TYMCZASEM KOLEJNE dopasowanie. Dziewczyna pragnie
stabilizacji w Bogu, rodzinie i tradycji. Chciałaby lizać
niebo. Więc zakłada konto
w aplikacji, która służy pokonywaniu trudności
metafizycznych. Całe szczęście, że umiem czytać
ze zrozumieniem. Całe szczęście, a nie pośmiertna
namiastka. I chociaż z profilu tradycyjnie
jestem bogiem,
nie będę nazywał rzeczy po imieniu.
Niech imiona wpisują się same i urzekają
wirtualnym brzmieniem. W rodzinie wyrazów
współczucia nie istnieją
mniej spektakularne znaczenia.

Nawet takie:


Wyczuwasz drgania w kreacji wielości

Michalinie Janyszek i Kacprowi Bartczakowi,
ponieważ każdy (wiersz) jest co najmniej parzysty

Zamiast spływu kajakiem w papieskiej kremówce.

Wiecie, dlaczego zrobiłem z tego tytuł?

Roją mi się drżenia w komentarzach modułów.

Nie mogę pisać, gdy dzieje się waga.

(Bo przecież nie wzrost, nie od bo).

Opuszczam osobę, by znać tylko liczbę.

No właśnie: niby naprzemiennie, a jednak partner

zbyt stały i wierny, by się nie załamał

wers, który napędzał tanie modne rytmy.

No właśnie: z czego fluktuacja puenty?

Takie proste akcje, takie krzywe gagi

niczym słabe dragi. Uzależniony,

wracam do prozy, wyznaczonej

przez polskie obozy. Jednię.

I tyję, nie tając. Tak to jest z tym ja.


Powtarzam się, ponieważ mam styl

Maciejowi Robertowi

U Krzysztofa Jaworskiego zapamiętałem Batmana-
-geja bez jednej nogi, podwójny upadek
męskości na miarę czasów – batalionów
misiów. Teraz wyłysiałem i noszę brodę,
której nie powstydziłby się Elvis, gdyby był
polskim dziadem. Sam się rehabilituję
w roczniku 1995 i nie mogę wyjść z podziwu, ile
paradygmatów mi przeczy. Miałem lepszą
linijkę, ale się złamała. Plastikowi herosi
to ostatnie zabawki, w jakich umiem się przejrzeć,

dzięki astygmatyzmowi. I nie muszę się martwić,
że tym razem już na pewno posuwam
się o jedną sylabę za daleko,
gdy zdradzają mnie przerzutnie
w otwartym łamaniu związków z rzeczywistością,
która znów nie istnieje. A w miejscu po niej słychać
tylko wielkie boom, er
w wygłosie na wieczne potępienie. Powiedz: be –
tylko to będziesz powtarzał
z twarzą, po dwudziestu latach, bez zmian.


Następny przystanek: ogród koncentracyjny

Misie nie schodzą z pomników, ponieważ to nie słodkie drzewa.

Ginący gatunek terapeuty

Miś Uszatek miał tylko jedno jądro. My już
wolelibyśmy bardzo mały rozumek
tego obcego. Co robisz? – mogła zapytać.
Martwię się o swoją męskość, czy aby
za bardzo nie wystaje. Dlaczego nie jest
pluszowa? Przestań i uczesz brodę,

do twarzy ci z sierścią. Bądź sobie
ginącym gatunkiem, ale nie przesadzaj
z fantazjami o niedźwiedziach. Daj sobie
spokój. Miś uszatek dalej stał
nieruchomo i ciągle ktoś
się o niego potykał.


W TAKICH DNIACH JAK TEN MYŚLĘ O DRUGIM ŻYCIU,
którego nie mam. Pisze się cisza, jakby spadł mi z nieba
Kraków. Nie boję się konsekwencji, choć różne
szkoły już pukają do drzwi, już się pchają niczym

na zamorskiej orgii. Skąd tyle znanych tropów?
Żeby koledzy mogli je podbić i pokpić, taki kokpit
nad kałużą wpływów. Dawniej dodałbym: upławów
ze znakiem, co pyta, ale przestałem wierzyć

w biologię, gdy jej prymat chrzcił nowy układ
sił. Przesył danych, przesmyk niewiadomych, zamiast
misji emisja i toksyczne środowisko niespokojnie

się buja; mam was wszystkich w chmurze, kiedyś:
w dupie – dumnie się mówiło, acz pokątnie, gdy teraz
awan-garda to awan-tura, w której czas minął

i został nam gong.

Z nieprzygotowywanego do druku zbioru Regał wagin.

Rafał Gawin – Pięć wierszy
QR kod: Rafał Gawin – Pięć wierszy