Fleczer

Dlaczego, kiedy raz na pół roku idziemy się zeszmacić do Maka,
ziemniaczane łódeczki podaje nam starsza kobieta ze śladami
próby samobójczej na nadgarstkach? Dlaczego, kiedy jem łódki
z zęba wychodzi mi fleczer i nigdy nie wraca? Skomponuj
własny zestaw, sprawdź wszystkie promocje. Śnij.
Odpływa ostatnia nieszczelna łódka, czy dostaniemy się na stronę?
Po wodach grasują szkodniki, dialektyki, karczochy.


Sekrety życia gwiazd

1.

Sekrety życia gwiazd i ten dzień doskonale jest środkiem, celem i radością
porządku w większym doskonałym porządku, porządku radości, w […],
w większym i doskonałym […]                                                           Popatrz,
jak „jak” powoli obraca go sobie w palcach, ugniata lub kruszy,
jak grudkę bliżej niedookreślonego dobra, którą następnie wieczorem,
pieczołowicie pod gwiazdami, niby kolejną gwiazdę,
sobie palisz,
wygodnie leżąc na ogromnym, wyciągniętym, ciepłym grzbiecie
Ergu Chebbi, tego wysuniętego skrawka Sahary jaźni.

2.

„Kto nie spędził nocy na pustyni, nie widział gwiazd”,
tak się właśnie składa, że spędzasz i widzisz,
co potem niniejszym podziwiasz ponownie w swojej
nieruchomej podróży dookoła grudki, po czasie, zimą, w Polsce.
Na swej obrotowej plaży, wieży, nieuchronnie.

Nadpłacając lub zaciągając kredyt na mieszkanie lub podróże
jako miejsce (destynację) (och, jest li taka Wyspa?)
gdzie bogata mniejszość strąca w jaką przepaść biedniejące masy?

3.

Żartowałem. Tam w ciszy patrzyłaś w górę, i było 000000000000000.
Dużo zer. Punkty i miejsca między nimi puste, gigantycznie i katedralnie zaprojektowane,
tak że oddechu nie starczy, by się nim w tych kilku dostępnych tchnieniach odbić od sklepienia.

Zamieszkanie w ciepłym drżącym powietrzu „gdzieś pomiędzy” przynosi bezpieczeństwo.
Po drugiej stronie widać falujące ogrody roześmianej biedy, miłość drobnych zamieszek
i mętnych jezior, utarczki trzyletnich krytyków na rowerkach i śmierć; z drugiej strony, od teraz,
cóż mogłoby ci się stać; to w tobie jest źródło.

Na co liczysz?

4.

Procent i prom. Do gwiazd.

5.

pal, 1111111111111111111, cel, życzę ci częstych, udanych,
radosnych i suchych skoków przez najszerzej pojęte
& naturalnie salt pod sufit. Twój
sufizm & zerojedynkowy satanizm (na rzecz tropikalnego lasu!) znajdziesz w ekwipunku.

Feng Shuj wymyślili chińscy złodzieje, żeby lepiej orientować się w mieszkaniach.

Co wykradali? Złote runo, którego nie ma.
Czym jest mieszkanie? Życiem. Życie niech
płynie, jak niebieska krew i ad
astra, krew niech „spoczywa”
na dnie szuflady, jak mydełko.


Warszawa

dla Tomka Szewczyka

Wszystkimi kanałami, jak batalion „Zośka”, dam, bo pożałuję.

Spotkanie z tym, co poprzednio się spóźniało, a teraz umyka nad browarem
w „Pracowni”, gdy zapamiętale peroruję. Tomek rozkłada nam łóżko,
kiedy składamy wizytę: „Ta poduszka jest świeża,
ale śpię w niej.”
Śpiewniej.

We śnie składam wizytę nowej siatce ulic, obok każdej jednej, druga ulica widmo,
trochę siewnej, jakiś Dom pewnej Kultury.
W gąbce snu mam tu wszystko, nawet naj-
mniejsze, najcieńsze etniczne i religijne mniejszości, sen sobie natychmiast
skrzętnie zapominam.
Cygan w przejściu podziemnym nagabuje do zakupu żyletek.
Nowa siatka, pewne ręce, sprawne nadgarstki. Śni mi się potem, jakby oddawał przysługę.
Czarnymi oczyma pyta: „To twoje?”.
Cięcie. Rano domofon budzi wysoko w pustej

kawalerce na Żoliborzu Tomka.
Nie odbieram; bo to ja dziś
na Żoliborzu udaję, że mnie nie ma.
Chwilę później idę w słońcu wzdłuż rzeki:
jako wieczny partyzant śpię w niej (z wiosłem). Nawet jeśli w poprzek,
przez most, na Pragę, to i tak w podróży
do morza, wraz z włosem dobrodusznie
spłukanym wcześniej przez kogoś po kimś
z umywalki, w kawalerce, wysoko. I nagle
spotkanie z tym, co poprzednio się spóźniało:
agrafkę ze stolika IKEA w kawalerce Tomka
bezwiednie chowasz do tylnej kieszeni,
by na Placu Zbawiciela ukłuła cię w dupę.

To twoje?


Kwiat paproci

Styl jest obligatoryjnie związany
z tekstem jako terenem swojej manifestacji.
W galaktykach eliptycznych nie istnieje wyraźna
granica między ciałem galaktyki a halo.
Poznaj seksowną córkę swej przyszłej macochy,
Wasza Zapobiegliwości – będzie to poezja.
Po wierszach buszują zarodniki, galaktyki, paprochy.


Zwrotnik

Żeby pomylić wielbłąda z grudą haszu, trzeba by być szejkiem waniliowym.
Co innego znowuż zmylić pogoń, kiedy lecą ostatnie komety za McDonald’sem.
Co innego, co się wtedy stanie. To się niniejszym nie odstaje i wyświetla
w naszym teatrze cieni teraz.
To bardzo ważne, że zostawiłaś gdzieś zapalone światło. Będzie cię trzymało
i nie pójdziesz dalej w lej ciemności (ten lej masz na stanie), lej,
który właśnie się otwiera pośrodku mieszkania między tobą a drzwiami,
do których ktoś się dobija albo dobijał przed wiecznością lub najpóźniejszym wieczorem.


Word

„Słowo”; odległość między głosem spikerki
zapowiadającej pogodę, a uderzeniem pioruna
następującym po nim. Głos cienki,
jak włos na głowie, który się od niego jeży.
Obśmiane popierdywanie klasyków nad słowem.
Wszystko podwieszone, złapiesz rytm i jest tak,
jakbyś gładził tynk, ledwie dawał cynk.

Nie siedź do późna.

Między tybetańską mandalą, a zdjęciami bobrów,
kiedy jedno z piasku, drugie o grubym ziarnie.
Tablica przeważnie czarna, czasem wyłania wzór.
Ślęczysz nad szlaczkami. Na tapecie ładnie
prezentuje się pulsująca iluzja i kosz.
„System się zawiesił”.

To była prawdziwa rozkosz, sir.

Tymczasem zwisasz na krawędzi skały
zawieszonej w kosmosie. Chwila całkiem spora,
jak plama atramentu w zeszycie, lecz już jej
nie ma (chwili? plamy? spikerki?).
Chwiejnie upuszczasz ją, jest sympatyczna,
fotogeniczna: dokonana.

Nanana-nanana.

Kuba Niklasiński – Sześć wierszy
QR kod: Kuba Niklasiński – Sześć wierszy