Pierwszy raz pojawiliście się w Polsce w 1983 roku. Dostrzegacie jakieś różnice od tamtego czasu?

Widać zmiany. Wiesz, obecnie Polska coraz bardziej przypomina mi Anglię. Rozwijacie się jako naród. Zdecydowanie to widać.

Jak pamiętacie swój pierwszy koncert w Polsce? To było jeszcze za Żelazną Kurtyną.

Pierwszy koncert w Polsce był wyjątkowy. Był bardzo żywiołowy i energetyczny. Czuć było pozytywnego ducha od młodych ludzi tamtych czasów. To była potężna siła. Tak właśnie pamiętam całe lata 80. Pamiętam też, że usłyszałem po raz pierwszy polskie reggae i kapelę tego oto naszego brata i było to coś bardzo rewolucyjnego na tamte czasy. (chodzi o zespół Izrael)

Nazywacie się Misty in Roots. Jak rozumieć Waszą nazwę?

Misty in Roots to nazwa, która się rozwijała. Nie mogliśmy zostawić samego Misty. Wiesz musiałoby być w tym coś więcej. Z racji tego, że graliśmy roots, to dodaliśmy „in Roots”. To miało oznaczać, że jesteśmy świadomym zespołem, że nie jesteśmy kolejnym zwykłym zespołem. Gramy roots.

Od wydania waszego ostatniego albumu minęły już 4 lata. Czy planujecie jakiś nowy materiał?

Mamy plany. Może latem przyszłego roku wydamy kolejny album. Myślę, że muzyka i cały jej kontekst będzie taki sam. Gramy już ponad 20 lat więc na pewno nie będzie to takie samo granie jak przed dziesięciu czy dwudziestu laty. Nie będzie to powrót do lat 70. czy 80. Mamy przecież nowe Millenium.

Jeśli ktoś nigdy nie słyszał o Misty in Roots, to jakbyś opisał Waszą muzykę?

Powiedziałbym, że gramy przede wszystkim tradycyjne reggae, bo to właśnie robimy. Gramy tradycyjne reggae z pozytywnym i duchowym przesłaniem. Tak bym to opisał. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że zespół powstał w Londynie więc ma w nim karaibskiego polotu. Jest bardziej europejskie, bo właśnie tutaj są korzenie naszej muzyki. Rozwijała się w mieście, a nie na wyspie, ale jednocześnie ta wyspa miała na nas ogromny wpływ.

Jaka jest zatem różnica pomiędzy brytyjskim, a jamajskim reggae? Czy w ogóle jest jakaś różnica?

Obecnie nie ma prawie żadnej różnicy, bo możesz usłyszeć wielu jamajskich artystów, którzy nagrywają na riddimie pochodzącym z Wielkiej Brytanii. Więc ciężko w takim przypadku mówić o różnicy. To co było charakterystyczne dla zespołów, które powstały w latach 70. to to, że różniły się od jamajskich zespołów. Wiesz to nie było to samo.

Powiedz jak obecnie jest w Wielkiej Brytanii jeśli chodzi o zespoły grające roots reggae?

Może i są, ale w dzisiejszych czasach media nie promują roots & cultre. Na szczęście są jeszcze sound systemy, które grają roots i jeśli chcesz usłyszeć sound system grający taką muzykę nie  będziesz miał problemu. Są sound systemy jak Jah Youth, Jah Shaka i im podobne, które grają roots & culture. Z kolei inne preferują dancehall czy inny gatunek. Wiesz, to zależy od ciebie na jakiś sound się wybierzesz.

Misty in Roots głośno mówiło o cywilnych zamieszkach, kiedy te przetaczały się przez Wielką Brytanię. To był bardzo ważny głos dla ruchu czarnych społeczności na wyspach. Cy mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat? Jak bardzo się to zmieniło?

W latach 70. w Londynie było wielorasowe społeczeństwo. Dochodziło to do komunikacji pomiędzy ludźmi. Było wielu ludzi z Indii, była też oczywiście duża społeczność afrykańska i karaibska oraz Brytyjczycy. Więc w latach 70. panował duch społeczny, w którym wszystko się mieszało. Pod koniec lat 70. odbyło się trochę demonstracji spowodowanych polityką rządu, które skończyło się bardzo źle. Policja pobiła ludzi.

Od tego czasu wszystko się zmieniło. Obecnie dzielnica, w której mieszkamy jest zdominowana przez Hindusów. W 90% jest zamieszkana przez ludzi z Azji, a większość białych Europejczyków wyprowadziło się do innych dzielnic. Podobnie jak czarna społeczność. Więc bez wątpienia widać zmiany, które nastąpiły w ciągu ostatnich 20-30 lat.

