Bajki polskie
Biedny niedźwiedziu, gdybyś w mateczniku siedział,
nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział.
Mateczniki wycięto z korzeniami. Wytyczono asfaltowe dróżki,
chodniczki, każdy może zwiedzić były matecznik suchą nogą.
Podniecenie zwycięża atawistyczny lęk. Niedźwiedzie wymarły,
pogromcy rulez.
Badacze puszczy rekrutują się z potomków niedźwiedzi
i pogromców. Z genami dostali instynkt tropiciela.
W samym środku puszczy zapomniane jądro ciemności
czeka na odkrycie.
Co jakiś czas, w przypadkowej kolejności, otwiera się pułapka.
Ostre zęby zatapiają się w żywym ciele. Sznur zaciska się
na gardle. Zostawia ślad.
Decoding society
Czytam Doctorowa i potwierdza się to,
co zawsze czułam: fantastyka to prawdziwa poezja.
A poza tym kreuje nasze życie. Iluż to pisarzy
okazało się prorokami. Trzecie oko to trzecie oko.
Pisze: jak to jest być odczytywanym! Jak to jest
trzymać w swoich rękach kod źródłowy ukochanej
i szczerze żałuję, że nie opanowałam języka programistów.
A przecież miałam szanse. I instruktora.
Calderon de la Barca mówi mi, że życie jest snem,
nic nie istnieje poza pustą przestrzenią i mną.
Podejrzenie, że jesteśmy tylko czyimś snem lub instalacją,
zagnieździło się we mnie już dawno. Matrioszka czy matryca,
na jedno wychodzi. Na kolejnych poziomach
ktoś porusza sznurkami.
Bo inaczej, jak wytłumaczyć, że otrzymuję polecenie:
„zainstaluj sobie Keatsa” i budzi mnie do wykonania.
Hej, podaj kod!
Krąg
Edward ma mało wyrazistą twarz,
która nie zmienia wyrazu,
kiedy okazuje się być kimś całkiem innym.
Skaut nagle przedzierzga się w krwawego macho.
Twarz pozostaje ta sama.
Podziemny krąg? Tak, ale tak zamaskowany,
że nikt nawet nie podejrzewa jego istnienia.
Wypolerowany połyskuje ciepło,
dając złudne poczucie bezpieczeństwa.
Demon Edwarda energię czerpie z gry.
Ognie piekielne w dzisiejszych czasach?
To brzmi jak conspiracy thriller.
Niełatwo przekroczyć krąg. Ciepło kusi,
pająk udaje muchę równie udatnie jak Edward.
Twarz pozostaje ta sama.
Odbicie
Ten rudy kot z okna naprzeciwko
przypomina mi wałęsające się wszędzie
izraelskie czy egipskie koty,
tyle że na ich żebrach można by
grać jak na cymbałkach.
Z leniwą obojętnością zawodowego zabójcy
spogląda na świat przez kraty.
Od czasu do czasu sprawdza,
czy szklana ryba na szafie zmieniła pozycję.
Sztuczny kot na prawdziwej sprężynie?
Prawdziwy kot na sztucznej sprężynie?
Który trop wolisz? Co woli kot?
Klio i Jaskółka
Tysiące ludzi wyżyło bez miłości, nikt bez wody, mówi Auden,
ale po kilku dniach nieprzerwanego bębnienia te słowa
nie budzą we mnie zaufania. Jestem niemal przekonana,
że brzmią fałszywie. Czas ciągnie się jak guma,
a ja nie śmiem zapytać Klio, czy błogosławi poetów,
skoro nie byle kto, bo znów Auden, twierdzi,
że nie wygląda na taką, która ich w ogóle czyta.
Inni też nie czytają to pewne, wpisując się bezbłędnie
w audenowskie przeczucia. Kim jest Klio?
To już historia. Pora zejść na ziemię i robić swoje
najlepiej, jak się da lub nie robić wcale. Obniżyć lot
to przecież zwykła nieuczciwość.
Czy to aby nie sprzeczność? No dobra, umówmy się,
że latamy lotem koszącym, jak jaskółki. Cała rzecz
w perfekcji. Precyzyjne tory lotu wrosły im w krew,
gorzej z nami. Byle werbel o parapet tnie nasze trajektorie
na równe, krótkie odcinki, nudne, jak flaki z olejem.
Żegnaj fantazjo! Spadamy z wysoka, ale bez wstydu.
Wolno przecież każdemu wybrać swe zajęcie
porzucić naraz gwóźdź albo roladę,
kiedy przestanie już sprawiać przyjemność.
A kiedy ziemia jest już za blisko, mocno się odbić.