Szpital. Głos 18.05.2015

W tej chwili
kiedy dobiega do mnie krzyk
chłopaka zapiętego w pasiaki

ja wiem
ja już wszystko wiem

W tej chwili
kiedy otwieram
wcześniej zamkniętą
na klucz szafkę
a na wewnętrznej ściance
widnieje napis
ja ciebie słyszę gabryel

ja wiem
ja już wszystko wiem

W tej chwili
kiedy się golę
kiedy zbliża się
za plecami chory człowiek
i widzę jego twarz
w mętnym odbiciu lustra
gnój ci z ucha poleci
zobaczysz że ci poleci
mówi

ja wiem
ja już wszystko wiem

A krew miesza się z pianką
i jest jak balsam
na moje małe ranki


Pierwszy

A kiedy wszystko się skończy
nie będę musiał oglądać twojej śmierci

żadna śmierć mnie nie obejdzie
żadna śmierć mnie nie obejmie

nie dotknie mnie

07.01.2016


Zielony

– Proszę mi pokazać ręce. Jezus Maria.
– Wiem. Nie mam żył. Od dziecka byłem często nakłuwany.
Dobrze Pani trafiła. W zewnętrzną część dłoni na pewno się uda.
I różowy wenflon, mój ulubiony. Od siódmego roku życia nienawidzę
zielonego( i nie wierzę w boga, pomyślałem).
Za to kiedy widzę różowy jestem w siódmym niebie.
– Wiem. Czytałam w karcie. Proszę się uspokoić.
Czy zażywa Pan jakieś środki odurzające?
– Nie. Jestem schizofrenikiem, bardzo szanującym się schizofrenikiem.
Dbam o czystość myśli, jasność przekazu, higienę intelektu.
Jestem bardzo wrażliwy na różnego rodzaju struktury kodów.
– To dobrze. A teraz proszę łyknąć lekarstwo.
– A nie zaszkodzi mi?
– Nie.
– A nie zaszkodzi mi?
– Spokojnie. Będzie Pan żył.
– I to właśnie chciałem usłyszeć.

18.02.2016, szpital jednodniowy, częstoskurcz


Przejście

Proszę się o nic nie martwić.
Przeprowadzamy operację na pełnym morzu.
Za chwilę zaleje Pana gwiazda.
ciekły metal, początkowy wybuch

słońca.


Blizna

Nie widać jej
tam daleko w głębinach

czasem wzbiera
jak flegma pod skrzypiącym dziąsłem

zgasło mi światełko w oczach
już dawno mi zgasło

Jestem wobec niej uczciwy
Moje serce przez cały czas walczy o mnie

27.07.2016


N

Jestem obłąkany mój obłoczku
Jestem gotowy do odlotu

Już teraz muszę wiedzieć
na jaką zupę mogę iść

do jakiego klasztoru

26.07.2016


Jeszcze nie umierasz

Jeszcze nie umierasz. Już za chwileczkę,
już za momencik, ale jeszcze nie teraz.

prześwit przez oko
jakby ktoś mieszał
różne rodzaje świateł
w twojej głowie
w komorze maszyny losującej
uzyskując najbardziej trupi kolor

Jeszcze nie umierasz. Już za chwileczkę,
już za momencik, ale jeszcze nie teraz.

bo to światło pokochałem najbardziej
ze wszystkich możliwych świateł
dzięki niemu rzeczy nabierały dla mnie
tej prawdziwej barwy

Jeszcze nie umierasz. Już za chwileczkę,
już za momencik, ale jeszcze nie teraz.

światło blade światło wata cukrowa
którą wsadzałem tobie jak zmarłemu
pod język

Jeszcze nie umierasz.
To światło jest słodkie.
Uśmiechnij się.

