie z prawdą: „Bencal”.
Jeżeli później krzykniesz: „Przestań się już znęcać!”,
zacznę pukać do drzwi, ustawiając szatana

na low w piekle. Ustawienia medium oraz high
nie istnieją dla mnie. Śpiąc lub sikając, zmienię
je na domyślne. Tu można karmić gołębie.

Krzysztof Bencal – Biała flaga (vol. 1)
QR kod: Krzysztof Bencal – Biała flaga (vol. 1)