przekrzywiony pocałunek
odkąd nauczyłam urodzajne płuca
chełpić się krwiobiegiem
odkąd cień znicza
znaczy drogę ku pobocznej zmarzlinie
sny stają się przestrogą
dla marzeń
wspomnień odebranych dziecku
które nie rozumie jeszcze
śmierci
z uległością zapisuję na pięciolinii
blizny bełkotliwej pieśni
dedykowanej tym którzy wciąż nie sprzedali
jaskrawości
pożądając ostatniego przekrzywionego
pocałunku
pragnąc skóry
przypalonego placka słońca
zmuszając do uległości
uśmiech
konam w obłędzie
na przygotowaną dla mnie kołysankę
z ust wyrodnej nauczycielki
której pokuta
jeszcze raczkuje a starość zaciska wargi
niezadowolona z pracy
na trzy czwarte etatu