Nie trudno zauważyć, iż w przyrodzie występuje równowaga wszelkich sił. Z tego też względu nawet zło, z którym nieszczęsna ludzka cywilizacja walczy od zarania dziejów, ma także swoje zastosowanie. Moc zła widoczna w przyrodzie, pozwoliła nam bowiem zbudować ludzką cywilizację, poprzez właśnie zaanektowanie sił, które nam środowisko naturalne użycza. Gdyby nie codzienny przyrodniczy mord, nie zbudowalibyśmy mostów, samolotów, komputerów, telefonów, etc.

Problem jednak polega na tym, że te same siły przyrody przeniesione na ludzki świat, które rozumieć należy jako bezwzględną i ustawiczną walkę o przetrwanie, zwracają się przeciw nam, gdyż status przyrodniczy nie może być traktowany jako plener działań czysto ludzkich.

Jesteśmy na końcu ewolucyjnego postępu, po nas nie ma już nic i nic nie będzie, co rzeczowo wyjaśniam we wszystkich księgach „Miasta dusz”, ale także eseju „Niebyt”, wprowadzającym do idei. Droga naszej cywilizacji jest bowiem drogą do całkowitego unicestwienia, do milczenia, dlatego ponosimy nieustanną porażkę, stając do ordynarnej walki o pozycję, władzę, splendor.

To, co ma nam wszechświat – Bóg do zakomunikowania, to tylko walka o miłość, która potrzebuje zła, zła walentnego, moralnego, by odzierać ją ze złudzeń. Zostaliśmy dlatego rzuceni w czas, aby miłość nie została nigdy przywłaszczona, aby nikt nie położył swoich brudnych łapsk na jej świętym terenie.

Jeśli zło moralne nie służy postępowi, wraca. Upomina nas, wywołuje konflikty i zbrodnie, wojny, itd. Kto by mnie zechciał przekonywać, że się mylę, niechaj weźmie pod rozwagę, że ewolucja zostawia nam szereg narzędzi do obsługi naszego życia, ze szczególnym zastrzeżeniem, że i zło musi mieć swoje zastosowanie. Jeśli bowiem nie możemy się go pozbyć, wytwarzając nieustannie patologiczne substytucje bytu – który zresztą dla wszechświata jest nic niewarty, coś musi być na rzeczy. Jeśli, dalej idąc, patetycznie marnotrawimy miłość w każdej dosłownie epoce, coś musi być na rzeczy. Nie potrafimy się kochać, bowiem miłość nie jest walką o przetrwanie, lecz o umieranie, zaś dobro i zło w komplementarnym rozkładzie sił idą w jednej parze.

Oczywistym staje się fakt, iż nie dostajemy od ewolucji – Boga gotowych rozwiązań. Nie zostały nam rzucone na stół obyczaju. Bóg jest jednak dobry, jest wielki. Daje nam możliwość wyboru wolności, nie pragnie nas skrzywdzić i zniewolić. Dlatego jest obojętny na wszelkie zbrodnie, które zresztą sami wywołujemy. Zostawiono nam wielki dar, lecz boimy się z niego skorzystać, by wziąć odpowiedzialność za wspólnotę, w której żyjemy. Wolność ludzka, wolna wola to potrzeba zwrócenia się przeciw bliźnim, poprzez ukazanie tego, czego nie widzą, nie dostrzegają. Zawsze z kierunkową tendencją, by niszczyć zarzewie obiektywnej zażyłości, gdyż prawda, piękno i dobro są zawsze w trakcie powstawania i nie mogą zostać zarezerwowane dla obłędu racjonalistycznych rozporządzeń. Twórca kocha nas, gdy poszerza nasze zdolności poznawcze, zwraca się przeciwko nam, by zniszczyć ja, które utknęło w czasie. Czas to zło, czas to walka, czas to byt i wstyd.

Słusznie niegdyś powiedział Kierkegaard. Tam, gdzie rodzi się bractwo, powstaje to, co demoniczne, ale nie chciano go słuchać. Zresztą nie bez kozery, bowiem nie udowodnił w pełni swoich racji.

