1
mowa dharmy rozbrzmiewa nieustannie

to nie jest poezja
onirycznych pejzaży
magii
chaosu
szumu postrzeczywistości
podmiot liryczny nie jest
młodym gniewnym zaangażowanym
bywa gniewny w niezaangażowany sposób
i niegniewnie zaangażowany

rzeczywistość się dzieje
podmiot liryczny ją postrzega
i ma do niej stosunek

chce dobrać się do jej słabych punktów
opisać jak poznaje jej tajemnice
rozciągnąć punkt w czasie aż zmieni się w linię
nim zmieni się konfiguracja


2

w tym wieku już nie będzie świata
zostaną mglistości ślady ciepła owady
resztki nocy za paznokciami

życie się przewaliło
przez nas?

już w cudzych spojrzeniach
rodzi się piękno


3
*

przed czwartą ciemno
słychać trzask wieczora
zgrzyt godzin między zębami
źle naoliwionej
maszyny rzeczywistości

dziś nie wychodzę
ty nie przyjedziesz
śledzę przez okno
taniec świateł miasta

**

widziałem jak boska korba
kręci stężałą wieczność na sekundy

***

teraz znowu zajęty migotaniem
widzę sekundy jak rozsypany sznur korali


4

nigdy życie nie było tak czyste
kobieta zmorzony snem pies
powoli dogasający dzień


5
śnieg nasypał

w pokoju
księżycowe światło
jakby zawisł
tuż nad głową


6

to absolutnie żałosne co się dzieje z ludźmi
już w parę lat po studiach
mówisz obaj wiemy że mówisz też o nas

któregoś wieczora gdy parę głębszych
odsłania podszewkę nocy

tak, żyć było czymś wielkim i nieuniknionym
po co spowiadać się z tego
czemu nie potrafiło się sprostać

in a time, you will learn to dream smaller

to nie żal że ktoś nie zauważył
albo że nie jest się lepszym w pewne gry
zwykła gorycz
że nie umie się lepiej być sobą

ale czasem było fajnie
ciągle
bywa


7

wydawało się że miłość to słuchanie muzyki
przez jedną parę słuchawek
teraz moje myśli daleko od twoich rąk
odwrócony plecami do świata


8

jeżeli trzeba
z rankiem możemy się oddawać
we władzę napiętych mięśni podniesionych głosów
spoconych dłoni wgniecionych papierosów
tylko pozwól
wracać nocą do kształtu twoich oczu

przyzwyczaiłem się
że jeśli brak to ciebie
oswajasz smutek
jesteś desygnatem dla słowa tęsknota

w pokoju
w którym pozwalaliśmy palcom
szyfrować nasze ciała
lało się wino i krew
mieszała ślina
grały nasze piosenki
i nasza cisza

dziwne
jak w tym samym pokoju
możesz stać
i już nie kochać


9

przyjedź bo nie mam o kim pisać
z kim palić papierosów sam nie palę
dzielić spacery spadające liście
szum deszczu i napoje z automatów
patrzeć nocą na miasto
nie czując że na marne
gdy nie ma nic do dodania


10

jutro nie palę z powrotem rower bieganie
zdywersyfikować portfel inwestycyjny
odświeżyć portfolio

która korporacja przyjmuje po końcu świata
na sądzie ostatecznym proszę składać cv
z załączoną klauzulą poufności

Michał Sokołowski – Dziesięć wierszy
QR kod: Michał Sokołowski – Dziesięć wierszy