08.01.2017


(S)Kill

Pociąg trasy Kluczbork – Wrocław, godz 8.30.
Dziewczyna na oko siedemnastoletnia, długie blond włosy,
ściąga bluzę, widzę jej białą koszulkę i czuję woń jej perfum.
Zaciskam zęby, patrzę za okno i usiłuję liczyć drzewa.
Po trzydziestym drzewie usiłuję przypomnieć sobie
wszystkie książki Henry Millera które przeczytałem.
Zaciskam palce na plastikowej butelce wody mineralnej,
biorę dwa duże łyki, jest trochę chłodniej.
Potem zastanawiam się nad opisem scen dotyczących seksu
u Millera porównując je do opisu scen u Houellebecqa.
Millera zatarły się lepiej w pamięci. Wydaje mi się,
że on odczuwał zawsze przyjemność z seksu,
w nawet najbardziej obskurnym burdelu.
Jednak mimo wszystko dalej czuję woń perfum, jest znowu cieplej.
Wobec tego przywołuję w pamięci najbardziej okrutną scenę
z książki niejakiego Ellisa „American Psycho”,
na zasadzie jedną wulgarną myśl zastępujesz drugą.
I chociaż Ellis twierdził, że jego mistrzem jest Miller,
to on temu Millerowi może buty wiązać.
Po piętnastu minutach zmieniam wagon.
Zostało mi dziesięć minut do końca podróży.
Biorę duży łyk wody. – Czy dalej słyszy pan
te wulgarno-bluźniercze myśli?, słyszę głos
swojej pani doktor psychiatry jakby stała obok.
– Jak diabli, milutka. Jak diabli.

23.03.2017


Wicher

On istnieje, istnieje.
Kiedyś bezczelnie mnie podsiadł przed napisaniem
kolokwium u prof. Adama Groblera, zajął ot tak moje miejsce
w ławce. Kiedyś pod kserówkę „O pewności” Wittgensteina
włożył mi dwie książki Selmy Lagerlöf(„Cudowna podróż”).
Innym razem urwaliśmy się z wykładów logiki. Pewnego dnia
po prostu siedząc przed salą wykładową nie weszliśmy na zajęcia,
otworzyliśmy świetny Balsam Pomorski i zaczęliśmy pić.
Nie skończyliśmy tych studiów. Kiedyś spędziliśmy pewną zimną noc
na Wyspie Bolko w Opolu, zastanawiając się jak to jest być bezdomnym,
spaliśmy na kartonach(formalnie rzecz biorąc nie mam
adresu zameldowania od siedmiu lat). Całkiem niedawno po raz trzeci
„odwiedziłem” szpital psychiatryczny, gdzie poczułem kłucia w klatce
piersiowej i wyczuwalną arytmię. Pomyślałem, że nie w szpitalu,
gdzie niebo ze względów bezpieczeństwa jest zakratowane
(każdy pacjent dla mnie jako pacjenta był w jakimś sensie wyjątkowy,
chociaż „Lot nad kukułczym gniazdem” czytałem dziesięć lat wstecz,
od tego który śpiewał pieśni religijne od pierwszej w nocy
na środku korytarza tak donośnym głosem, że pielęgniarki gasiły światło
w dyżurce i udawały że ich nie ma, po tego którego w myślach nazywałem
swoim zewnętrznym głosem, bo mówił mi, że boi się, że umiera,
odpowiedziałem że czuję to samo, ale po tobie nie widać odpowiedział,
bo ja się dobrze maskuję i dlatego zaraz zrobię nam kawy,
chociaż ta kawa to trochę z egoistycznych pobudek,
po prostu nienawidzę pić sam i nienawidzę jeść sam,
widzisz, wypiliśmy kawę, na moment zapomnieliśmy o śmierci
i jest weselej, a pana panie gabryelu chcemy przenieść do innej sali,
dlaczego?, zapytałem, a ten pan co bez przerwy śpiewa pieśni religijne
to nie przeszkadza panu? nie, on ma dla mnie swój urok).
Pomyślałem, że nie w szpitalu, gdzie niebo ze względów bezpieczeństwa
jest zakratowane, wolę tam gdzie niebo jest odsłonięte,
może być ławka albo pociąg, a dowód osobisty
mam zawsze w prawej kieszeni.
Pech chciał, że zużyłem wszystkie esemesy,
a kiedy chciałem wysłać ten ostatni z prośbą o doładowanie komórki,
bo odcięty od świata, była noc, nie miałem jak powiadomić kogoś
z rodziny, żeby mnie odebrał, to ten esemes wrócił, nie doszedł,
brak środków na karcie. I bardzo się zdziwiłem, bo on za dziesięć
minut doładował mi komórkę. I wtedy z jednej z sal wyszedł pacjent
którego tak w myślach nazywałem Zeb Mekejn,
bo bliźniaczo przypominał tego kowboja,
miał dwa metry wzrostu,siwe wąsy, siwe włosy,
buty kowbojki na nogach i bluzę z kapturem z flagą
Stanów Zjednoczonych na plecach.
– A wie pan, ja zdolności telepatyczne odkryłem u siebie
całkiem niedawno, poinformował mnie spokojnym tonem
( – czy dalej słyszy pan te wulgarno-bluźniercze myśli?,
słyszę głos swojej pani doktor psychiatry jakby stała obok
– ja nie wierzę w boga. ja go dotknąłem).

