Łaty

Matka nauczyła mnie cerować i szyć
kiedy ubrania się przetarły.

Zabierała mnie do pasmanterii
by wybrać kolorowe łaty

kosze wypełnione kwiatami, owadami
i zwierzętami jak małe zoo.

Ożywały na nodze lub ramieniu.
Czasami brałam też łatę na plecak.

W szkole nie mogłam patrzeć przez okno
nauczycielka krzyczała i stawiała mnie do kąta

i tak tam stałam plecami do klasy
tylko motyle na łokciach latały wolne.


Przyprawy

zapach świeżo zmielonego pieprzu
przenosi mnie do kuchni rodziców
mama miele czarny pieprz
w starym młynku przed obiadem

a zapach cynamonu znowu
przypomina mi babcię
na taborecie krojącą jabłka
które zebraliśmy w ogrodzie na szarlotkę

gdy rosłam ona jakoś malała
może by się mogła zmieścić w mym sercu
i bym mogła ją ze sobą nosić
po jej odejściu


W autobusie

siedziałam na tylnym siedzeniu
kiedy młoda para weszła z wózkiem do autobusu
mała buźka wychylała się spod kocyka

nagle para zaczęła się kłócić
chłopak zaczął krzyczeć na dziewczynę
wyzywać ją i szarpać za ramię

starszy pan siedzący za nimi
zwrócił chłopakowi uwagę
a ten wstał

i walnął staruszka pięścią w twarz
łamiąc mu nos
krew rozbryzgała się na szybie


Prowansja

pamiętasz tamto lato kiedy
znaleźliśmy stare pudełko z zakurzoną lawendą
na parapecie w tym wynajętym
pokoju z widokiem w Prowansji
wyrzuciliśmy je
nie wiedząc co robimy

rano gdy moja stopa
dotknęła białej podłogi zobaczyłam
skorpiony otaczające łóżko
me krzyki musiały postawić
na nogi całą ulicę

gospodyni wbiegła do pokoju
zmiotła skorpiony z ziemi
i wyrzuciła je przez okno
zamachała na nas ścierką
krzycząc coś po francusku
czego nie zrozumieliśmy

potem wyjęła pudełko lawendy
z kosza na śmieci i położyła je z uśmiechem
z powrotem na parapecie


Konferencja

pod zieloną skórką
chowa swoją słodycz

miękka i soczysta
gdy się w nią wgryzam

sok spływa po palcach
aż po same łokcie

pełną buzią wspominam
działkę dziadka


Okna

kolejna impreza
u sąsiadów z dołu
zagłusza myśli

ile tabletek już wzięłam
znów zapomniałam policzyć
jedną dwie trzy pięć siedem

moja dłoń zmieści trzydzieści osiem
gardło z łatwością
przełknie czternaście

połowa życia zmarnowana
jak godziny stracone
na wpatrywanie się w twe ciemne okna

Agnieszka Filipek – Sześć wierszy
QR kod: Agnieszka Filipek – Sześć wierszy