Kiedy nagle coś spada i z ratunkiem przychodzi Gordon Sumner.

Przyszła pora, żeby zacząć wysyłać wiadomości w butelkach do znajomych, o których istnieniu zapomniano lub zawieruszyli się, bo postępująca utrata wzroku zawęziła pole widzenia.

Zaczęło się od powodzi. Zmyło z powierzchni ziemi całą dzielnicę, woda zalała malownicze rynki miasteczek położonych w kotlinach.

W zwolnionym tempie widać, jak woda wdziera się do miasteczka i ciągnie za sobą sparaliżowanych ze strachu hodowców owiec i zbieraczy grzybków halucynogennych.

Uchodźcy z terenów zalewowych wspinają się z mozołem na wzgórza i patrzą w osłupieniu, jak pod wodą znika malowniczo położone osiedle domków jednorodzinnych.

Ekipa telewizyjna macha z pokrytego czerwoną dachówką bungalowu. Helikopter straży pożarnej krąży nad nimi puszczając dla otuchy piosenki Johnnego Casha.

Ale to dopiero początek – środkiem rzeki, która kiedyś była potokiem płynie butelka z wiadomością. Nikt nie zna jej treści, ale przeczuwają, że to dopiero początek.


Chór pielęgniarek ze szpitala świętego Józefa przygotowuje panią McDonaugh do operacji wymiany stawu biodrowego.

Pani McDonaugh przyleciała z Dublina, bo na wymianę biodra w Irlandii musiałaby czekać trzy lata. W jej wieku, Pani McDonaugh ma 73 lata, każdy rok liczy się potrójnie i nie wiadomo, czy gdyby nie ta operacja mogłaby tańczyć w sierpniu na weselu prawnuczki, a tak bardzo chce jeszcze raz z Panem McDonaugh, lat 79 zatańczyć jiga, albo „Rocky Road to Dublin”.

Ubrane na niebiesko pielęgniarki stroją mandoliny i zaczynają z walijskim akcentem śpiewać „Tommy McDonagh”, a Pani McDonaugh wydaje się bardzo wzruszona.

Po 48 godzinach nasza bohaterka ocknęła się z narkozy i jest bardzo szczęśliwa. Lekarz mówi, że z tym biodrem będzie mogła jeszcze tańczyć na weselach wszystkich swoich przyszłych prawnuczek.

Pani McDonaugh nie wie jednak, że w sierpniu będzie mogła tańczyć tylko u siebie w ogrodzie.


Przeglądając materiał do nowej książki.

Powinien być Thelonius Monk, a ciągle wyskakuje Miles Davies.
Co to za playlista? Tytuł nie ma nic wspólnego z zawartością.
Cygan, zamiast Anarchisty, trąbka zamiast pianina, zielone zamiast niebieskiego albo czerwonego.

Krew z nosa i echolalia.

Ssę palec rozcięty spinaczem, zastanawiam się nad pantum
recytowanym przez starego wariata pod kościołem zamienionym w przedszkole.
Podobno kiedyś był portierem w Hotelu Lautréamont,
ale pewnie zmyśla, jak oni to mają w zwyczaju.

W końcu osiągnąłem pewną symetrię i równowagę, wszystko dzięki planom pracy,
harmonogramom, a także godzinie policyjnej.
Jestem na tyle spokojny i skoncentrowany, że potrafię w półmroku odczytać tytuły na grzbietach
książek, bo możliwe, że kryje się w nich jakaś wróżba.

Kilka dni temu spotkałem starego znajomego. Nie jeździ już na wózku.
Rząd za zasługi na Falklandach zafundował mu tytanową protezę.
I co, zostajesz? Zaskoczył mnie pytaniem.
Tak. Odpowiedziałem.
Czy to ważne, gdzie mają cię w dupie?


Gonzo

W nocy walijskie podziemie rozrzuciło różowe goździki.
Nie dowieźli czerwonych, bo występują chwilowe problemy z łańcuchem dostaw.
Samochody chłodnie utknęły na granicy walijsko – angielskiej i czekają na listy żelazne.
Strony przesiąknęły jaśminem i różami red romance z ogrodu sąsiadki.
Ze szczęścia można wykitować.
Urządzamy domowe getto – od furtki do płotu.
Nie wolno podawać ręki na powitanie, ale można stąd uciec do Krainy Ergetz, wdrapać się na mury
Niniwy, Babilonu i Persepolis.
Ivri onochi. I am black. I am like a panda. Let it be, bo John Lennon nie był hipisem,
A George Harrison nie wierzył w Krisznę.
Po raz tysięczny zakochałem się w Emily Bronte, Emily Dickinson i napisałem listy z przeprosinami do
Lorda Byrona, Williama Faulknera i Daniela Defoe.
Tylko kotka, którą nazywamy Kit-Kota, Kotanga, Kotabella, Kota San, Kota Łata dalej szlaja się ze
swoim wykastrowanym chłopakiem zagryzając młode wróble i smoki.


Starsza Pani z Herefordshire opowiada mi o swoim polskim chłopaku z 1940 roku.

Kto to widział, żeby całować kobietę w rękę?
A może był tylko snem, który rozmył się nad ranem, zostawiając
niepokojący zapach lawendowej wody po goleniu na poduszce?
Od tamtej pory każdy Polak kojarzy mi się z lawendą, dziwnymi
manierami i umiejętnością porozumiewania się bez słów.
Zresztą, powiem ci w zaufaniu, że język służył do innych rzeczy, niż
strzępienie go na uprzejme pogawędki w towarzystwie ciotek przy
herbacie i komentowanie zaskakujących postępów Pana Hitlera.
Nie, to nie mogło się udać, zresztą nikt na to nie liczył.
Później przyszli Amerykanie, ale żaden z nich nie pachniał lawendą.


Nagroda imienia Ho Chi Minha za zasługi w utrwalaniu wartości humanistycznych i rozwój literatury na pograniczu Nepalu i ChRL.

Wy mieliście swing i rock&roll, coraz bardziej duszące powietrze i rewolucję dzieci z dobrych domów znudzonych konsumpcjonizmem.

Góry stały niewzruszone.

Robiliście różne abrakadabry i przyjeżdżaliście deptać ścieżki, bo przecież nie przecieraliście szlaków.

Góry stały niewzruszone.

Przyjechaliśmy na wesele do naszych krewnych, których przodkowie nożami khukri wyrzynali wam przyszłość w Tobruku, o którym mało kto u nas słyszał.

Góry stały niewzruszone.

Z naszej wioski jest daleko i do Lhassy i do Katmandu.

Tomasz Kościkiewicz – Sześć wierszy
QR kod: Tomasz Kościkiewicz – Sześć wierszy