(…) bardzo stary teatr stary…, mówi Alicja, nawet się  ładnie zestarzał, mówi Alicja, imienia Osterwy,  patrona wszystkich szczytowych osiągnięć teatralnych,  mówi Alicja, konserwatywno-teatralny obiekt o  wysokich progach tolerancji, mówi Alicja, ta scena  przyjmie wszystko, mówi Alicja, jest jak matka, jest  jak wyrażona inżynierią podestniczą wprost esencja  matczynej troskliwości, mówi Alicja, a zarazem jak łono z którego schodzą taśmowo najlepsze spektakle, mówi Alicja, królowa wszystkich scen i matka roju najdoskonalszych aktorów o najtroskliwszych i najczulszych sercach, mówi Alicja, czuję się zaszczycona tym imieniem Osterwy, mówi Alicja, zespół starych jak świat konserwatystów po najlepszych konserwatoriach zawsze w tym teatrze znajdzie otwartą  i matczynie troskliwą przestrzeń, mówi Alicja, i unoszącą się ponad siedzeniami atmosferę o wyraźnym i  głębokim zapachu czasu, mówi Alicja, doskonały rozkład doskonale rozkładających się siedzeń, mówi  Alicja, niektórzy powiedzą że trąci antykiem, ale czego to niektórzy nie powiadają, mówi Alicja, czego  to się niektórym nie zachciewa wygadywać o starym  Osterwy, mówi Alicja, czego się nie zachciewa?, pyta  Feliks, czego o starym się nie powiada?, pyta Feliks,  osobiście wolę teatry młode i młodsze, teatry nowe, mówi Feliks, a nie teatr stary, mówi Feliks, teatr najmłodszy i teatr najnowszy mnie tylko interesują,  mówi Feliks, jeszcze nowsze, aż po ten najnowszejszy, mówi Feliks, a to jest dla mnie ewidentnie kryzysowy  teatr wieku średniego, już w zasadzie mocno  podstarzały, chociaż może i ładnie się zestarzał, mówi Feliks, właściwie coraz ładniej się starzeje, co  dzień z większą wprawą uprawia starzenie, umiejętnie  się stacza w tę swoją wczesną dolinę starości z imienia Osterwy, mówi Feliks, może lepiej nie siadać bo rozleci się jeszcze rozklekotane starodawne krzesło reliktycznego teatru Osterwy, rozdygotane, ugładzone, wymoszczone krzesło teatralne z epoki wczesnego kurzu, mówi Feliks, zapewniające sztywne oparcie żeńskim i męskim, przez dziesięciolecia pokładanym na jego siedzisku, najczulszym nadziejom widowni spragnionej tego odżywczego produktu coraz lepszej aktorskiej maestrii, mówi Feliks, wobec pogarszających się ustawicznie warunków politycznych  i ekonomicznych, mówi Feliks, wobec podwyższonych wskaźników ryzyka i nieubłaganie obniżanych rokowań taki teatr w emerytalnym wieku poruszający się z trudem pośród wysokich stóp procentowych, niemal pełzający delirycznie ostatniemi wdechy chwytając się ostatnich resztek niesprywatyzowanego jeszcze powietrza, mówi Potocki, ten święty starzec, który imię swoje nosi po samym mistrzu Zygmuncie, mówi Potocki, (…), a co grają dzisiaj? – pyta Alicja – jak to się nazywa  co oni dzisiaj grają?, pyta Alicja, a zresztą jakie to ma znaczenie, pewnie i tak będzie straszna klapencja, mówi Alicja, klapencja jak nic, zawsze kalpencja, w tej prowincjonalnej dziurze na lewo-śróddupiu europy, klapa za klapą, na zachodzie też,  kupują to, żeby mieć nieco egzotyczne tło dla ichnej kalpy i tak to się kręci, klapizm czyli ostateczny kierunek w sztuce teatralnej, mówi Alicja, klapizm hajsistyczny, bo jak nie ma hajsu, to nie ma po co nawet tego chłamu pchać na podest, mówi Alicja, pewnie znowu będą gołe dupy, mówi Alicja, teraz muszą być gołe dupy, żeby ukryć fakt jak te gołe dupy