Querida Paloma,

            trudno znaleźć mi teraz jeszcze inne słowa niż te, których użyłem wcześniej, by usprawiedliwić moje milczenie do ciebie. Milczenie przeciwproporcjonalne – lub proporcjonalnie odwrotne – względem moich myśli do ciebie. Choć faktycznie chyba jestem głupi, bo nie oddaje to tej chwili, którą poświęcam na napisanie znów paru podobnych myśli. Sama widzisz, nawet usprawiedliwianie już mi nie wychodzi. Ale wiem, że rozumiesz tę beznadzieję, którą odkrywam cały czas na nowo w sobie i poza sobą, jak trudno z nią walczyć, a nawet jak niełatwo myśleć o samej tej walce czy czymś podobnym. Dziś o świcie (czy to był w ogóle świt?) obudził mnie straszny potworny deszcz. Cariña patrzyła z lękiem w stronę okna. W tej całej gęstej szarości nawet po zbliżeniu się do samej szyby nie mogłem dostrzec budynku naprzeciw. Nie było też ziemi, chodników, ławek, placu zabaw, nic! Coś takiego zdarzyło się u mnie pierwszy raz. A na balkon bałem się wyjść… Paskudny i szary świat na zewnątrz, jeszcze gorszy w środku. (Chyba oddaje to moje nędzne samopoczucie).

            Od razu zaznaczę – wybacz mój nieco żałobny żałosny ton. Mam nadzieję, że nie przyzwyczaiłaś się do niego ani że nie jest on tobie przykry dla ciebie nieznośny.

            Co mógłbym tobie po takim czasie opowiedzieć? Nie wiem – przychodzą mi na myśl same drobne i niewiele znaczące sytuacje z ostatnich tygodni. w pewnym momencie okazało się że są bardzo przydatni pewnym siłom ekonomicznym by zrealizować swój program pan powiedział że tam podpisało się kilka organizacji wszystko odbywa się w sobie półkabaretowym żeby nie było najmniejszych złudzeń tam nie ma cienia spontanu być może spontanicznie nastoletnia idiotka która chciałaby zaistnieć pójdzie i zacznie coś pyszczyć strukturę tego tworzą zawodowcy bazę do tego tworzą nie jacyś popaprańcy ale ludzie którzy stanowią społeczną elitę to się rodzi w ośrodkach akademickich pytania jaka powinna być alternatywa to oddzielna kwestia nie ukrywam że liczę że taki ruch pojawi się tu nie chodzi o ruch taki w tym przypadku ruch taki który trzeba mozolnie kombinować od samego początku tu przede wszystkim chodzi o uruchomienie a raczej wyrwanie z pewnego sommabulicznego stanu Wracałem w nijaki przedwiosenny dzień do domu, zaraz po pracy i autobusem. W swoim wyrachowanym zmęczeniu obmyśliłem taktykę, że oddalę się od domu „jaskini” o cztery-pięć przystanków, przejdę na drugą stronę ulicy i tam będę czekać wsiądę w mój autobus. Przeważnie w ten sposób mam szansę na miejsce siedzące, najlepiej zaraz za kierowcą. Dokładam sobie czasami w ten sposób z pół godziny powrotu do domu, ale dzięki temu mogę w spokoju czytać. W dzień, który wspominam tobie, miałem ze sobą chyba Oblata Huysmansa. Wiesz, te wszystkie: „Gdy doszli do Kyrie eleison, wierni rozpalili się, a dziewczynki i chłopcy ze wsi poprowadzeni przez ojca proboszcza wsparli mnichów. Tak samo było przy Credo. Durtal widział w tym momencie bardzo ostro powrót jakiejś pradawnej wioski śpiewającej melodie św. Grzegorza, w średniowieczu. To oczywiście nie było tak doskonałe jak śpiew Solesmes, ale to inna sprawa. Zamiast kunsztu była projekcja duszy, nieco nieociosanej duszy tłumu, przez chwilę wzruszonej. Na kilka minut odżył pierwotny Kościół, w którym lud jednym głosem ze swymi kapłanami dobitnie uczestniczył w ceremoniach i modlił się z nimi w tym samym dialekcie muzycznym, w tym samym języku. W naszych czasach było to tak zupełnie nieoczekiwane, że Durtal, słuchając, czuł się porwany w krainę snu.