Pragnę wam powiedzieć, że żyjemy w środowisku, które nie zostało dla nas przewidziane jako forma istnienia. Dlatego chorujemy, marniejemy, lecz dalej zaciekle walczymy. Podobnie jak zwierzęta, które przywłaszczyliśmy ze środowiska naturalnego. W przyrodzie nie ma chorób, nie ma problemów moralnych, egzystencjalnych… One są domeną świata podobno ludzkiego, lecz jednak bardziej zezwierzęconego niż za czasów dinozaurów.

Prawo moralne jest z samego założenia irracjonalne. Racjonalnie irracjonalne. Taka jest istota dobra. Jeśli ten gatunek wyłonił się na powierzchnię w cyklu ewolucyjnej drogi, z drugiej strony, biorąc pod uwagę równowagę w przyrodzie, gatunek, który już swą drogę przeszedł, scenę ludzkich wydarzeń opuścił. Jeśli macie zatem wrażenie, że już tu byliście, że to już przeżywaliście, to bardzo dobrze. My już bowiem byliśmy na tej drodze. Wracamy na nią raz po raz. Jednak bez skazy i pamięci. Wszystko bowiem będzie zawsze zapomniane, żeby mogło być odkrywane na nowo. Możecie wybaczyć Bogu, że zostawił nas w takim więzieniu? Sensem istnienia nie jest, niestety, zaistnienie.

 Jeśli kto poczuł miłość, jej blask i moc, ten się zgodzi, że to rozwiązanie najpełniejsze. Bowiem tylko śmierć jest gwarancją powodzenia w sprawach ludzkich. Droga własnego umierania jest drogą miłości, ujawnioną w jedynym i niepowtarzalnym dziele osobowym, zjawisku unikatowym, nie pozwalającym się naśladować. Wolnością bez złudzeń, że ktoś uratuje swe nędzne życie od zguby. Kto się bowiem przegląda w innych, straci swe życie. Wszelkie zaś normy i kategorie piękna obiektywnie przyjęte za wartości podobno fundamentalne, wprowadzają do naszego życia rywalizację i marazm. Historyczną walkę.

Sprawiedliwości na tym świecie nie ma – wygrywa zawsze najsilniejszy. To ty? Jednak sprawiedliwość zagości na tym świecie, gdyż jesteśmy równi jedynie wobec śmierci. Dlatego śmierć – otwarcie na zapłodnienie intelektualne i etyczne w obliczu argumentu o wyższym gradualizmie – czyli pozwolenie, by zło walentne rzuciło snop światła na zaciemniony obszar naszego doświadczenia, gwarantuje wspólnocie sprawiedliwość  i równość par excellence.

Niektórzy uważają mnie za szaleńca, post – anarchistę i zwyrodnialca, a nawet nihilistę. Twierdzą, że nie szanuję ludzi. Przed kontaktem ze mną proponują skontaktować się z lekarzem i farmaceutą. Musicie jednak zauważyć, że ludzie ponad wszelką wątpliwość szaleństwa poszukują. Choćby wspomnieć postać nieszczęsnego Jerzego Kukuczki. Ilu jednak z was szuka szaleństwa w ramionach nonsensownych kochanków? Chodzi nam jednak tylko o szaleństwo, które nie umniejsza kwestii godności, bowiem jest złożone w idei wolności, bez względu na to, co ktokolwiek sobie pomyśli w tym względzie.

Jakże współczuję tym zawziętym szarlatanom, że swego życia nie potrafią przeżyć dostojnie. Boją się. Boją się być wolnymi, ale zaraz potem wciąż pytają, dlaczego się to wszystko chwieje i wali? Wtedy popadają w rozpacz i zniechęcenie, naiwnie wierząc, że cokolwiek się na świecie zmieni. Nie zmieni się nic, bądźcie pewni. Nadejdzie groza.