wcale już nie są gołe, bo ciało ludzkie stało się już zupełnym rekwizytem, korporacyjnym wyporzyczalnym  gołodupstwem powierzchownościowym, mówi Alicja, cały urok i erotyzm gołej dupy prysł w dzisiejszych czasach, mówi Alicja, cała tajemnica pośladków, cały ten erotyczny terror dupalis rozmemłał się w woskowaną mamałygę dupy ideologicznej, dupy dla  pieniędzy, dupy dla zasady, dupy dla innych celów rzekomo wyższych, a o których wszyscy wiemy że są to cele, i wobec tego dupy, ekonomiczne, wszędzie te ekonomiczno pragmatyczne dupy o określonej celowości i określonym ideologicznie artystycznym zamiarze propagandowym, wszędzie ta pragmatyczno-ekonomiczna dupa propagandowa, mówi Alicja, dupa została zdedupizowana i oddupiona, nie ma już prawdziwej teatralnej dupy, jest tylko tandetny kapitalistyczny dupaizm stosowany, dupa w jakiejkolwiek funkcji sztuki to nie dupa, mówi Alicja, to zwykły rekwizyt, mówi Alicja, a gdzie się podziała, ja się pytam, pyta Alicja, dupa dla dupy?, gdzie dupa niewyrażalna, na granicy symbolu i rzeczywistości, gdzie dupa metafizyczna, święte źródło dialektyki dupy, gdzie dupa dla dupy?, pyta Alicja, gdzie dupa będąca sama w sobie metaforą samej dupy, gdzie te Heglowskie pośladki, przez których obecność na scenie, w każdej chwili reaktualizuje się sama rzeczywistość, odnawiając nasze pojęcie dupy i ukazując migotliwy, niespodziewany, nagły obraz pojawiającej się i znikającej przed-zmysłowej tajemnicy ..bytu?, …nie  ma miejsca już na taką dupę, mówi Alicja, wszystko zeżarła dupa amerykańska, staropolska dziadowska dupa mistyczna została zaanektowana przez dupę holywoodzką, nie ma już dup swojskich, polskich, tajemniczych, unikatowych, naturalistycznych, histerycznych, neurotycznych, są tylko te hollywoodzkie amerykańskie taśmowe plastikowe dupy o określonej cenie, określonym kolorze skóry,  określonym kształcie, i określonej roli w oficjalnej wymowie ideologicznej, mówi Alicja, może jeszcze język mamy w teatrze polski ale dupy są już całkowicie zamerykanizowane, mówi Alicja, i tak przez dupę właśnie, przez wymazanie tej kochanej nagłej,  niespodziewanej, poruszającej, mistycznej, ludzkiej, wrażliwej teatralnej dupy, poprzez zastąpienie jej amerykańską taśmową porno-dupą dla pieniędzy teatr został zaanektowany i przejęty przez kapitalizm, kapitalizm zawsze przejmuje kraje od dupy, mówi  Alicja, zawsze od dupy, bo dupę najłatwiej jest sprzedać, mówi Alicja, więc a jakże, dawać tę dupę następną, jak znam życie będzie to dupa z anarchistyczno-komunistycznym nadrukiem, mówi Alicja, kapitalizm zawsze robił najlepszy biznes na dawaniu dupy anarchistom i komunistom, mówi Alicja, (pierwszym podstawowym gestem jest normalizacja dupy), myśli Alicja,  (przeniesienie dupy z  podświadomosci w odświadomość, a więc włączenie jej w łańcuch powtórzeń ego, gdzie dupa może stać się  elementem kontroli tej świadomości), myśli Alicja, (gdyż podświadoma dupa libidynalna pozostająca poza świadomością, pozostaje też poza wpływami ideologicznymi), myśli Alicja, (a represja dupy jest w istocie wolnością od jej automatyzmu), mysli Alicja,  (gdyż), zamknijcie wreszcie te drzwi!, krzyczy Pawłow, ile można siedzieć przy drzwiach tak bezsensownie długo otwartych, włażą i włażą, włazić szybciej i zamknąć wreszcie drzwi, mówi Pawłow, drzwi muszą być zamknięte, mówi Pawłow, tylko żeby mi