Msza toczyła się, niczym wielkie wody huczące głosem organów. Opat, już to na tronie, już to przed ołtarzem, opat w białych pantoflach i białych rękawiczkach, z głową odsłoniętą lub w mitrze lamowanej złotem, a później w mitrze wyszywanej klejnotami, opat z dłońmi złożonymi lub dzierżącymi pastorał, później odbierany przez klęczącego nowicjusza. Dym kadzideł zasnuwał rozognione knoty świec, a lampki przy relikwiarzach ciskały ciepłozłote blaski topazu w błękitnym obłoku.

Przez niespokojne kłęby pachnidła ulatające ku sklepieniom dało się widzieć nieruchomą złotą statuę u stopni ołtarza subdiakona wznoszącego aż do końca pacierza patenę zasnutą przed jego oczami złotą tkaniną. Tak jak diakon był znakiem Nowego Testamentu, on symbolizował Stary. Synagoga bowiem nie mogła widzieć spełnienia misteriów Kościoła. Msza posuwała się naprzód”. (Nie jestem specjalnie przekonany do jakości przekładu, ale – jak wiesz zresztą – język francuski jeszcze przede mną). Oddawałem się tym opisom kościoła styku światów, które trudne których nie umiem teraz opisać, gdy dwa przystanki dalej przysiadła obok mnie dość rozedrgana, rozgorączkowana kobieta… Tu okulary, nie, nie te okulary, szalik poluzować, kolczyk i trochę włosa obok niego poprawić, telefon wyjąć, but naciągnąć, rękawiczkę – to najważniejsze – zdjąć. I jakoś tak się jej pozbyła, że spowodowało to jeszcze większe poruszenie wszystkiego całego ciała. pan dziś poruszył to jest patologia nie w kategoriach ideologicznych światopoglądowych nie w kategoriach czysto medycznych moim zdaniem ważne jest to że sam ten temat dotyczy istotnych kwestii i on w takiej czy innej kwestii w publicznym sporze występuje a są takie zachowania osób publicznych które człowiek nawet jakby chciałby je potraktować serio z których nie sposób się nie śmiać to co wygaduje ta kobieta nie jest nawet żałosne ale człowiek może zareagować tylko uśmiechem i to jest bardzo niebezpieczne bo docieramy do tej granicy nie ma najmniejszej wątpliwości że toczy się forma w której prędzej czy później będą trupy ci ludzie dla których praca jest bez sensu a na co dzień korzystają z efektów cudzej pracy nie zrezygnują z tego dowolnie i mają skądś wsparcie ekonomiczne i niesamowicie silne wsparcie medialne Trudno myśleć o Bogu, wyobrażać sobie różne gregoriańskie chorały, płakać za gotycką duchowością i sztuką, gdy ktoś obok tak zachowuje się. Zamarzłem – stało się najgorsze. Odezwała się. Coś do mnie powiedziała, z czego nic nie zrozumiałem, dotarło do mnie jedynie, że czegoś szuka, że coś jej upadło. I jakby sam najprzewielebniejszy Antym Bernard, opat z klasztoru w burgundzkiej Dolinie Świętych mi kazał, rzuciłem się na poszukiwania. Brud ziemi, brud ziemi, woda czy śnieg, błoto, inne rzeczy i zaświeciła wśród tego dziwna przypinka – malutkie złote okulary i oczy z błękitnymi tęczówkami błękitne za nimi. Poczułem się jak wtedy, gdy przy wodopoju fontannie Cari znalazłem bezwonny i zaschnięty kawałek jej kupy. (Skąd? Jak?) Niechętnie podałem to coś kobiecie i stała się kolejna rzecz gorsza, nie przyjęła tego, a ja nadal nie mogłem w tych nerwach zrozumieć, co do mnie mówi. Tym razem pokazywała na kieszeń mojej kurtki – nie muszę ci mówić, jak już całkowicie mnie to wzburzyło. Dałem się porwać temu szaleństwu i nawet trzy razy wkładałem do tej kieszeni dłoń, ostentacyjnie, niech widzi, niech da mi spokój. Za trzecim razem między zużytą chusteczką, starym biletem, paragonem, odświeżaczem do ust, słuchawkami (sama widzisz, nic ciekawego kiedyś przynajmniej moje kieszenie były obiecujące) poczułem coś zimnego obcego, zimnego. Obrączki. Obrączki lub obrączka i pierścionek. Pozbyłem się tego jak najszybciej, nawet nie wiem, czy mi podziękowała, ale lekturę miałem już całkiem spieprzoną. Chyba właściwsze na mój stan byłyby niektóre fragmenty akapity i dialogi pierwszej części tej trylogii…

