Sonet 29

Szczęście i ludzie nie liczą się ze mną,
Jako wyrzutek wylewam swe żale.
Nękam niebiosa modlitwą daremną,
Świadomy, że los nie sprzyja mi wcale.
Liczę że wróci nadzieja w przyszłości
Pragnąc być jak ów, ceniony przez ludzi
Zazdroszcząc kunsztu, łaknąc możliwości
Wszystko co moje radości nie budzi
Sam w swoich myślach obrzucam się błotem.
Lecz, myśl o tobie uskrzydla mi duszę,
Jest jak skowronek, który swoim lotem
Opuszcza ziemię śpiewać hymny w górze.
               Twoje uczucie – klejnot o wartości
               Tak wielkiej, że król mi nawet zazdrości.

Sonet 46

Serce i oczy w śmiertelnym są sporze
Jak dzielić łupy z twojego widoku;
Wzrok twym obrazem dzielić się nie może
Więc serce chce oczy trzymać na boku.
Serce twierdzi, że Cię trzyma bezpiecznie
Z dala od oczu kryształów, na pewno.
Argumentują oczy całkiem zręcznie,
Że to w nich się gnieździ twe wielkie piękno.
By to rozsądzić sąd myśli obrano
Od mego Serca będący zależny,
Wiążący wyrok, w ten sposób, wydano:
I oczom, i sercu skarb się należy.
               Kunszt twego ciała cenią moje oczy,
               W sercu twa miłość z moją się jednoczy.

Sonet 66

Znużony światem wołam o sen wieczny
Widząc: szlachetnych podle urodzonych,
Krzykliwie ubranych, a bezużytecznych,
Najczystszą prawdę w zgiełku porzuconą
Honor z tchórzostwem pomylony, cnotę
Nazbyt gwałtownie przesiąkniętą skazą,
Czystą wzorcowość obrzuconą błotem,
Siłę zachwianą nieudolną władzą,
Język sztuki, co cenzorzy zaszyli,
Głupich nad wiedzą sprawujących kontrolę,
Gdy prostą prawdę z prostactwem się myli,
Dobro skazane przez zło na niedolę.
               Chociaż chcę odejść, marzenie to grzebię
               Bo gdybym umarł, opuściłbym Ciebie

Sonet 75

Ożywiasz myśli tak jak żywność życie
Lub słodkie deszcze gdy zwilżają ziemię
Jak skąpiec się z majątkiem swoim skrycie
Zmaga .Tak walczę zaciekle o Ciebie.
Dumny, szczęśliwy, dręczony po chwili
Że ktoś jego skarb może skraść podstępnie
Raz pragnąc by ludzie nam brawo bili.
Czasem byś cały świat dostrzegał we mnie.
Na widok twój wypełniam się rozkoszą
A później konam spojrzenia spragniony
Bo przecież, radości żadnych nie znoszę
Prócz tych, co z tobą były wymienione.
               Tak co dzień, od nadmiaru i pragnienia
               Schnę od tęsknoty i od uwielbienia.

Sonet 80

Omdlewam, gdy mam pisać wiersz o tobie
Wiedząc, że jest duch, który mnie przewyższa
Obezwładnia mój język, tym sposobem
Twoja wielkość w mych pieśniach się nie ziszcza
Skoro, twa wartość jest jak oceany,
Które niosą łódź i dumną, i drobną
Mój maszt - mały, jego - wygórowany
Na twoich wodach pływamy osobno
Niech płycizna mnie nosi, w czasie kiedy
On żegluje nad twoimi głębiami
Będę marny, gdy mnie zatopią redy.
On pełen dumy, statek nad statkami
               Będę się błąkać po wodnistym niebie.
               Powód rozbicia: uczucie do ciebie.

Sonet 86

Czy przez, jak żagle, rozpostarte wersy
Jego pisania w imię chwały twojej,
Do własnych myśli doznałem awersji,
Kończąc ich żywot nim były zrodzone?
Czy to natchniony przez wiernych mu wielkich,
Poraził mnie głos nadludzkiej natury?
O, nie: to nie on i też nie duch wszelki.
nie skomponował wiersza, który
By moje rymy wprawił w osłupienie
Może się łudzić dalej, jednak wcale
Owocem triumfu nie jest me milczenie:
Nie poraża mnie zazdrość o czyjś talent.
               To marne wiersze zyskując uznanie
               Twoje, zdusiły mych wersów pisanie.

Sonet 102

Stała ma miłość, choć słaba się zdała
i kocham nie mniej, chociaż nie publicznie
Ten, który sprzedajną miłością pała,
Głośno wycenia swą miłość cynicznie
Czas miłości świeżej, jak wiosnę wczesną.
Zwykłem radośnie swym śpiewem opiewać
Tak jak słowik chce lato uczcić pieśnią.
A z czasem jego głos już nie wybrzmiewa.
Nie, by przyroda była mu mniej miła,
Niż gdy noc koił smętnym śpiewem w darze.
Lecz każdą gałąź ta pieśń przesyciła.
Słodycz traci smak kiedy jest w nadmiarze.
               Ja też na język chcę zastawiać sidła.
               Baczyć, by moja pieśń tobie nie zbrzydła.

Sonet 153

Kupid się zdrzemnął, odłożył pochodnię
Z takiej okazji korzysta służka Diany
Miłości płomień zanurza gwałtownie.
Potok doświadczył ciepła wymiany.
Zimna fontanna, przez to wszystko,
Wiecznym i żwawym zajmuje się ciepłem.
Płomień ten potok zmienił w uzdrowisko.
Lekarstwo przeciw chorobom przewlekłym.
Z oka kochanej, wstał ogień owocny
Dla mego serca Kupid widzi okazję
Poważnie chory, dopraszam pomocy
Swoją pochodnią prowadzi kurację.
               To nic nie dało, to w źródle płomienia
               lekarstwo leży – najdroższej spojrzenie
William Shakespeare – Sonety (vol.2)
QR kod: William Shakespeare – Sonety (vol.2)