nie zaczynali grać przy drzwiach otwartych, bo to kompletnie wypatroszy cały nastrój, cały urok teatralności zostanie zadziurzony w otworze jednego idiotycznego faktu otwartych drzwi, przecież chodzi o to, aby potrzaskać delikwentów wnykami sztuki, aby złapać  delikwentów w sidła masek, żeby mógł działać artystyczny terroryzm przyszłości, wzdycha Pawłow, drzwi, drzwi zamknięte, muszą być, szepce Pawłow, niech mi na tę scenę nie włazi żaden aktor jak długo drzwi stoją tak potwornie rozdziawione i tak plugawie rozwarte,  zamykać, zakluczyć, zabarykadować te ziejące ordynarnym syfilisem dnia powszedniego wierzeje, krztusi się Pawłow, kiłę i rzeżączkę otwartego otworu drzwiowego mają delikwenci po domach i zakładach,  pardon, pracy, czy wy mieszkacie w tramwaju? tu jest teatr, tu się drzwi zamyka, mówi Pawłow, cicho, mówi Alicja, cisza!, mówi Pawłow, bądźcie teraz ciszej, mówi Feliks, jeszcze ciszej bądźcie już bo wchodzą, mówi Feliks, teraz zachowajcie odpowiednią ciszę, mówi Potocki, proszę o ciszę!, wrzeszczy Potocki, cicho wariaci zamykać swoje wariacki gadaczki, już zaczyna się bo wchodzą, mówi Alicja, cisza! …do jasnej cholery czy wy nie rozumiecie że jesteście w teatrze?, gdzie pozamykanie pysków u widowni jest najważniejszym elementem spektaklu, mówi Pawłow, chyba w żadnym innym celu nie organizowano by tak idiotycznych form aktywności jak teatralne spektakle, poza tym jedynie aby tresować ludzi do zbiorowego milczenia, zamknąć usta!, syczy Pawłow, przecież nie po to likwidowano instytucję chóru dramatycznego, abyście teraz odkopywali ją na nowo, mówi Pawłow, aby teatr mógł działać totalitarnie nie może być w nim funkcji zbioru publicznego, mówi Pawłow, aby sztuka mogła was porządnie sterroryzować przyszłością, nie możecie pozostawać w jakichkolwiek relacjach społecznych, a już zwłaszcza nie macie prawa tych relacji podtrzymywać wypowiadając swoje opinie, mówi Pawłow, chór jest martwy od dwóch tysięcy lat i tak ma zostać, mówi Pawłow, odgrodzić te okropne języki, mówi Pawłow, jesteście przeciwnie coraz głośniej, zauważa Feliks, podczas gdy wypadałoby być w tej chwili ciszej, aż do zupełnej absolutnej scisłoustej cichości, mówi Feliks, otwieracie wciąż swoje usta jakbyście przyszli tu sami występować, a nie macie z czym wystąpić, krzywi się Pawłow, stulić pyski!, mówi Pawłow, choć na tę godzinę z okładem możecie przełknąć te swoje naturalistyczne bełkotliwe wariackie gadaniny, mówi Pawłow, zamiast wypluwać z siebie tak nieokiełznany bełkot powinniście teraz milczeć, milczeć!, cedzi Pawłow, nie wystarczy wam, że cały dzień nadajecie nieustannie aż puchnie głowa każdemu w pobliżu od tego mlaskania, to jeszcze w miejscu sztuki musicie uprawiać swój nędzny plotkarski proceder, mówi Pawłow, pogarszasz tylko sprawę, obrusza się Feliks, wszyscy wy tylko pogarszacie sprawę uciszając siebie nawzajem kiedy należałoby się po prostu zamknąć i sprawę polepszyć, mówi Feliks, jakimś cudem w tym towarzystwie uciszanie stało się ważniejsze od samej ciszy, mówi Potocki, zamiast ciszy mamy ciągły wysiłek wzajemnego zamykania ust, mówi Potocki, zamiast spokoju mamy ciągły terror uspokajania, mówi Potocki, a im bardziej się terroryzujemy do spokoju, tym większego terroru potrzeba by uspokoić to uspokajanie, mówi  Potocki, ciszej czubku, nie widzisz że wszyscy się na ciebie patrzą?, mówi