            Całkiem już mam dość miasta lub – doprecyzowując – poruszania się wśród między ludźmi. Mam wrażenie, że z jednej strony nikt mnie nie zauważa i konsekwencją tego jest ciągłe potrącanie, przepychanie i inne. dorosłej osobie można narąbać w głowie w ciągu pięciu minut w tej chwili tam jest już wszystko możliwe można byłoby mieć nadzieję że nie są to ludzie do końca w porządku ale mogliby mieć tyle rozsądku że nie są to ludzie by strzelić sobie w stopę nie nie wie pan są granice absurdu bo oprócz tej szopki która dzieje się w mediach to jednak na tym poziomie gdzie działają prawdziwi gangsterzy czyli w środowisku akademickim to ci ludzie wbrew pozorom nie są głupi i jak to usłyszałem to pomyślałem sobie to jest fenomenalne to jest opowiedziany za pomocą innego słownika bardzo zresztą rzetelnie mechanizm transmisji kultury dlaczego o tym mówię mówię o tym bo jak sobie uświadomiłem jaką dostałem petardę jak do mnie to dotarło to ja pomyślałem sobie że ja muszę sobie zapisać te zdania a potem zapisać je normalnym językiem Z drugiej strony czuję się cały czas obserwowany, wręcz oglądany, że tak wyglądam prezentuję się, tak jestem ubrany, że śmierdzę, że coś nie w porządku z moją twarzą lub mam strasznego kołtuna z tyłu głowy. Ale skąd ludzie idący mi naprzeciw mieliby o tym ostatnim wiedzieć? To takie uczucie jak w niedawnym śnie – wspinam się po jakiejś wyjątkowo stromej i nieprzyjemnej ścianie, daję z siebie wszystko, nawet sam siebie oszołamiam moją sprawnością i zdolnościami, ale… nikt nie przygląda mi się. I w pewnym momencie magicznym momencie wszyscy na mnie patrzą śmieją się, poniżają słowem i gestem, ktoś przechodzi obok jakby nigdy nic, a ja spalam się ze wstydu na czworaka. Rozumiesz. Moje nieradzenie sobie z chodzeniem wśród ludzi i… Zupełnie jak tytuł Unamuna O poczuciu tragiczności życia wśród ludzi i wśród narodów. Wśród ludzi i rowerów. Wśród ludzi i hulajnóg. Wśród ludzi i psów…