23.03.2017


Taxi

Ty chciałeś mi pojechać chłopiec?
Ty mnie podwieziesz chłopiec.
Ty chcesz mi pojechać chłopiec?
Ty mnie będziesz woził chłopiec.
Ty mi jedziesz chłopiec?
Ty mnie wozisz chłopiec.
To jest bardzo dziwna sprawa,
bo musiałem wejść do twojego samochodu,
żebyś w końcu odjechał chłopiec.
To jest bardzo dziwna sprawa,
bo musiałem wejść do twojego samochodu,
żebyś w końcu wysiadł chłopiec.
Za każdym razem kiedy na mnie spojrzysz
ja będę w twoim samochodzie chłopiec.
Za każdym razem kiedy spojrzysz w lusterko
ja będę siedział na tylnym siedzeniu chłopiec.

28.03.2017


N2

Bierzesz do ręki ciężki kamień

i nazywasz go moim imieniem
i wrzucasz go do głębokiego jeziora

A koła na wodzie wytwarzają szum

Przyszedłem przypomnieć ci
że istnieją dźwięki
których nie słyszysz

Przyszedłem powiedzieć ci
że twój każdy kamień
przechodzi na moją stronę

hermetycznie zapakowana cisza
wlewa się w usta dziewczynki jak strumień

02.04.2017


Jonasz, chłopiec karmiony światłem

kiedy nosiłem czerwony napis OCHRONA
na niebieskim tle na wysokości serca
to zawsze chodziło mi o chłopca
robiłem głębokie wdechy
dotleniałem powietrznego chłopca w środku
bez brudu agresji i paranoi
bez chłopca byłbym dla siebie nikim
chłopiec bez wyroków
chłopiec czysty jak pierwszy deszcz
który poczułem na swoim języku
podtrzymywałem istnienie chłopca
wiedziałem że nie przeżyję bez chłopca
wiedziałem że jesteśmy sobie tożsami
jak dwie strony tunelu
miałem dojścia do chłopca
robiłem głębokie wdechy
dotleniałem powietrznego chłopca w środku

10.04.2017


Ambrozja. Głos 1.11.08

Podłączyłeś się do jednego wielkiego Boga. Multiplikacje
zmanipulowanych manipulantów ułożono w jeden dymiący krąg.
Kręgi albo czarne czarcie żebra Matka Boska zakłada
jak kagańce na wybuchowe pyski wulkanów dławiące ostatni
opór wyprodukowanych w niebieskich stajniach.