Alicja, gdybyś na moment się przymknął może mógłbyś przez ten moment uchodzić za normalnego, ale tak wszyscy słyszą przecież, że jesteś zwykłym wariatem, mówi Alicja, więc przestań już ciamkać ty stary ciamkaczu, mówi Alicja, (raz, dwa trzy cztery), myśli Alicja, (raz, dwa cztery cztery cztery dwa, ale równo weszli, mają dryg), myśli Alicja, (coraz lepiej, lepiej lepiej coraz), myśli Feliks, (tego tekstu wprawdzie nie rozpoznaję, ale ten rytm wydaje się znajomy), myśli Feliks, (pykało się swojego czasu na gitarce, to i owo, nie takie frazy mi wpełzały pod palce), myśli Feliks, (ubzdurali sobie ten graficzny minimalizm, wszystko tak na biało, na biało, coraz jaśniej, ani jednego obrazka tylko taki filozoficzny dżez), myśli Feliks, (Jezu, Jezu!, coraz więcej dżezu), myśli Feliks, (ułożony jestem tak wygodnie w tej chwili, spływałbym na podłogę, ale dolną kończynę wspartą mam na przekonaniu że będzie coraz lepiej z tym spektaklem, choć właściwie to nie wiem skąd taka ogólna tendencja, wiedzą chyba co robią, a jak nie wiedzą to świetnie im wychodzi udawanie), myśli Feliks, (powodują we mnie odpowiednie reakcje, szarpią coraz lepsze struny, takie to jest w każdej chwili coraz lepsze, czekaj, czy ja tego sam przypadkiem nie napisałem?), myśli Feliks, (bo kto to usłyszy?, nawet w ustach tak doskonałego aktora z baletowo rozciągniętą dykcją, z taką perfekcyjnie wytrzaskaną, wymierzoną mikrometrem frazą, mikropamięć przeciętnego pochłaniacza muzycznego chleba nie będzie w stanie zmieścić nic powyżej czterech bitów), myśli Feliks, (etyka pracy), myśli Feliks, (trening uszu), myśli Feliks, (cztery), myśli Feliks, (dwa cztery), myśli Feliks, (raz dwa pięć dwa cztery cztery siedem), myśli Feliks, (może gdybym słuchał matki nie musiałbym siedzieć dziś w takim charakterze wariata na widowni), myśli Feliks, (tylko bym się pchał na podest), myśli Feliks, (słuch miałem znacznie gorszy i zanim stał się lepszym, lata minęły, te najlepsze, bezpowrotnie), myśli Feliks, (a co mówiła matka – trzeba pisać białym wierszem, białym wierszem!, nie rymować), myśli Feliks, (tam ta ratam tara-ra, tara tam-tam, tara tam-tam), myśli Feliks, (ech, to był naprawdę dobry dom i naprawde dobrze mi matka radziła), myśli Feliks, (człowiek dostał wstęp do tak dobrego domu przez sam fakt swojego urodzenia, babka uczyła go na pamięć najlepszych przekładów Rilke’go, w wieku lat trzynastu bez skrupułów potrafił płynnie przetłumaczyć sobie ten paradoksalny parallelizm istnień poszczególnych młodszego Witkiewicza, wszystko to łykał jak poranną owsiankę), myśli Feliks, (matka tak nienawidziła owsianki), myśli Feliks, (ale musiał to wszystko puścić z dymem dla jakiejś filifionki z wodogłowiem), myśli Feliks, (i co?, dom wariatów i widownia), myśli Feliks, (a później skazani na konsumpcję codziennej tandety w najniższej z możliwych ról społecznych), myśli Feliks, (bierność, konieczna, ostateczna, bierność), myśli Feliks, (kostium widza), myśli Feliks, (kostium wariata), myśli Feliks, (aktorzy wejść mogą w szarych koszulach, na szarość sceny i odmalować wszystko), myśli Feliks, (a ja muszę nosić swój kostium, żeby ukryć jak pod nim już kompletnie nic nie mam do pokazania), myśli Feliks, (eee, no całkiem znośne), myśli Alicja, (fajnie gadają i jakby tak mądrze, przekonani są), myśli Alicja, (ja to bym się nie dała tak