Dla nas nie przewidziano harmonii. Harmonia to zło. Wszelka, czy to twarda czy miękka. To nie ma żadnego znaczenia. Dlatego też Bach jest niczym Hitler. I jeden, i drugi próbował sobie ludzi bezgranicznie podporządkować. Do dziś dnia klękamy przed Bachem, niczym przed Bogiem. Przystawia nam karabin do głowy, podobnie zresztą jak wszyscy wielcy artyści. Gardzimy Hitlerem, jednak zachowujemy się jak Hitler. Pogarda stała się podziwem. Schlebianie zaś ludzkiemu podziwowi jest aktem czystej pogardy. Poszukujemy kontroli, władzy, bezpieczeństwa i spokoju. Kto ma się poznać na moich objawieniach, ten się pozna. Kto umie patrzeć, zobaczy. Nic więcej zrobić nie mogę. Zrobiłem w istocie, co mogłem. Kto potrafi, niech zrobi lepiej.

Najbardziej śmieszą mnie ci, którzy twierdzą, że potrzebujemy zła, żeby móc wybrać dobro. Wtedy oczywiście usprawiedliwiają Hitlera, ale także Napoleona – bo jedno mają imię. Powołują nieustannie do życia nowych morderców życia i codzienności, byleby nie spojrzeć sobie w oczy. Oni zawsze będą bronić swojej niewinności, lecz są właśnie dlatego winni, gdyż, wskutek lenistwa i zakorzenionej od wieków inercji, nagromadzonych lęków, nie niepokoją ludzi swą miłością, nie występują przeciw bliźnim, działając na służbę miłości i wolności. Znaleźli sobie już bezpieczne kryjówki i przestali ekscytować się życiem. Dlatego zawsze gdzieś pojawi się wynaturzone zło w postaci pedofila, mordercy, samobójcy, oprawcy z rejestru duchowego czy finansowego oszusta. Tak się sprawy mają. Postęp przewidziany przez ewolucję został powstrzymany. Wojna!

Przypomnijmy kategorię grzechu pierworodnego, która powiada, że Bóg odebrał nam życie za grzechy Adama i Ewy. Wyrzucił nas z raju, o czym zresztą traktuje obraz „Wygnanie z raju” Masaccio. Jest to wielkie oszustwo, gdyż Bóg nie przewidział dla nas życia. Tak pięknie się o nas zatroszczył. Sprawiedliwość Boga nie uznaje dobra zdeterminowanego w skutku. Nikt nie dostanie żadnej nagrody, nikt nie zostanie ukarany za swe uczynki. Jeśli ktokolwiek miałby ukarać Hitlera, musiałby ukarać także i tych, których brak odpowiedzialności doprowadził do powstania patologicznego zwyrodnienia. Wszystko przecież staje się jasne. Wszystko widzicie, lecz czy cokolwiek zrobicie? Jesteśmy winni, powiadam.

Czy czynienie miłości nie jest nagrodą najwyższą, z którą równać nie może się żadna inna?

Gdyby można było świat naprawić, bylibyśmy w sytuacji komfortowej, lecz nikt przecież nie zgodzi się na swój upadek – wolność, gdy światem rządzą brudne interesy oraz zimna i utylitarna kalkulacja. Godność jest najwyższym dobrem, jak zechciał był powiedzieć Kant. Lecz godność nie mieści się w ja, czego nie zechciał powiedzieć Kant. Ja to zło, bowiem walczy o przetrwanie. Jeśli jednak, jak było mówione, nic nie przetrwa, nie ma ratunku dla ja – bytu. Jest za to piekielny mrok, przerażający. Przykro mi patrzeć na ten świat, który znowu się samoczynnie zniszczy, byleby nie uznać swojej winy. „Nie ma winnych – wszyscy święci”

Przygotowanie do ekspiacji, byłoby rzeczywiście wielkim krokiem naprzód. Jak widać jednak ludzki gatunek doskonale rozwija się w dziedzinie grozy, nic poza tym. Mamy w tym względzie osiągnięcia szczególne. Brak nam, że tak to ujmę – używając żargonów fizyków, właściwych obliczeń. Ktoś gotowy do protestu?

