6

Ciemno tu
Drzazgi w stole między sobą szepczą
Obrus brudny jakoś wódą śmierdzący
Krzesła kolumby pod sobą się walą
Gwiazda zgwałcona pod stołem wydane ostatnie
                                                                                           tchnienie
Brzydkie akty ścian ledwo tynkiem zakryte
Portrety zmarłych na tych ścianach niby studnie
Lampa na jednym gwoździu od niechcenia wisi

Okno dziura w ścianie okiennice dwa wieka

Stragany o zielonych ścianach rdzawych ladach
Plastikowe koraliki wszystkich kolorów tańczące
                                                                                          z wiatrem na haku
Sukienki z poliestru w kwieciste wzory
Synowie zdrowi z cukierkami od ojców
Córki śliczne z nowymi lalkami od matek
Kręcący się w rytm letnich przebojów
Turyści o mądrych twarzach kończący piwo
Sprzedawcy o szczerych spojrzeniach
                                                        przedstawiający swój towar
Letni dzień targu ogólna radość

Ściana tylko na podobna do czaszki

7

Widziałem ptasią królową z jednym złotym okiem
                                                               we śnie mnie nawiedziła

Echo lasu miała pod piersiami
Kazała mi wyć na jej skinienie być psem na jej
                                                                                         łańcuchu
Grzecznie jej się wypinać kiedy zechce
Trzymać w gardle czarne pióro nie móc do końca
                                                                                      się wyrzygać
I nie spać spokojnie przez słowa przez myśli
                                                                                 pędzące
Umyślnie czy nie zgodziłem się

Kiedy do Pani wrócę
Do jej kaplicy pod wierzbą płaczącą
W ramach ostatniej łaski poderwie mnie na łańcuchu do góry bym gasł to znów się rozświetlał niby młoda zatruta gwiazda nowego
czułego świata

8

Statek w morze wychodzi do portu zachód
Do palm odległych tych za horyzontem które
                                                tylko mewa okiem widzi ciekawym

Pierwszy stopień do piekła jedyna ludzkości
                                                                                 granica
Co poświęcimy by stanąć w bramie
                                                                         nieskończoności

Co jesteśmy w stanie dać za nieskończony oranż
                                              prócz żyć i tak już nic niewartych

Ostatniej pochwały poezji

9

Czuję dym ze ścian, spod podłogi.
Z piekła dzwoni łańcuch - dobry przyjaciel
                                                                                        ostatniej posługi.

Człowiek o dwóch głowach musi zawisnąć dwa
                                                                                         razy.
Sili się jeszcze na ładnie brzmiące słowa podobne
                                                do śpiewu ptaków czy sonetu.
Czy okradanie zmarłych z ich dorobku,
                                                                                           dziedzictwa.
Robiąc w kółko te same krzywe kopie liczy na
                                                                                         oklaski.
(Skurwysyn je dostaje)

Już jeden kark trzasnął w objęciach łańcucha.
Drugi z zaawansowaną martwicą połowy ciała
                                                                                          ślubuję:
Rzygać tylko na papier
Słowem i czynem usypywać sobie
Wieczność

10

Gołębi mędrzec siedzący pod murem
Po obu stronach ten sam bród
Nawet w pełnym słońcu nie pozbędzie się
                                                               tego dołowego dreszczu.
Spadł, dźwignie się czy kolejny raz da radę?

Mędrzec legł na bok, jak godnie umierać wolnym
Spętany, odcięty, z zgwałconą godnością
I tak szczęśliwy umiera
zrozumiany przez latające szczury

***

Słyszysz co mówią Ci Dreszcze?
-Ten bezdomny to mesjasz
Władczość, Mroczność, mają różne źródła
Jednak chodzi im o to samo
-Spójrz mu w oczy, nie widzisz podobieństwa?
Dualizm człowieka, rozumiesz?

Wypada Ci grzebać w śmietniku
Manierysto rynsztoku i ludzi kalekich?
Chodzi o to aby znaleźć siebie
Gdziekolwiek.

To tobie, zatruty myślą potencjale deszcz oddaje
                                                                                         ostatnie honory
Psy Ci wyją na chwałę.
Prócz tego przydział komunalnego krzyża
Bartosz Konieczka – Pięć wierszy
QR kod: Bartosz Konieczka – Pięć wierszy