łatwo przekonać do takich, z wątpliwego źródła, przemyśleń), myśli Alicja, (zastanawia mnie skąd on to wszystko wie ten facet, jakby go z uniwersytetu jakiegoś, z jakiejś akademickiej sekty wypuścili, tak równo mu to idzie, widać długo ćwiczył), myśli Alicja, (ile to trzeba ćwiczyć, żeby tak równo szło, ja tak nie dała bym się wytresować), myśli Alicja, (takie wygibasy słowne to stanowczo dla mnie za dużo, a co to wszystko znaczy kompletnie nie obchodzi mnie jako matkę), myśli Alicja, (jak im ciepło i jak im tak wygodnie, to niech sobie wygadują, niech sobie dywagują, niech wdają się w te filozoficzne dyskusje, choć cokolwiek wychudzeni), myśli Alicja, (taka głupia moda na rurki, nie mdleją póki co, to dziewczę tylko takie trochę anemiczne), myśli Alicja, (i co ty dzisiaj jadłaś dziecko? pewnie nic, pewnie jakieś byle co ze szkolnego sklepiku, ty wogóle bioder nie masz), mysli Alicja, (ja bym ich chociaż jakoś ciekawiej poubierała, w takich łachmanach występować, w takich piżamach), myśli Alicja, (ja bym w życiu w takich butach z domu własnego aktora nie wypuściła), myśli Alicja, (chciałam pomyśleć dziecka własnego, żeby mi wstydu narobiło?), myśli Alicja, (przez tę skromność ubioru mam wrażenie jakbym odwiedzała klasztor), myśli Alicja, (…),

(tak źle nie było już dawno), myśli Feliks, (co z tego, że sztuka wydaje się dość dobra, a nawet interesująca, skoro w takiej pogarszającej się z minuty na minutę atmosferze nie sposób nic a nic odczuć, choć od pierwszych linii aktorzy stopniowo mówią i grają właściwie z każdą minutą coraz lepiej), myśli Feliks, (gdybyście przestali wciąż zatruwać atmosferę swoimi psującymi wszystko przemyśleniami), myśli Feliks, (do tego jeszcze teraz włączyli to trąbienie, co to za trąbienie, ja to kojarzę), myśli Feliks, to świniak Wagner!, mówi Pawłow, (z jakiegoś powodu utarzano właśnie doskonałą wielogłosowość w najgorszym naturalistycznym gównie), myśli Pawłow, (najbardziej zachlany i zarzygany Beethoven nie jest taką świnią jak najbardziej odpudrowany wyglansowany wieprzek Wagner, którego główną zasadą twórczą zdaje się być tytłanie wszystkiego w błotnistym bajorze natury), myśli Pawłow, (nie mogę pojąć tych naturalistycznych zboczeń w tak dobrze wypowiedzianym spektaklu, w tak doskonale napisanym polirecytatywie, nagle wbiega świniak Wagner i zaczyna tarzać się w tym swoim obrzydliwym naturaliźmie), myśli Pawłow, ale przez to, mówi Feliks, (ten policeratyw może uchodzić za znacznie lepszy niż jest w rzeczywistości), myśli Feliks, (rzucenie wieprza przed taką perłę może dodać jej blasku przez zwykły kontrast), myśli Feliks, (zresztą, dla większości widzów te dźwięki Wagnera to epitom sztuki wysokiej, chociaż dla ciebie Pawłow być może Wagner  to pierwszy, utkwiony jeszcze w błocie stopień jakiejś operowej drabiny), myśli Feliks, (i przez to nazywasz go świniakiem Wagnerem, a zauważ dla tych stojących w samym błocie będzie to już wyraz niesamowitego artyzmu, musisz brać taką perspektywę pod uwagę jeśli wymyślasz publicznie takie opinie i być przygotowanym na to, że nie spotkają się ze zrozumieniem ogółu widzów, którzy owszem w widzeniu mają jakie takie doświadczenie, ale są przeważnie bez wyjątku głusi jak pień), myśli Feliks, (połowa widowni usnęła zupełnie znużona tym recytatywem i taki nagły Wagner wybudzi z otępienia najcięższy nawet