            Napisałem Skończyłem pisać niedawno tekst, który dotyczy właśnie tych wszystkich powyższych spraw: leżenie w łóżku, niemoc, bezradność, chęć pozostania z dala od świata, całkowita delikatność nieumiejętność bycia wśród ludzi, z ludźmi. I tak dalej, i tak dalej. Wiem, że myślisz sobie teraz o mnie dość zabawnie – przesadzam, przeżywam, zawsze byłem nieco przeczulony na punkcie tych spraw, może nadwrażliwy, ale przecież też umiałem być lub bywałem duszą towarzystwa (cokolwiek to znaczy). Teraz jednak wiem, że ogromna w tym zasługa alkoholu, może też innych używek, jednak w mniejszym stopniu. Właściwie jestem zdziwiony, że dotarło to do mnie tak późno, że przez tyle czasu byłem pozostawałem impregnowany na różne słowa bliskich ludzi. Nie chcę cię tym zanudzać, powiem tylko na koniec tego tematu – naprawdę wybudowałem w sobie i poza sobą szereg mechanizmów, przyzwyczajeń, innych rzeczy, z którymi których już chyba nie da się zmienić, a jedynie przy pewnym samoograniczeniach można jakoś nad nimi panować. nie można tego procesu powstrzymać na poziomie w skali społecznej dyskusji teologicznych i argumentacji teologiczno-filozoficznej z całym szacunkiem dla średniego intelektu społecznego ale nigdy nie było tak nie jest i nigdy tak nie będzie że większość społeczeństwa będzie w stanie prowadzić rozumowanie na poziomie teologiczno-filozoficznym tak proszę pana tutaj jest pewien problem bardzo wielu neurobiologów zaczyna filozofować to jest tragedia zupełna to jest tragedia ludzie którzy mają bardzo wysokie wykształcenie specjalistyczne w wielu dziedzinach uważają że są tak mądrzy że zaczynają filozofować to jest straszliwy błąd filozofia wbrew pozorom jakkolwiek wymaga opanowania pewnej aparatury pojęciowej to ona jest jak jest skomplikowana i wyrafinowana tak jest prosta i nieprymitywna wycofuję się z określenia prymitywna We wspomnianym tekście, który zatytułowałem przewrotnie kilka obrazów z miłości do świata, jest taki chyba dość prawdziwy, ale i (mam nadzieję) zabawny fragment: „Popijasz wodę prosto z butelki. Trzy kapsułki bierzesz na niewypadanie włosów. Jedną mikroskopijną tabletkę na wypadek niedyspozycji jelitowych. Dwie niebieskie na stany gorączkowe i bóle w stawach. Aerozol do nosa, by udrożnić, drugi by zapobiec katarowi. Żółtą okrągłą pastylkę na dolegliwości skórne. Pięć ziołowych nasennych tabletek na uspokojenie. Kolejne trzy różnokolorowe kapsułki dla ochrony żołądka. Wypiłeś resztkę z butelki. Zakraplasz oczy, najpierw prawe. Do kieszeni chowasz saszetki z proszkiem od grypy oraz plastry różnej wielkości. Też wodoodporne. Na siłę przełykasz po jednej nieforemnej pigułce drażowanej, która ma wzmocnić wątrobę i pamięć. Spryskujesz czymś migdałki, zaczynasz ssać pastylkę na ból gardła. Resztkę listka chowasz do kieszeni. Jeszcze łyk starego, zeschniętego syropu i śmierdzącym płynem smarujesz klatkę piersiową oraz podbrzusze. Dłonią pod koszulą wykonujesz najwięcej ruchów przy lewym sutku”. Sama widzisz…

            Querida Paloma, już wiesz, że kontroluję moje egzystowanie, że żyję na w jakiejś stałej, nawet jeśli nazwać ją można równią pochyłą. Staram się przewidywać różne wydarzenia, może też zabezpieczać się przed innymi, jeśli starczy mi sił, oraz wyciągać wnioski – obliczać? – z tego wszystkiego, co mnie otacza. Chyba więc nie jest najgorzej? problem będący cegiełką na sto dwudziestym ósmym piętrze źle skonstruowanej budowli więc wyjmuje tę cegiełkę i patrzymy i próbujemy w tej cegiełce znaleźć problem ta cegiełka dlatego tak źle funkcjonuje w tej ścianie bo budynek jest źle skonstruowany udzielenie odpowiedzi jest bardzo trudne w tym pytaniu źle zostało użyte słowo psychologia tam padło słowo psychologia jest czym innym psychologia jest czym innym to co może być wynikiem psychologii a jest zupełnie czymś innym coś co należy nazwać psychomanipulacją we wszystkich tych koncepcjach redukcjonistycznych zintensyfikowało się to wtedy gdy pojawiła się psychologia głębi nie będę wnikał czy zgodnie ze swoim intencjami czy wbrew Jak sądzisz? Napisz też, proszę, koniecznie, jak się czujesz. Co u ciebie? (I nie myśl, że nie odpiszę lub będę się ociągał w nieskończoność). Na pewno Odpiszę niezwłocznie!

