Dla Łukasza Gawłowskiego

W kosmicznych pasmach Oriona, w szybie gdzie asteroida Mangijska przeczeszę Ci fryz, a orbita odegnie się od zgniotu czasu Centaura Siwego, wektorem przyszłości, kursem proroka Euzebiusza zwanego Gwiazdą Anyżu, który wisi nad jaskółczym gniazdem tkanek i cząstek zderzonych z koniecznością, ale nie z przeznaczeniem – uśnij. Autarchia już dawno powieziona jest po siole. Zostaje dostęp do Oraculium, choć jej idea, zniesiona dekretem Tyberiusza tysiąc sześćset trzydzieści dwa lata temu sprawiła, że prorocy uwierzyli w lurę luny i zaczęli udawać, że to jest światło, że w słoikach znajdowali jedzenie, Pamapolu!

Kancera w klaserze manteion spowoduje, że każdy Twój list będzie wybrakowany, Łukaszu! Milczenie twoje nabawi się odleżyn, zejdzie mu z czoła skóra, o ile w ogóle jutro będzie możliwe, bo co gorsze być może niż nic specjalnego? Ile można prosić, nie będzie ci dane, deszcz będzie po tobie spływał, kaptur ciążył skroni i nie będzie innego wymiaru, wyrocznia nie będzie miała zasadzki. A teraz muszę już iść, zamknąć portal. Pełznie twoje poznanie, wlecze się do faktorii run, dowlec się nie umie. Najpierw jest bobo, potem udręką. Nie dobrze, ale zawsze to coś no i oby nie brak było nic, tak?  Będziesz się skarżył, nie ty ostatni!

Zużyje polietylen, kiedy moją folię życia wykorzysta się na posłanie dla psa odebranego z uśpienia, Azorku, poza płotem też od dziania boli głowa. Tym się nie martw. Tym spawem. Nie możesz żyć tylko dnem, bo tam się zbiera muł. Możesz myśleć mową, spoglądając od strony języka niech uczynek zwycięża a dobro fika. Nie zrozum mnie źle, to już lepiej wcale. Kapłan nic nie musi, ale może wiele od więcej, choć pozostawia to w zasięgu komórek i wzroku. Bądź jak kameleon kontekstów i wdowiec obcych narzeczy. Istnieje ścieżka równoległego czasu i wieloświat. Zobacz , od teraz, już nic, nie będzie, takie samo, Gawa!

Zadili gawo te ziemejo świętokrzysko to poszło takim ściegu nie gęstym i się ubabrało na zicher mocher bo taki koń to nie jest jaka bladź przypadkowa kandyba na glanc chuchana przez nie jednego domownika szczo lysz siodło i chabeta pucowana a jeno na szkwała  gotowa a teraz bronksuj buksu rajkami ziemniakami i marchwią, a żeby nie wiem co i brukwią. Gancia sensylia, co wy na to psy? Grandzisz koniku, albo geisz to pesto do żłoba nałożon będzie. Potem przyjdzie Teku i Toku i sprzedacie im bycy po dziwimć. Miej z tego dużo mo, i o procent zadbaj, bo to co we krwi to w sercu, a nie tam mocny w gadku, co w

kieliszku. Za agawy zauszników, czerwonaki wiązów, za war ligaturą empor szeląg wręb. Co byś uprażył makuchy i posmarował odpowiednio diakowi zazulom herabela, Barwinem kowarowa. A skąd ty maszrom bierzesz i sorczymy, Oćma? Dzieża na loża, wecujesz brusek i popławiasz oskołę, Ali ty depli atorkapu, dobrze, winszujo Wam, młodzi! U nas robota rwe konus piertolon, za dużo żem tu zboża sypnął, Łukaszu, synu, wiem, że kląskałeś kralce Sylwiuszki, żeś smakował dekokty w retortach, Babuszka was certoli tyż, niech noc nakłada na gramofon księżyca swój krążek, niech śpiewa: „Nasza jest noc / I oprócz niej nie mamy nic / Więcej nam nie trzeba”.

Krystian Spaw – Spawanie (wiersz weselny)
QR kod: Krystian Spaw – Spawanie (wiersz weselny)