Niektórzy się bezgranicznie podniecają fizyką kwantową, która rzeczywiście jest bardzo pasjonująca. Tylko fizyka kwantowa potrafi bowiem uzasadnić inteligencję stada, które walczy przecież ze sportową zaciętością o przetrwanie. Czyż nie? Walczy także z religią na wszelkie możliwe sposoby. Neguje raj religijny, sama budując raj kwantowy. Hipokryzja najwyższego rzędu właśnie stanęła przed nami. Do raju Chrystusa – dziejowego oszusta wejdą wszyscy. Wystarczy przed nim klęknąć. Do raju fizyki kwantowej tylko nieliczni. Czy będziesz jednym z nich? Oszukałeś / łaś wystarczającą liczbę ludzi, by zgromadzić kapitał?

Nie mamy już nic. Zawiodło wszystko. Filozofia, psychologia, która o stu lat nie potrafi rozwiązać problemu wolności (bowiem wolność jest tylko wyborem czysto subiektywnym, dlatego wszelkiej naukowości się opiera – metafizyka pierwsza), medytacja, religia i tzw. literatura piękna oraz muzyka. Mamy za to zarazę (dziejową). Dziś pod postacią koronawirusa (Czyście może zauważyli, że dużo się mówi o zachowaniu dystansu? Zło się przyciąga – dobro pozostaje w dystansie). Wirus powstał potencjalnie z dwóch powodów. Zmutował w chorym organizmie o nad wyraz ubogim duchu, aby następnie przenosić się na kolejne jednostki w stadzie. To bardzo prawdopodobne. Ludzie bowiem chorują wskutek niewłaściwych warunków, jakie kumuluje życie w ludzkiej organizacji. Opcja numer dwa: Został wynaleziony – stworzony w laboratorium, by bezwzględnie podporządkować ludzkość inżynierii społecznej korporacji, dla których pracują już rządy. W obu przypadkach pojawia się Hitler, gdyż w każdym przypadku u podstawy stoi harmonia.

Co ciekawe w środowisku naturalnym nie ma harmonii. Jest tylko niepokój. Chyba każdy to zauważył? Ten sam niepokój, tylko w odwróconym statusie ontologicznym ma się zmaterializować w ludzkim świecie, gdzie zło będzie kierowane już nie w celu podporządkowania sobie jednostek w organizacji (Lennon czy Messi – co za różnica), lecz w celu uwolnienia ich potencjału. Proste jak budowa cepa.

W zasadzie, co jest bardzo przykre, ale muszę to powiedzieć, nie możemy nawet jednoznacznie oskarżać morderców, barbarzyńców…. Jest to bowiem tylko potencjał, który nie został właściwie spożytkowany w procesie powstawania dobra. Wina leży w ohydnie zorganizowanym państwie, które ma czelność twierdzić, iż do życia ludzi wnosi coś wartościowego.

Moje książki są brudne. Ta („Niebyt”), jak i trzy kolejne („Miasto dusz”), jest walką o ludzką wolność, o miłość. Widzę bowiem, że nasz dom się pali. Nie będę dlatego przebierał w środkach, by ostrzegać przed czającym się zagrożeniem. Życie to nie jest zjawisko kwantowe. To nie byt jest sensem ludzkiego istnienia.

Tylko tyle i aż tyle.

Więcej dowiecie się tu: Skąd zło?

(ze wstępu do eseju „Niebyt”, Kraków 2020)


 Zło (Król pustkowia)

nie bierze się z człowieka jak twierdził Różewicz.
Zło bierze się z kultu życia,
którego człowiek się wystrzega.
Zło ma to do siebie, że pragnie przetrwać,
dlatego kroczy drogą unicestwienia.

5 rano (Król pustkowia)

O piątej rano skończyły mi się kartki w notesie.
Nareszcie.
Wkładałem długopis między palce u stóp.
Od wielkiego, grubego – króla
po małego rycerzyka.
Pomyślałem nawet, że włożę sobie
ten długopis w dupę,
ale na chuj mi to.

Świerszczówka 29.11.2020

Jerzy Kaśków – Gdzie jest człowiek?
QR kod: Jerzy Kaśków – Gdzie jest człowiek?