            Mniej więcej już wiesz, jak wygląda moje życie wnętrze teraz… Co jeszcze mógłbym tobie napisać? Wszystkie te słowa wymuszam na sobie w pracy. Jest dość duszno i gorąco, za oknem chyba jeszcze gorzej, choć właśnie jakieś pojedyncze krople spadły z nieba. One jednak nie wnoszą żadnej zmiany, a wszyscy, którzy mnie otaczają albo są senni, albo zmęczeni, albo – czemu nie jestem zdziwiony? – wściekli. Jednak Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia – skończył się wielomiesięczny remont. Już nikt nie przestawia mnie z kąta w kąt, już nie mam drzwi dokładnie za plecami, już nie jestem w pokoju ośmioosobowym, który w porywach osiągał jeszcze lepsze bardziej przerażające rezultaty, już nie mam swojego dobytku w rozpadającym się kartonie, już nie siedzę przy głośnej i rozpalonej maszynie do kserowania, drukowania, skanowania… Już, już, już. Skończyło się to wszystko, co doprowadzało mnie do płaczu (nauczyłem się nad tym panować w redakcji) lub do nerwowego chichotu – ten objawia się czasem pod postacią niekoniecznie wyszukanych uszczypliwości wobec kolegów współpracowników. Jestem teraz w pokoju dwuosobowym z kolegą H., którego często nie ma lub przychodzi późno, ewentualnie wychodzi w trakcie dnia na długie spotkania (podejrzewam jednak melancholiczne spacery). Zamykamy drzwi i nikt nie kwapi się nas niepokoić – „panowie redaktorzy pracują”. Podoba mi się to, od tych paru tygodni, kiedy już tu jestem, czuję się nieco lepiej: mniej piję, chętniej idę do pracy, wracam do domu nie tak zmęczony, nie wymuszam tak na sobie obowiązków służbowych i mimo wszystkich moich myśli niełatwych odczuwam pewną zmianę. zło wszyscy z państwa z urodziliście się dlatego bo na waszych rodziców zadziałał popęd seksualny jest tylko kwestia czy się z tego nie zrobi obłędu i znalazł się człowiek który miał obłęd był maniakiem seksualnym czasami się rodzą tacy ludzie jego córka po śmierci jego zastanawiała się czy nie był w dzieciństwie molestowany jakieś tam miał zaszłości które spowodowały że był porąbany na tym punkcie odbiła mu szajba jeden temat przyszedł nasz kolega z konikiem tak to wyglądało potem go wyrzucił za upolitycznienie krótko mówiąc jedynym i ostatecznym celem człowieka tą formą przeżycia szczęścia jaka jest najwyższa jaka jest dostępna człowiekowi jest niczym nie skrępowany orgazm wyzwolony z jakichkolwiek hamulców kulturowych jeden jedyny orgazm na czterech łapach ja trochę teraz ironizuję ale cała ta frazeologia się do tego sprowadza Może też dzięki temu jestem w stanie teraz do ciebie pisać?

