Zbyt długi artykuł w Wikipedii

Gilbertowi

Stoję znów przy drodze krzyżowej i łapię autostop,
chociaż nie zjechałem bynajmniej do Jerozolimy.
To nic, że boli. Pierdolę znane wszystkim techniki
nakłuwania palca i kropelką swej krwi, rzuconą

sobie do stóp, potwierdzam wygląd oraz smak stolicy
śmierci. Pan Bóg ciągle powtarza: „Żywyś, żywyś, żywyś!”.
Przykazanie „Nie zabijaj” raptem przesunęło się
na pierwsze miejsce na tablicy. A to – które, owszem,

do tej chwili było na czele – przegrało z innymi
i spadło do skorumpowanej, amatorskiej ligi.
Wydobywam rumuńskie, discopolowe akcenty

ze smartfona. Armia Krajowa gromadziła centy?
Im bliżej cmentarza, tym lżej potrącam swoją lirę,
lecz ostatnie szarpnięcie struny będzie głośne, silne.

7 grudnia 2020


Jezu, uważaj!

Łysina Tetmajera, łysina Baudelaire’a!
Wąskie usta Charles’a, Kazia wąsy sumiaste!
Powieszę się na muszce, wiosną zmartwychwstanę.
Krawat to pępowina, której nie odcięłaś,

bo wierzysz, iż zewłoki łączy z Panem Bogiem.
(Jezus uważa, by nie spaść z krzyża na mordę).
Pechowe spadanie cegły ku czyjejś głowie
jest próbą przemytu paczki tam, kędy płomień

naśladuje wachlarz. Ty, wypuszczony wcześniej
z piekła za złe zachowanie, otwórz kopertę
w nadziei, że będzie znów nadpłata. Ktoś – kto już

wyszedł z długów, od komornika się uwolnił –
rzekł: „Kocham, równie, jak ów poeta z Zachodu
Saint-Amant, co podążył za damą do Polski”.

4 grudnia 2020


Wojna o fotel trwa

Szanowny Panie Karolu! Wciąż jestem zdziwiony,
że w Pańskich pocztówkach literackich z listopada
pojawiła się (bogatsza o słowo „pisania”)
kopia e-maila, którego Pan, człowiek widzący

więcej, wysłał do mnie bodaj na początku września.
I odnoszę wrażenie, iż jest to oficjalne
pożegnanie z moją skromną osobą. Tymczasem
okazuje się, że droga (innych też) jest jedna.

Niedługo po wydaniu „Elegii na własną śmierć”
trafiłem do szpitala z powodu zakrzepicy
żył głębokich lewej kończyny dolnej. „Już po mnie!”,

myślałem, dusząc się. Niech powiedzą buntownicy,
kim są ich rodzice, a będę wiedział, jak wiele
dobrego zgodnie z konstytucją uczynię jeszcze.

5-6 grudnia 2020


Bóg nie wymaga faktury (wersja 0.9z)

Ażeby zostać honorowym obywatelem
nieba, trzeba odprawić przynajmniej jedną gwiazdę
z kwitkiem (polecam odesłać z nim samego siebie)
i przed nadejściem hitu oczyścić dyski twarde.

Edytując film o Panu Jezusie Chrystusie
(wygląda na to, że nagrała się sama ciemność),
nie zamazuj twarzy, tylko dłonie, stopy i bok,
by obyło się bez zabiegu. Gdy połkniesz znów lek,

na swym krzyżu (pomalowanym świeżo cudzą krwią,
zajętym) prześpię się. Chcę, śniąc czyjś koszmar, odpocząć.
Zapomniawszy dwa poprzednie dni, dostałem gratis

nieświadomość wszystkiego, co dzieje się w tej chwili.
Ksiądz, czekając na zwrot hostii do ust powkładanych,
nie wie, że Krzysia z Krzysia już dawno wypędzili.


A co ty zrobiłeś dla poezji polskiej?

Sprzedaję, kupuję. Interesuje mnie tylko
elektronika. W domu działają jednocześnie
róże sprzęty, na przykład komputer, telewizor
i radio. To, co martwe, jest zjednoczone wreszcie

w każdym członku tej rodziny, zaś z podwórka żaden
dźwięk nie dolatuje. Pogoda za oknem, która
nie chce być bezwietrzna, jest przygotowana zawsze
na spędzanie grzechów, niczym bydła, do serduszka,

nigdy do podjudzania, rozpraszania listowia.
Kiedy pokój znów wypełnia smród gazów ojcowskich,
firanka filtruje moc znanych nam, niespełnionych

marzeń o marynarskim żywocie. Czy są okna
na świat? Nie, są jedynie kraty na własne wnętrze.
Chciałbym od teraz głosić chwałę samego siebie…


Nie wiem, czego chcę

I głoszę ową chwałę, podczas gdy trwa czas wspomnień.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio się myłem. Nie wiem,
kiedy znów się umyję. (Nie jest to prawdą, bowiem
wziąłem kąpiel dziś rano). Siedzę przed komputerem,

z bosymi stopami, w dziurawych spodniach, w koszulce
pracowniczej. Wieczorem spróbuję pobrać wniosek
o przyznanie mieszkania z zasobów komunalnych
w formacie PDF. Facet, któremu komputer

sprzedałem za sto złotych, znienacka dzwoni do mnie
i pyta, czy płytki z Windowsem nie mam czasami,
bo padł mu system. Jakże cię kocham, niepamięci!

Kiedy umrę, ulży wszystkim lub nic się nie zmieni.
Po upływie kilku dni ogłoszenie wygaśnie.
Dusiciel, wąż, wisielec. Naszyjnik Hartwig, szaniec,

nie różaniec.

Krzysztof Bencal – Sześć wierszy
QR kod: Krzysztof Bencal – Sześć wierszy