Wasz ostatni album został wydany przez Real World. To wytwórnia Petera Gabriela. Czy jesteście zadowoleni ze współpracy i planujecie kontynuować tą współpracę?

Wydaje mi się, że to był jeden projekt, który z nimi zaczęliśmy. Bardzo nam pomogli przy ponownym zebraniu się grupy. W tamtym czasie głównie chodziło o to, by ludzie usłyszeli nową odsłonę starej muzyki. To tak jak legenda plus głos przyszłości.

Wciąż macie swoje studio i label?

Tak. Teraz nazywa się One People. Jak widzisz nazwa się zmieniła. Wcześniej było People Unite, ale to wciąż nasz własny label.

Zapraszacie innych artystów do nagrywania w Waszym studio?

Jeszcze nie, bo nie działamy w takim charakterze. Głównym zadaniem jest wydawanie i publikowanie rzeczy Misty in Roots. Jak pewnie dobrze wiesz biznes muzyczny też bardzo się zmienił. Wcześniej ludzie potrzebowali dużych korporacji, które wydawały ich muzykę. Dzisiaj każdy może sprzedawać muzykę. Stało się to czystym komputerowym biznesem.

Produkcja muzyki mocno się zmieniła patrząc na to jak wyglądała dwadzieścia lat temu. Jak oceniasz to, co ma teraz miejsce.

Myślę, że start dla nowego zespołu jest bardzo trudny, ale my nagrywaliśmy już od lat 70. więc mamy swoją legendę. Nowej muzyki jest tak dużo. Pojawia się w zasadzie każdego dnia i bardzo łatwo jest do niej dotrzeć, jeśli jej potrzebujesz. Nowym zespołom ciężko jest ugruntować swoją pozycję tak jak nam się to udało. My nie należymy do komputerowego biznesu tylko robimy naszą muzykę na żywo. Nie używamy sampli. To wszystko wychodzi prosto z głębi nas.

Co sądzisz o młodych artystach, którzy piszą teksty pełne homofobii, a także slackness?

To bardzo indywidualna sprawa. Wiesz, nawet kiedy słuchałem muzyki w latach 70. to było wtedy dużo utworów o broni. Nazywaliśmy je badman music. Było też sporo numerów o seksie. To zawsze było gdzieś dookoła. Była też świadoma muzyka jak The Wailers, którzy grali już od lat 60. i ich muzyka była bardziej pozytywna niż twórczość innych artystów w tamtym czasie. Wtedy było też wiele rudeboyów i innych złych ludzi. Według mnie, tak naprawdę, niewiele się zmieniło. To ciągle sprawa mocno indywidualna. Jeżeli ktoś lubi taką muzykę to jej słucha, jeśli natomiast lubi świadomą muzykę, wspiera świadomych artystów, to dobrze. Wiesz, cała ta muzyka była już nawet w czasach mojej młodości.

Obecnie w świadomym reggae mamy artystów jak Luciano czy Morgan Heritage. Każdy z tych artystów niesie inne przesłanie. Czy nie drażni Cię to, że Rasta nie mówią jednym głosem?

Przesłanie jakie ja znam to repatriacja. To jedyne przesłanie jakie znam jako Rastaman.  Nie znam innego. Jeśli Rasta mówią o czymś, to jest to przede wszystkim powrót do Afryki.

Ale masz tu na myśli fizyczny powrót czy chodzi Ci o duchowe połączenie?

Nie ma repatriacji duchowej. Jak można dokonać repatriacji duchowej? Może być ona tylko fizyczna. Powrót do Afryki, to główne przesłanie, o którym wiem jako Rasta. Powrót do Afryki. Repatriacja to fizyczny powrót, nie duchowy. Nie imanie się biznesu. Powrót do Afryki jest najważniejszy.

Ale wielu Rasta mówi o duchowej repatriacji mimo tego, że mają możliwość powrotu do Afryki. Wciąż żyją na Jamajce czy w Wielkiej Brytanii. Podobnie jak Wy. Ciągle mieszkacie w Londynie…

Tak. Owszem zostajemy w Londynie, bo tam się wychowywaliśmy i tam są nasze korzenie. Z europejskiego punktu widzenia. Pamiętaj też, że stamtąd też zostaliśmy repatriowani. Ci którzy wciąż mieszkają na Karaibach mówią o duchowym powrocie. Ja nie widzę tego jako repatriacje, ale każdy pojmuje to na swój sposób.

Dziękuję za rozmowę.

Dzięki! Rastafari.

 

 Rozmawiał Rafał Konert, Ostróda, 19 sierpnia 2007.

Powrót do Afryki jest najważniejszy – wywiad z Misty In Roots
QR kod: Powrót do Afryki jest najważniejszy – wywiad z Misty In Roots