            Wydaje mi się, że powinienem tobie jakoś przybliżyć to, co właśnie widzę, ale… nie skończyłem jeszcze urządzać się. Daj mi, proszę, jeszcze parę tygodni i opiszę ci tę przestrzeń w najdrobniejszych szczegółach (tych prawdziwych i zmyślonych). Na razie mogę powiedzieć, że dziś powiesiłem kartkę z napisem „JESTEŚ IGNORANTEM KULTURY I SZTUKI” (Andrzej Partum, oczywiście) oraz że pod ręką mam książkę, którą właśnie przygotowuję do druku, na przykład książkę z takim tekstem: „Nieoczekiwaną funkcję pełni w tym rozwiązaniu niepozorny, logicznie rzecz biorąc co najwyżej drugorzędny motyw, kilkakrotnie (gdy go raz dostrzeżemy: obsesyjnie) wracający, nasilający się i wygasający w owym fragmencie ostatecznego spiętrzenia tej przez ponad dwieście stron narastającej fali – motyw żółtych perkalowych zasłon (drukowanych, malowanych czy haftowanych – tego nie wiemy) w rajskie ptaki”. Rozpoznajesz ten tok myśli? Kiedyś o tej książce ci opowiadałem. Czy pamiętasz nazwisko autora? Na nowo zachwycam się tymi zdaniami, słowami, myślami i obrazami, wybacz więc jeszcze jeden cytat, którym muszę się z tobą podzielić: „Zasłona wzdyma się »łagodnie«, »delikatnie«, »bezszelestnie« i wypełnia salon niesłyszalnym szumem, lotem skrzydeł, uderzając prosto w przestrzeń pokoju i cofając się, wessana na powrót w niewidoczną poza nią ramę otwartego okna. Żółta zasłona z perkalu, która – podkreślimy to jeszcze raz – okazuje się w tym momencie »pełna rajskich ptaków«, lub – dosłowniej oddając patetyczny ton oryginału – którą zdobią »wszystkie ptaki Raju«. (Powiedzmy na marginesie, że »rajski ptak« w polskim języku jest wyrażeniem słabszym niż angielskie »bird of Paradise«, gdzie słowo »Raj« pozostaje rzeczownikiem o nienaruszonej przymiotnikową formą sile, rzeczownikiem zachowującym w nienaruszonej mocy wszystkie, pierwotnie i automatycznie wiążące się z nim skojarzenia). Ta zasłona, w swoim powtórnym wejściu bogatsza, cięższa przez jakieś – mówiliśmy już – niezrozumiałe, niepojęte dla nas znaczenia, swoją obecnością samoistną, przez nikogo z obecnych niezauważoną, tworzy wyrwę w kruchej, niedoskonałej, niespójnej wciąż materii przyjęcia. Jej ruch uchyla tylko na ułamek sekundy, jeszcze nie unieważnia panującego wokół chaosu, ale go łagodzi, tłumi na moment panującą we wszystkim dysharmonię, niezborność”. I co jeszcze mogę ci powiedzieć napisać? Zastanawiam się – jakim cudem nie mam takiej zasłony w pokoju? Jakim cudem nie mam w ogóle żadnej zasłony? Ale może to lepiej, oglądam odrapaną kamienicę, firanki w oknach, za którymi nie widzę przeważnie żadnego życia, półkoliste balkony, kraty na dziwnej wysokości chroniące… ono zostanie poddane odpowiedniemu procesowi wychowania i kształcenia żeby z niego wyrósł dojrzały i emocjonalny człowiek czy też od samego dzieciństwa zacznie się dziecku które nawet nie rozumie o co chodzi ale zacznie się go dzień w dzień atakować tematem którym on nie wie co robić ale w jakiś sposób zaczyna wprowadzać człowieka w drżączkę dekoncentruje nie trzeba człowieka prowadzić do obłędu czy do szaleństwa ale jak dziecko które ma grać na skrzypcach tam jest potrzebna bardzo duża koncentracja i rozbicie uwagi ktoś nad uchem strzeli dziecko przestanie słuchać muzyki to są oczywiste sprawy mamusia pozwala jej się wymalowywać jak za przeproszeniem trzeciorzędnej prostytutce jak się wejdzie do tramwaju to jak w tanim burdelu to robią mamusie tego nie robi szkoła to robią mamusie i tatusiowie państwa znajomi zbliżam się do końca bo to trzeba kończyć Właśnie, chroniące co i kogo? Przed czym? Może chodzi tu o uwięzienie wybranych mieszkańców? Całkiem Podoba mi się ten obraz. I najważniejsze – plamy, przebarwienia, zacieki, odrapania, pęknięcia, opadający tynk, gołe cegły… Myślisz, że to możliwe, by codziennie zmieniały swoje położenie? Że ja – przecież od zawsze taki pamiętliwy i uważny – nie zapamiętuję ich dokładnie?

            To nie wszystko! Wyobraź sobie, że nie widzę z mojego okna nieba, że musiałbym bardzo wychylić się, by je zauważyć, ale cały ten układ bardzo mi odpowiada. Ta studnia, ten daszek, na który mogę wskoczyć, światło dochodzące czy to prawie bezpośrednio, czy to odbijając się od brudnych ścian tak długow końcu wpadnie na moje biurko… Wszystko jest takie, jakie powinno być. Tu. W mojej pracy. (Tylko czas za szybko czasem płynie).

            Querida Paloma, wybacz – już czuję, że zaczynasz możesz mieć mnie dosyć, a nie wiem, co jeszcze mógłbym ci przekazać. Był już deszcz, słońce, noc, dzień, książki, religia, ja i moja walka moje potknięcia ze światem na świecie. Mógłbym tak wymieniać… W tej chaotyczności chyba zachowałem jakąś pokrętną logikę. Pisałem o sobie, o pracy, trochę o domu… Chyba mógłbym jeszcze coś powiedzieć o nim, na koniec. Taka klamra. Może coś o roślinach też? W sumie już sam poczułem się nieco znużony tym pisaniem, ale skończę. I… Tak W ten sposób skończę.

******************************************

            I tak, mam wrażenie, że właśnie tak musiało być.

