Było sobie
rozlane mleko miasta
którego brzeg blokiem
zarasta osiedlem
betonowym borem
kroplą w nim jestem zduszoną
pływam pływać nie mogę
ściśnięty miażdżony codziennie więcej
otaczają mnie wody ze wszystkich stron
wzniosłe mury miasta za którym
przestałem tęsknić
już go nie widzę
ręce ciasno przy sobie wzdłuż
przylegam do innych i czekam
patrzę do góry i boki
ptaki niebo słońce
gdyby teraz przechodził Bóg
nie mógłbym go złapać za nogi
mógłbym najniżej ugryźć
a on przeszedłby niewzruszony
obojętny architekt świata
zerwałby się wiatr i wyrwał mnie stąd
dyfuzjo przyjdź wołam
przychodzi i tworzy zjawisko
odrywa mnie wraz z innymi
toczymy się śnieżną kulą
nabierające rozpędu konie
w sile huraganu rzuceni na brzeg
jak ziarna szukając miejsca
w przypowieści
zapuścić korzenie
14.10.2021
Atlas miasta
wyobraźnia moją drogą
nie brakuje mi Niczego…
spaceruję po betonowych pastwiskach
miasto rośnie coraz wyższe szersze
pożera gminy z płotami
produkuje niskie ogrody i malutkie
kurczące się i znikające za nimi obrazy
czytam że nazywają się
kieszonkowe
pochowane trójkąciki dodaję
plasterki sera
patrzę i trudno schować w pamięci
kieszonkowy ogród
ogarniam półkę
dotykam książki po plecach
odnajduje tytuł
kieszonkowy atlas świata
14.10.2021
***
w coraz większym mieście
jest mi coraz ciaśniej
urwałbym się do lotu
ale tak żeby każdy słyszał
trzask wybitych szyn
po których codziennie
tu tam i z powrotem
a później niech wszystko
wróci do formy
mnie już nie będzie
14.10.2021