Opisy przyrody

wiem, którą drogę wybrać, które drzewo, na którym biegu na tym jej odcinku
osiągnę największą prędkość i jak uderzyć, żeby nikomu nie stała się krzywda.

jednak nie robię tego: żal mi tej przyrody oraz jej opisu, kiedy pojawią się służby
i będą to gasić, wiercić całość w dziurze, spawać sens, burzyć zbędny kopczyk

a potem to opiszą, że najbardziej żal najbliższych: promienia słońca, zapachu,
w ogóle całej drogi, samochodu, trudu służb, opisu przyrody, opisu w ogóle.


Mniej

jakiegoś dnia, który inaugurował początek długiej zimy, odludzie i ludzką
jak najbardziej, być może odtąd właśnie ludzką twarz, lusterko

którego zapomniałaś zaczęło pokrywać się szronem


Dzwonek

siedzę w szkolnej toalecie, paląc skręta pozdrawiam siebie za lat piętnaście.
sprzątam w szkole, w toalecie czuję słodki zapach skręta, pozdrawiam siebie

sprzed lat piętnastu. wygraliśmy, mówię, mając w ustach sucho oraz smak
niepoliczalnych klęsk. jeszcze nie jest za późno? pytam tego drugiego

jeszcze nie, mówię, zwilżam usta i wychodzę równo z dzwonkiem.


Na początku był wyraz

następnie odwróciłem się, zakryłem twarz brakiem wyrazu
opuściłem miejsce, w którym moja nieobecność pozostała

niezauważona. miałkie miasto z miałką matką naturą,
nieporzucony papieros, następna ścieżka prowadząca prosto

przez śluzówki, przez krew do tego zimnego, śniącego się
miejsca. na każdym kroku nic, tylko opisy przyrody. jest

mróz i czarno na białym, jakby pokryty śniegiem, wypluty
fragment wyrazu napisany czcionką, której używałaś,

kiedy nazywałaś mnie po imieniu.


Przy słowie

„nic“ dobrze brać wszystko w cudzysłów


Przejście na to

przejście na ty, dotyk, przejście na
policzek, przejście na odejście,

przejście na błagam, nie odchodź,
czy możemy przejść ze sobą na

to? przejście na potwarz oraz
błagam, nie przychodź, przyjście

po odejście, odejście z kwitkiem
dotyku, brawa po dotknięciu, łyk

wódki i od początku. pozwól że
się przedstawię, przejście na to,

swobodne przejście na nikt, odwyk
dotyku, przejście na ja, zajście.

przejęzyczenie.


Agencja nieruchomości

to miasto mi się kurczy, ja kurczę się w tym mieście, to miasto mnie kurczy,
żegna mnie ustami i gestami wypraszających z kolejnych wynajmowanych
mieszkań, brakuje mi ulic, na których mógłbym mieszkać i brakuje mi ciebie.

brakuje mi ciebie, kiedy odwiedzam agencje nieruchomości, w których już niemal
czuję się jak w domu, ale czuję przecież, że świat niebezpiecznie się kurczy, dławi
dym z komina, razi światło w oknach cudzych mieszkań, zatruwa mi przestrzeń

cudze szczęście. tak musiało być, skoro mężczyzna i kobieta z niewielkiego miasta
nagle stali się państwem, musiała nastąpić degradacja do szeregowego obywatela.

wczoraj po zmroku patrzałem w twoje okna, słyszałem jak mnie wołasz.
kiedy odwzajemniłem gest, okazało się, że pomyliłem okna. domy. miasta. świat.

miasto się kurczy, ja rozdrabniam. przejęzyczam to.


Ścisz muzykę

nie słyszysz, kiedy mówię
odchodzę

ścisz to
z nie kocham cię

usłyszysz tylko ścisz
muzykę, kocham cię


Człowiek, który prawie zginął przez Biblię

to prawda: kopnąłem ją, a jedna z jej cieniutkich kartek przecięła
jakąś ważną żyłę.


W środku było słowo

na końcu języka znalazła się nasza przyszłość
coś miałem powiedzieć, może właśnie to

ale dotarło do mnie, kiedy byłem na zewnątrz
bez celu grzebiąc w śniegu, przeklinając środek

pogrubioną czcionką
że się zrzekło


Wszystkie wiersze pochodzą z wydanego w tym roku  tomu Renowacja zbytków (Instytut Mikołowski)

 marcin-bies-dziesiec-wierszy

Marcin Bies – Dziesięć wierszy
QR kod: Marcin Bies – Dziesięć wierszy