            Querida Paloma, pisałem przerwanie do przerwałem pisanie do ciebie i stało się – znów chłodno. można próbować tłumaczyć ludziom na poziomie argumentów racjonalnych jest szansa że część ludzi za jakiś czas będzie zmieniać swoją podstawę a już zupełnie kończąc jak zmieni postawę będą musieli zadać sobie pytanie gdzie jest alternatywa wtedy dojdą do wniosku że będą musieli wejść na piętro wyżej i tam zacząć rozmawiać na tematy wyższych wartości dzień dobry dzień dobry państwu nie nie żeby potem nie komplikować życia ja nie jestem specjalistą od sztuki ja się interesują sztuką pewne fakty sobie wynotowałem i z tego powstał pewien materiał który jest publicznie dostępny i staram się z tego wyciągać pewne wnioski nie ukrywam natomiast że to czego dowiedziałem się o sztuce współczesnej doprowadziło mnie do całkiem innych znacznie ważniejszych tematów wobec których sztuka spełnia rolę całkowicie służebną proszę się nie gniewać ja muszę bardzo uważać Wciąż jest lato, siedzę w pracy, niedługo kończę wychodzę i zastanawiam się, co spowodowało, że zostawiłem z boku ten list. Oraz że tyle trudów kosztował mnie powrót do niego…

            (Nie, naprawdę jest dobrze. Dopadło mnie jednak zmęczenie, o którym nie bardzo wiem, co myśleć. Nie gniewaj Gniewaj się, jeśli musisz, ale może rozpatrz nierobienie tego).

            Obiecałem napisać jeszcze o domu. Co mogę powiedzieć? Mam coraz więcej roślin – nie uwierzysz, ale to święta prawda. W dużym pokoju, w pracowni, nawet na balkonie. Tak, na tym moim piekielnym strasznym balkonie. Opanowałem podlewanie ich codzienne roślin w upalne dni. Przyglądam się hibiskusowi, który codziennie kwitnie zaskakuje mnie nowym kwiatem oraz oleandrowi bardziej majestatycznemu w swoich ruchach, w swoim rozwoju. Tak Na milczącej harmonii z nimi będzie mi upływać resztka lata. O roślinach w mieszkaniu nie chcę rozpisywać się, mam nadzieję, że zobaczysz je niedługo. By cię zachęcić powiem tylko, że rozmieściłem je w ten sposób, by pozostawały poza zasięgiem Cari. Polubiłem nawet to ich opadanie liści. Nie podnoszę ich, pozwalam leżeć na dywanie, czasem im się przyglądam bez powodu lub zastanawiam się, czy leżą tak samo jak poprzedniego dnia. Parę miesięcy temu w krótkim liście do Z. napisałem, że to tak, jakbym bez nieustannie miał w mieszkaniu jesień lub jakąś jej namiastkę. Zapowiedź? (Właściwie mogę dodać, że to samo dotyczy obrazów. Od balkonu, po łazienkę, przez położenie, po opadanie liści… czego?) Ale sprzątam, sprzątam pokoje. Rozpisałem sobie dość zmyślny system plan, by raz w tygodniu sprzątać, ale zawsze inny pokój – jedno pomieszczenie tygodniowo. Możesz się śmiać, ale do dziś pamiętam moje narwane odkurzanie całego mieszkania… Przez trzy dni bolało mnie dosłownie wszystko. Przy najdrobniejszym ruchu.

            To kiedy spodziewać się ciebie?

            I co jeszcze mogę dodać? moim zdaniem tu się mogę mylić jej celem nie było zniszczenie nie była destrukcja jak taki desperat czy szaleniec postanawia jest otchłań skoczyć i zobaczyć co wyniknie skoczył i zobaczył rozwalił się katastrofa człowieka kompletny rozkład ludzkiej osobowości pod względem fizycznym biologicznym mentalnym nie mniej jednak nie można powiedzieć że on się nie odważył ale to były czasy kiedy było z czym walczyć a sztuka współczesna ma cel jedyny patologizację ludzkiej psychiki by można sterować ludźmi nie może być żadnego innego skutku poza kompletnym rozkładem w tym również rozkładem ludzkiej psychiki myślę że myślę że nie ma takiego kryterium które można by wskazać na poziomie formalnym obiecałem sobie że nie będę odwoływać się do przykładów „A nuż – myśleli czasem, upojeni wielkością swego przedsięwzięcia – nuż znajdą na tamtej tajemniczej stronie księżyca raj czarodziejski i dziwny, świat nowy, zgoła odmienny od ziemskiego, a gościnny? Marzyli wtedy o wezwaniu nowych towarzyszy do przebycia owych setek tysięcy kilometrów, o założeniu tam, na tej jasnej ziemi, w ciche noce świecącej kuli, nowego społeczeństwa, nowej ludzkości szczęśliwszej… może…” – to z Księżycowej Trylogii, sam początek, Jerzego Żuławskiego. Jest to chyba napisane w ten sposób, że wiadomo – wiadomo wszystko. Trudno o takie bajkowe szczęście lub szczęście w ogóle, choć jakoś chciałem ten fragment wykorzystać do zaproszenia ciebie. Teraz nie wiem, jaki miałem na to pomysł. Nieważne. Y colorín, colorado, este cuento se ha acabado…

