Sól tej ziemi

Spłynęli pod powierzchnię miast wraz z ulewą.
przepuszczalność gleby jest winna, wsiąkli.
przypuszczalnie w studzienki, w zaszły wiek.
jak rytualne osocze
liznęli schody i krawężniki
wymyły ich residua.

słyszeliście, jak wsiąkali?
grymasy nosiły odcienie aryjskie,
gdy obok płynęły czasy.
publiczność skamieniała,
a nam zabrano frywolność.

jątrzący brak
wśród świateł na pustkowiu.
zmęczony nadmiar jak długa kreska koki,
jak skraj puszczy, po której wycięciu płaszczy się pole.

Pozostaje nam uspokoić się, przyzwyczaić
do noża i gazu, do mgły.


Do hipstera

kiedy zaczniesz kopać grządki
na nieswojej działce, wynajętej,
albo na dziko, i sadzić tam ekowarzywa,

nie zapomnij o trzech rabatach:
wolność równość braterstwo.


Szepty, a potem skały

W dużym uproszczeniu, a potem w znoju.
W zmęczeniu liści, foteli i monstrancji.
Oto gwarancja godziwych trunków.
Mszalna.

Przymierza tutaj odstają swoje,
warunki roją senność albo ruch nozdrzy.
Przed państwem czarna wizytowa suknia.
I biała blaszka z pleksi.


***

w moim ogrodzie
trzy paprocie
każda inna
jestem im winny pamięć

ale nie historyczną

x
w moim ogrodzie
radyjka szum
tło melodyjki
miła oku powierzchnia

x
w moim ogrodzie
stateczność i sen kota

prawie Szymborskiej

i laptop, i pralka
zbyt długie spanie
żelastwa

x
w moim ogrodzie
nikt nie gotuje, a szkoda,
mogliby przybyć krisznowcy
z ofertą

pija się za to kawę i płynne złoto
(nie mylić z nędzną peryfrazą piwa)
inne trucizny

x
w moim ogrodzie
wstrzymuje się zmierzch,
a noc ma długi dystans
przed sobą na szlaku

x
mój ogród się zmniejsza
gdy go zasiedlam roślinami
z dymu, z papieru mâché
są jak anima, jak teatr cieni

x
mój ogród, moja słabość
do oswojonych zwierząt

gościniec i buduar, schronisko
i jeszcze lenno, gdyż wraca ogrodnik

by wyjąć rośliny z korzeniami
z odpowiednio opisanych donic,
których już minął termin ważności


Marcin Czerwiński – Cztery wiersze
QR kod: Marcin Czerwiński – Cztery wiersze