Unplugged
Ku barmana zazdrości miesza saksofonista
purpurę i miedź w nagrzanej wygiętej czarze.
Brzmi pierwszy song.
Podejrzane panie przy stoliku obok
szeptają o zastrzykach.
I dopiero pod koniec drugiego songu
już wiesz:
chodzi o zabiegi upiększające.
Fortepianowy motyl próbuje poruszyć skrzydłem
lecz zawzięty pianista trzyma go w niewoli.
Oto historia z trzeciego songu.
Słowa czwartego songu
zapomniał solista niestety.
Słowa piątego songu
układa solista w biegu.
Skrzydła motyla skrapla purpura i miedź.
Brzmi szósty song
Wraz z kolejnym, siódmym
podejrzane panie zamawiają
koktajl „Karotka”.
Barmanowi zostało tymczasem
mleko z miodem i kilka wersów
z ósmego songu.
Więc pyta, czy ma być
koktajl „Zwrotka”?
Krajobraz suprematyczny
Czterech policjantów w przerwie obiadowej
piło koło kiosku coca-colę
Czterech policjantów koło kiosku
w przerwie obiadowej piło coca-colę
Czterech policjantów piło coca-colę
koło kiosku w przerwie obiadowej
Obserwował ich Kazimierz Malewicz
z alei dzikich róż
i rozmyślał o QR-kodzie
Wawel
Dla dziewczyny o imieniu U.
Dałem Ci czekoladę Wawel i powiedziałem:
„Oto Twoja osobista krakowska forteca”.
I tak oto pozbyłem się miasta,
które oboje kochamy.
I tak oto straciłem to miasto,
w którym jeszcze nie byliśmy razem.
Bo ledwie odłamałaś kostkę
tak smoliście czarną jak stado gawronów
a zaczęła znikać Senatorska Brama.
Jeszcze jedną –
i zamkowe tarasy urwały się
niczym melodia trębacza
z wieży mariackiej.
Sunęłaś dalej wzdłuż brzegu gorzkiej tabliczki
i prawie już dotarłaś do Grodzkiej
(oddałbym Cię na zawsze do baru „Pod Temidą”
ale i on już się w powietrzu rozpłynął).
Oj, pokazałby Ci Kościuszko
(ale znikł, jak te mury karmelowe).
Oj, pokazałby Ci Piotr Skarga na sąsiednim placu
(ale nawet cień polemiki nie padnie na Twą twarz).
A smok wawelski
ocalał i buchał ogniem
niezwyciężony, jak groźba zniknięcia uśmiechu
na twarzach niektórych z łakomczuszek.
Negatywna dialektyka
Poświęciłem Jej wiersz,
a ona zbanowała mnie,
nie przeczytawszy nawet.
Czy możliwa jest zatem
poezja po Facebooku?
Najbardziej depresyjny wiersz
O mało co nie wpadłem w jesienną depresję
ale okazuje się,
że do jej biura nie tak łatwo się dostać
Bo kolejka do środka
tworzy się już od szóstej
Przy czym
emerytów i innych uprzywilejowanych
przyjmują bez zapisów, chociaż później
raczej nie wypuszczają, nie pytając krewnych o zgodę
Wszyscy muszą kupić żółte ochraniacze
choć automat kaprysi, gdy dostaje pomięty banknot
„Ta przeklęta reforma
świadczenia usług depresyjnych” –
odezwał się melancholik z najgłuchszego końca korytarza
Tak naprawdę wymagają jedynie kopii dokumentów
które potwierdził najbardziej z notariuszy naburmuszony
(koniecznie mieszkający w najgorszej dzielnicy
z wybrzuszonym asfaltem)
„Proszę natychmiast z kierownikiem!
który to z państwa?” –
nie wytrzymywałem
ale za każdym razem wskazywano mi na kalendarz
I dalej wiła się korytarzem kolejka i przeciąg się wił
a z nimi Chopin z marszem swym żałobnym.