            Ściskam cię i całuję,
            pablo enrique david orzel

PS

Querida Paloma, jeszcze jedną informacją muszę z tobą podzielić się. Czy słyszałaś, że wysadzono w powietrze grobowiec proroka Jonasza? Że obrócono w gruzy i wniwecz grobowiec proroka Jonasza? Że podruzgotano, pogruchotano i pokruszono proroka Jonasza? Rozbito, rozniesiono, roztrzaskano, rozwalono Jonasza? Skruszono, wyburzono, zdruzgotano, zgruchotano, zniszczony? jak może katedra odpowiadać duchowi współczesności jak można za pomocą krucyfiksu zastąpić szczotkę do kibla to są próby mieszania pojęć z różnych poziomów istnieje pewna wypracowana pewne otoczenie materialne materialny dorobek kultury który też jest wynikiem pewnej mentalności pewnej wizji świata pewnego sposobu bycia i istnieją pewne nie całkowicie zabite ślady tej mentalności które zachowały się w tej kulturze oni w większości buntują się przeciwko czemuś czego nienawidzą ale wartość znają ale jeśli coś takiego istnieje nie da się zdemoralizować jednego pokolenia i powiedzieć dobra posprzątamy ponieważ to wymaga znacznie dłuższego procesu niestety ten proces patologizowania społeczeństwa nie tylko ale przede wszystkim przez artystów i nauczycieli trwa już kilkadziesiąt lat to jest kwintesencja pewnej metody działania wymarli pewni ludzie którzy mogli coś przekazywać kolejnym pokoleniom rodzice byli słabym ogniwem mamy artyści realizują pewien projekt którego kapłanem jedna z najczarniejszych postaci kojarzy pan on był rzeźbiarzem skąd inąd zresztą chyba niezłym potem był tak zwanym performerem był profesorem jednej z uczelni i on wykonał jeden z moim zdaniem najtragiczniejszych w skutkach eksperymentów postanowił że przyjmie do swojej pracowni wszystkich studentów kandydatów na studentów którzy nie zdali egzaminów to co powiedziałem brzmi bardzo prosto ale nad tym numerem warto zastanawiać się bardzo głęboko profesor urzędujący profesor który zresztą miał jakoby nauczać rzeźby ale oczywiście rzeźby nie uczył ponieważ jego zajęcia polegały na tym że cała ta młodzież ciągle debatowała debotowała jak zmienić świat jak zmienić świat on zresztą jest autorem teorii i twierdził że dziełem sztuki współczesnego artysty jest społeczeństwo podkreślam dziełem sztuki artysty nie jest to co narobi zmontuje czy wypróżni nie dziełem sztuki artysty jest społeczeństwo i na dodatek każdy może być artystą przepraszam bardzo o ile dojrzeje czyli zdobędzie świadomość własnej misji zmieniania świata to jeden z głównym elementów myślenia tych samorealizujących się artystycznych onanistów którzy w tej chwili wychodzą z uczelni oni już nie myślą w kategoriach zmieniania świata oni chcą już siebie realizować i za swoje bzdety dostawać pieniądze my tu możemy dużo filozofować ale na końcu liczy się kto im zapłaci za te bzdety które produkują szczególnie że wie pan głupio tak mówić mnie jest trochę niezręcznie ale Wysadzono w powietrze i zrównano z ziemią.

 

Cytaty pochodzą z: Joris-Karl Huysmans, Oblat, przeł. Marcin Masny, Fundacja Instytutu Globalizacji, Gliwice 2018; Paweł Orzeł, pa-trzy (kilka obrazów z miłości do świata), „Twórczość” 2020, nr 6; Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, PIW, Warszawa 2019; Jerzy Żuławski, Na srebrnym globie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1959; wypowiedzi Krzysztofa Karonia z różnych wystąpień (youtube).
Paweł Orzeł – Rozmawiają o czymś pozornie nieistotnym
QR kod: Paweł Orzeł – Rozmawiają o czymś pozornie nieistotnym