przypadek), myśli Feliks, (musisz też brać pod uwagę, że Wagnera słucha się przeważnie ideologicznie), myśli Feliks, (to znaczy słucha się bo wszyscy go słuchają i trzeba go słuchać i nikomu nie przeszkadza, że król jest nagi), myśli Feliks, (lub że król jest świnią), myśli Feliks, (nikt nawet nie pomyśli o nagości Wagnera ani o jego świńskości bo musiałby wówczas przyznać własną, choćby i pod najlepszym garniturem skrywaną nagość i własną, choćby pod najgrubszą towarzysko-operową maską skrywaną świńskość), myśli Feliks, (a czy nie można by w tym tylko uznać geniusz Wagnera, że zniżył się właśnie do pewnej pospolitości dając jej wstęp w obszary sztuki), myśli Feliks, (ten znowu ze zniżaniem się), myśli Pawłow, (zniżający się cnotliwy zniżoląg), myśli Pawłow, (czy to opera ma się tytłać w  błocku dżungli, czy to dżungla ma pokornie przyjść do opery?), pyta Pawłow, (to zniżanie się, ta obrzydliwa bliskość zmysłowa Wagnera do najtępszego nawet słuchu jest zaspokajaniem potrzeby wysokiej sztuki zwykłą masową tandetą, miażdżącą wszelkie dalsze aspiracje swoją tandetną kultystyczną miernotą), myśli Pawłow, (sztuka, która się zniża przestaje być sztuką), myśli Pawłow, (ponieważ podstawową wykładnią sztuki jest jej odległość, sam potencjał obcości i sztuczności, nie jakaś naturalistyczna plugawa esencja), myśli Pawłow, (wszyscy kretyni to esencjonaliści, wydaje im się że jak nagromadzą wokół siebie wybitne dzieła, jak obmurują swoje pustogłowia stertami cytatów, to ta ich wyśniona esencja geniuszu przepływać będzie i przez nich, otwierają się masochistycznie na każdy modny neologizm imaginując się w swoich zboczeniach jakimiś naczyniami, sługami wyższych świętości, a w istocie będąc zwykłą reakcyjną kalkomaniakalną miernotą), myśli Pawłow, (zwykłymi platfusami intelektu niezdolnymi poderwać się do skoku w czeluść własnych doświadczeń, bo tam czeka ich praca, wysiłek budowania od nowa całego świata pojęć, roboty której taki falkowaty bukłak na esencję zwyczajnie nie ma szans podołać, bo od małego uczono ich tylko intelektualnej konsumpcji, i to najlepiej jeszcze takiej, która nie pozostawia w nich żadnego osadu, za ideał mając wydalić dokładnie to co pochłonęli, co najwyżej zmielone na kolaż i tę ich dadaistyczną multikulturową wysterylizowaną papkę), myśli Pawłow, (esencjonaliści nie rozumieją, że świat to jest jeden nieprzerwany proces, jedna jedyna wspólna ab-esencja, której wyrazem jest zwłaszcza ruch ich łepetyn, ich własne życie, że z byle szpary w chodniku można wciągnąć książkę najlepszej poezji, jeśli spojrzy się w nią umięśnionym okiem, i że o wybitnym charakterze dzieła decyduje jego ekscentryczny stosunek do reszty świata, jego umiejscowienie poza widzialnym spektrum codzienności), myśli Pawłow, (tak jak najbardziej interesującą przyszłością jest ta najdalsza, a nie to co ma się zdarzyć za chwilę), myśli Pawłow, (to co zdarzy się za chwilę jest zwykłą mechaniczną ordynarnością czasu teraźniejszego, a sztuka ma być oknem w przyszłość, we wszystkie możliwe, a zwłaszcza niemożliwe, przyszłości), myśli Pawłow, a teraźniejszość jest bezczasowym i bezprzestrzennym gównem, klnie Pawłow, (tylko najprymitywniejsze bezkręgowce żyją w nieświadomości głebokiego czasu i głębokiej przestrzeni, w ich ciągłym mechanicznym tu i teraz), myśli Pawłow, (podczas gdy umysł ludzki zdolny jest