Sajgon Sajgon „Mój Syjamski Brat Wicher” Księga Cięcia

Ciąłem was mocno przy nadziei z czerwonymi światłami
na nożach tak że nie mieliście po kolei w głowach
chociaż wasze głowy po kolei mam policzone
lśniące ociekające śliną podpalonej wody święconej
trzymam w kubku do kości nagrywanych na nośnik

Ciemna dolina zła się nie ulęknie
i najwyżej pęknie naje się do syta
Noc was rozświetli
będzie żarła wielkimi księżycami

Księżyca przyszła do mojego łoża w loży
skaleczona w opuszek dała palec do ssania


Fragment

Rozumiesz, wiem że rozumiesz. Za jakiś czas
rozpadniemy się w proch, stąd mój lament i wrzask.
Powiedz, kto będzie lamentował za mnie?,
kto będzie o tym myślał za mnie?,
ja i ty rozpadniemy się w proch, cała nasza wściekłość
i zajadłość gdzieś odejdzie, ja i ty rozpadniemy się
w proch. A jeśli wszystko przed tym zejściem na obcy ląd
obróci się w ruinę? Wobec tego zatańczę sobie na gruzach,
zanim oddamy nasze ciała do ostatecznej przechowalni.
Kiedy zostanie po tobie tylko cień to będę utrwalał twój cień,
będę dbał o ten cień na wyblakłym papierze pamięci.
Będę się chwytał tego cienia, jak czegoś co trwa.
Będę mówił o tym pod otwartym niebem
kiedy zacina kwaśny deszcz.

29.04.2017


Na dobranoc

bo widzisz misiu my tu sobie tańczymy
my tu sobie śpiewamy i my tu sobie klaszczemy
ale widzisz misiu życie jest gdzieś dalej
i ty nic z tego nie zrozumiesz
bo nie miałeś własnych trocin w łapkach
i nie wiesz czym to pachnie
ale kiedy zrozumiesz misiu
jak pełną trocin maskotką dla mnie jesteś
to już będziesz kroczek do przodu bo wtedy pojmiesz
że jednak coś ogranicza byt
chociaż będziesz to wypierał misiu
a czym bardziej będziesz to wypierał
tym więcej trocin będzie się z ciebie sypać
a pewnych rzeczy nie da się po prostu zszyć
żeby się nie sypało

19.05.2017


PS

Żywię się kosmosami

04.06.2017


Notatki neofity Pascala,
czas nie ma znaczenia, cały czas déjà vu

Jeśli istniał Bóg to rozmawiał ze mną pokazując mi kody.
Jeśli istniał Bóg to pokazywał mi jak można przesuwać granice
tego, co niemożliwe.
Jeśli istniał Bóg to odwrócił całe moje istnienie do góry dnem
jak łódkę, mówiąc : „Zobacz. Miałeś tyle czasu, żeby zrozumieć,
bo mówiłem do ciebie kodem, a ty zobaczyłeś w tym wszystkim
porządek i sens. Jutro znowu odwrócę twoją łódź,
ale tylko na moment, żeby ci pokazać jak przesuwam granicę”.

On mnie wyrzucił na łodzi w wielki sztorm, mówiąc, ty odnajdziesz porządek,
schemat, symbol w swoim małym cierpieniu, pozbawię twoje istnienie przypadkowości,
i zobaczysz się we mnie jak w lustrze, ubiorę ciebie w jego taflę i poczujesz jak symbole odbijają się w tobie.

15.07.2017


Stan Laurel rozmawia sam ze sobą,
a jego powolny oddech osiada parą na lustrze.

Widzę siebie coraz bardziej niewyraźnie, mówi.
Słyszałem, że w Polsce dzieje się coś dziwnego.
Ludzie wyszli na ulice, żeby protestować.
– A ty co chciałbyś powiedzieć w chwili ostatniej,
zakładając, że to chwila ostatnia?
– Uśmiechnij się do lustra Stan bez względu na stan.
Uśmiechaj się przez paraliż, drętwotę i spłycony oddech.
Uśmiechaj się tak, jakby nigdy nic się nie stało,
a fantastyczne rojenia ustały.
Uśmiechnij się do tej tafli zamarzniętego jeziora,
co przechowa cię u szatniarza snów,
Sen wypluwa bliznę, można ją zobaczyć,
dotknąć i poczuć.

20.07.2017

Juliusz Gabryel – Wiersze
QR kod: Juliusz Gabryel – Wiersze