„Wcześniej to depresja była jak depresja” –
narzekał melancholik z chustką
podobną do postrzępionego kasztanowego liścia
A ja mało co nie złamałem bramki
do tego biura jesiennej depresji
A ja mało co nie spaliłem tego biura
jak rolnicy pala zeschle badyle
A ja mało co nie napisałem skargi na to,
że tak mało tutaj „ja”
Jednak recepcjonistka ogłosiła przerwę obiadową
I kazała wszystkim rozlecieć się po ciepłych krajach.
Tysiące projektantów mody
Zaczęło się od ogrodu botanicznego
gdzie bzy
tuliły się jedynie do sterylnych dłoni.
Później, gdy pojawiła się ochota na świeży miód –
okazało się, że pszczoły
pogrążyły się w samoizolacji.
Z czasem lipy wpadły na pomysł,
by jak pasażerowie w obecnych przedziałach
kwitnąć co drugie podwórze.
Bez znaczenia:
łapałem w jasnoniebieskie hamaki,
śledziłem na rozświergotanych otwartych tarasach,
niestrudzenie kolekcjonowałem ślady wiosny i lata.
Kolekcja masek wiosna-lato 2020
Teraz tysiące takich samych jak ja projektantów
próbują znaleźć odpowiednią modelkę
Kolekcja masek wiosna-lato 2020.
Kolekcja masek wiosna-lato 202*.
Kolekcja masek wiosna-lato 20**…
…a ona z wystudzonym cappuccino
obserwuje wszystko na monitorze.
Z prędkością dwóch Mozartów na okno
Zbierają się Mozartowie w rozwichrzonych perukach
O świcie na ruinach majątków
Tatarakiem zarosłych do szczętu
Ci bodyguardzi
Na fundamentach foyer
Obracają się do nas kołczanami
A nasze loże honorowe przefruwają obok
Z prędkością dwóch Mozartów na okno
(niekiedy i trzech-czterech Mozartów na okno,
gdy się młodsi przyłączą)
co daje szesnastu-dwudziestu Mozartów na wagon
Nasz pociąg przemyka
Jak chłopiec z ostatniego chóralnego rzędu
Czasami śmiałości mu jedynie dodają
Strzały purpurowych zalewisk
Puszczone by nie trafić do tarcz
I wreszcie las rozpocznie się na dobre
Gdy na powietrznych swych klawesynach
Bociany zaczną grać
***
(z tryptyku„Wczasy nad morzem”)
Spacerowaliśmy brzegiem,
a na zboczu pasł się koń
Siwek z jabłkami jak Kijowskie Morze.
W ochrowy kostium dżokeja
ubrał się park, który był
chyba angielski
a może francuski –
niezbyt zgłębionym językiem się plótł
Na plastronie – późna magnolia,
w kaszkiecie – strusie piórko.
Strojniś jakich mało
A koń się pasł,
i wężał nabrzeżny szlak.
Nawet nie wiem, jak wrócić na statek.
Dziewczynka w parku miała rację
Gdy będziesz odpakowywał
wiadomość z żołędziowej obwoluty
wówczas zrozumiesz:
dziewczynka w parku miała rację!
To, co mijałeś wzdłuż alei
to wcale nie są karmniki!
Więc nie zapominaj przynajmniej
swego kodu pocztowego
Może choć on ułatwi życie
ponurej wiewiórce
która co wieczór
sprawdzać będzie
te rozwieszone na gałęziach
skrzynki pocztowe.
***
teraz już wiecie
po co was tu wszystkich zebrałem
pośród prawie białego wiersza
trudno jest cokolwiek ukryć
a więc kto ukradł przecinek z mojego zdania?
kto połasił się na tę nefrytową błyskotkę?
moje wersy to nie sejfy, choć bywają ogniotrwałe
ale wzięte bez pozwolenia należy zwrócić
i ten przecinek też winien wrócić na swoje miejsce
sam chętnie bym go podarował w prezencie
lecz pragnę uczciwości
i inni też pragną mej szczerości
teraz już wiecie, po co was tu wszystkich zebrałem
zebrałem, by zidentyfikować poszkodowane zdanie
a tak w ogóle jestem herkules
można małą literą
bo szybko rosnę
z ukraińskiego przełożył Ryszard Kupidura