„»Tylko ziemia powinna powracać do ziemi«”

„[…] umfängt die Nacht
sterbende Krieger, die wilde Klage
ihrer zerbrochenen Münder. […]”

[„[…] noc pochłania
konających mężczyzn, wyjącą skargę
ich rozgniecionych ust. […]”]

Georg Trakl, „Gródek”

Zimne opary nad ogołoconą ziemią, gdzie niedawno leżały płachty złotego, żółtego, brązowego bordowego, cynobrowego, buraczkowego. Wilgotne gałęzie. Wilgotne grudy.

Serce wyrzuca z uszkodzonego ciała krew na odległość do 10 metrów.

Piszą do dalekich bliskich: „Ciała z pola zbierają sanitariusze obu stron, milcząco; niezebrani ranni gniją w błocie – ciągle brzmią: chcą, żeby ich dobić albo zabrać; w ranach są muchy i nitkowate żyjątka”.

W pasie niczyim objedzone szkielety trzaskają pod nogami; ręce dotykają papki jelit, niżej: piszczeli, wyżej: oczodołów, są konserwy, całe albo przestrzelone.

Zabierają je gnijącemu w błocie błotu, niosą je do poranionego błota, niezdolnego do zdobycia pożywienia, będą je karmić, będą jeść sami.


Białe worki

Pod główne wejście podjechała furgonetka. Wysiadł człowiek, bezceremonialnie wywlekając jedną ręką puste nosze, a potem wlokąc je przez korytarz.

Wkrótce wracał: ciągnął za sobą te same nosze tym razem z ładunkiem osłoniętym materią białego worka. Domyśliłem się, że są to zwłoki, co zostało potwierdzone spostrzeżeniami: pomocnika w lateksowych rękawiczkach oraz napisów na białej brudnej burcie i tylnych drzwiach samochodu: „Saniko” – w lodówce tej instytucji złożono kilka miesięcy wcześniej mojego pseudoojca.

Worki na trupy nie są czarne, przynajmniej nie wszystkie i nie wszędzie – być może dlatego, żeby nie podsuwać na myśl obserwatorom zbyt jasnych podpowiedzi.


„Wiosenne wody”

„წინწყარო ჩამოვიარე,წინყარო.
წინ შემხვდა ქალი ლამაზი,
კოკა რომ ედგა მხარზედა.
სიტყვა უთხარ და იწყინა,
განრისხდა, დადგა განზედა!”

[„Szedłem przez Tsintskaro,
Spotkałem tam piękną kobietę, z dzbanem na ramieniu.
Powiedziałem do niej słowo,
A ona obraziła się,
Rozgniewała, odeszła!”]

Na rynku trwa uczta. Świnie, szczury i myszy skaczą po stołach i biesiadnikach; tańczą między nogami z drewna lub mięsa.

Spowolniony ruch skrzydeł jest jak oddech, z którego wykwita ta pieśń.

„No tak, tak było, o ty, było; jednakże teraz czas przesunął uczucia, przesunął sytuację.” Statek porusza się po lśniącym tłusto jeziorze. Powietrze jest mroźne, rześkie, iskrzy się.

Czas się przesunął; przesunęły się sytuacje. Wzrok traci zainteresowanie. Tęczówka matowieje. Wieniec mięśni i skóry obrysowujących oczy wiotczeje. Głowa powoli obraca się.


Samoniespełniająca się przepowiednia

„Czy chciałaby pani mnie o coś zapytać? W horoskopie w magazynie »100 rad« napisano, że młoda kobieta będzie potrzebowała mojej rady, a widzę, że jest pani nienadgryziona zębem czasu, a także że w oczach ma pani zagubienie bezdomności egzystencjalnej. Dostrzegam również, że nie chce pani mówić z nieznajomym i dziwnym, możliwe że wariatem, do tego mającym intencje szkodliwe dla niej.”

Ma nieprzepisowo założoną maseczkę. I niepotrzebnie obrysowane oczy. Jest w tej minie i tych narowach jakieś przygarbienie i dziewuchowska prostacczyzna.

No ale spodnie z czarnego lateksu, czerwony płaszczyk i botki na koślawo ustawianych stopach są raczej w porządku.

Znowu innym razem: kurtka w kolorze zgniłozielonym. Maseczka noszona prawidłowo. Ręce – te okna duszy – ociekają seksem. Włosy. Jakby zaniedbane. I jakby żyjące własnym życiem, niezależnym od woli centrum w Houston.


Wiosna

Wiosna puchnie. Wilgoć osiada na każdym atomie powietrza, a nawet na próżni między atomami.

Koń bez jeźdźca ocieka wodą. Kopie przednią nogą odbicie w kałuży. Odór śmieci. Żwir i szlam. Przylepione do nich strzępy rękopisów, na których można rozpoznać litery stawiane szybko i przez to jednorodne i jednorodnie.

Trajektoria akcji serca podchodzi skrzydłem noża pod gardło, gdy do oczu wpadnie obraz przechodzącego przez podwórze listonosza. Pojawiają się czerwone paciorki na szyi.
Piotr Tomczak – Teksty
QR kod: Piotr Tomczak – Teksty