Niedośpian. Pomruki marcowe

Nadszedł moment, że nie wiadomo co przyjdzie.
Rok temu mirabela jaśniała, wystrojona,
nad nią ptaki przenosiły gałązki. Kichaliśmy z impetem
na pyłki drzew, rozpędzając cienie i chochoły.
Teraz śpimy nerwowo. Zastygamy w zgrozie przy oknie,
gdzie w doniczce półprzytomny jak my, nakrapiany
niedośpian snuje różowe teorie.
Więcej w nim soku, zieleni, mocnego snu?
Piksele liści psychodelicznie przecierają
szlak chlorofilowy. Z wilgotnej ciemności niemrawo
przebija się ciche pukanie.

Uważnie, by nie przegapić właściwego momentu,
gotuję jajko. Gałąź kasztanowca ukradkiem
wychodzi po ścianie z wysokiej szklanki
animowana siłą rozczapierzonych pąków.


Czas księżyca nawołującego wody

występują z brzegów, mówią językami –
jak wiecznie szemrząca obecność kobiety
nie da się im
być po cichu

zwierzęta niespodzianie stają się czymś innym
kotu wydaje się, że jest psem,
wyje przez sen

księżycowe triduum wzywa nawet wody
w kolanach starszych ludzi
wirują

niespełna pięcioletni syn mówi do mnie
wiesz mamusiu
słyszę szum łez w twoim oku


Irbis

Gdy dźwięk spotyka się z dźwiękiem blask z cieniem
materia z materią, wszędzie tropimy zawzięcie
dwie białe gwiazdy jej nóg…

Mówi Pan Biały Niedźwiedź, ja na to
Biała pantera.
Krąży obrysem ścieżek, zbacza znienacka z kursu, wodząc nas
lunatyków po kołach cyrkowych aren.
Dla niej wystawne przyjęcia w ogrodzie. Ciemna noc, lampa pełni,
szukane z namysłem niebo bez chmur. Wszyscy się w to włączają.
Wystrojeni na biało, jedzą białe warzywa i wyłącznie białe
sery. Wygrywają konkurs na złowienie śnieżnobrzusznej ryby.
Sadzawki pełne oczu, można płynąć łódką i wypatrzyć perłowy
naszyjnik, który ktoś wrzucił na dno jako skarb. Aby go wydostać,
trzeba przebić się przez lustra. Nie każdy tak może i nie każdy
wróci nieunurzany z tych sennych loterii i bachanaliów.

Ona patrzy czujnie, mruczy, powarkuje. Jak się jej przypodobać?
Nieznane przychodzi samo, czy trzeba na nie polować?
Czy zauważa leżących w zaroślach, tropiących ją w odległości jednego
skoku?

A kiedy już nie ma tajemnic objawia się w zwykłym szlafroku
Poprawia nam sny pod głową zamyka książki otwarte – …
Irbis na miękkich łapach cieniem zaznacza teren, przemyka
pod powiekami jak cicho prószący śnieg. Jej futro w deseń opadłych
kropli wyiskrza opiłki łez, po które stajemy w rzędzie
i przełykamy karnie.
Na koniec skreślamy szanse, że można jakoś ją podejść. Wymęczeni, bladzi,
nieszczęśnie pomni, że śnieżny niewielki kot ma dziewięćdziesiąt trzy procent DNA
białego tygrysa

i nie ma przed nim ucieczki.

(Cytaty pochodzą z wiersza „Biały niedźwiedź” T. Karpowicza)
Aglaja Janczak – Trzy wiersze
QR kod: Aglaja Janczak – Trzy wiersze