budować wielkie urojenie przyszłości, no ale trzeba wpierw oderwać nos od własnych stóp), myśli Pawłow, otóż to, mówi Potocki, (przestrzeń nad tym podestem jest znakomicie wypełniona recytatywem jaki otwiera się na dalsze przestrzenie słowne), myśli Potocki, (taki spektakl to sama przyjemność pomijając ten uciążliwy reżim Wagnerycznego porażenia zmysłów), myśli Potocki, (kiedy słyszę wstęp do Tannhausera głębokie fałdy rytmu sekcji smyczkowej i waltorni porażają mój nerw przeponowy), myśli Potocki, (imitujące fortepianowe dudnienia crescendo waltorniowo-smyczkowe powoduje uciskający przeopnę brak przestrzeni od początku do końca, jakby uszy wpadały między mechaniczne tryby), mówi Potocki, (a cała prawda o tej muzyce obnaża się zupełnie w leitmotivie Nibelheimu, gdzie w najniższym momencie Wagnera słychać bezwstydnie całą mechaniczność napędzającą ten wielki ideologiczno tautologiczny teatr), myśli Potocki, (żadnej przestrzeni od początku do końca), myśli Potocki, (w tym jednak spektaklu, pomimo nagłego ataku Wagneryzmu, przestrzeń dojmująca, ujmująca, porywająca  przestrzeń), myśli Potocki, (Wagner dla kontrastu, wyraźny kontrast przestrzeni słownej z Wagnerem), myśli Potocki, świńskość i to w dodatku mechaniczna, mówi  Pawłow, (co tylko dowodzi wagnerowskiego naturalizmu, bo jak wiadomo nie ma nic bardziej chamsko mechanicznego niż sama natura), myśli Pawłow, (natychmiastowe porażenie prądem z nurtu odruchów  bezwarunkowych), myśli Pawłow, po prostu elektryczny pastuch, mówi Pawłow, (elektromechaniczny świński pastuch wagneryczny na świniowidownię), myśli Pawłow, (czy widownia wagnerowska to nie kulturalna trzoda?), myśli Pawłow, jakie kiepskie białogębne makijaże, mówi  Alicja, (nie mogli się jakoś lepiej pomalować ci recytatywiści w jakieś kolory, a nie tylko białe maski), myśli Alicja, (białe maski, nawet szminki nie używają, tylko puder), myśli Alicja, (co za nudne twarze), mówi Alicja, (co z tego że recytują tak pięknie, jak nie potrafią się uśmiechać), myśli Alicja, (czemu ty się  facet w ogóle nie uśmiechasz, niedowład masz czy co?), myśli Alicja, (nie bierzesz udziału w tym ogólnym festiwalu wyszczerzonych zębów jakbyś przeczuwał jakiś dramat), myśli Alicja, (co za dramatycznie kamienna twarz), myśli Alicja, (co za recytująca rytmicznie oderwana od rzeczywistości duchowa maska), myśli Alicja, (przerażająca), myśli Alicja, (jakby ciało twoje przejął duch recytowanej w doskonałych rytmicznych odstępach, w znakomitych melodycznie periodycznych kawalkadach porywająco składnej szczerosrebrnej polszczyzny), myśli Alicja, (jak oni  mówią jakby śpiew krył i się pod każdym słowem wymówionym, jak oni grają ładnie głosem z bladej pudrowanej księżycowym srebrem twarzy), myśli Alicja, (już schodzą?, czy oni się na mnie tak obrazili?, mogli by jeszcze ci księżycowi śpiewacy coś powiedzieć, chyba im się akt skończył, chyba koniec pierwszego aktu), myśli Alicja, co już?, pyta Potocki, (teraz jak mnie podrażnili tym trąbieniem, złażą), Dupa! Patrzcie dupa! A nie mówiłam, (że będzie dupa, jaka ja jestem kasandryczna, dupa golusieńka), patrz Feliks, (męskodupowa w tonie ścisłopośladkowym), dupa jak z żurnala, wiedziałam, (no przecież wam mówiłam, jak to czasem lepiej powiedzieć co się wie od początku to można potem uchodzić za wieszcza), myśli Alicja, (ale w polskim teatrze to w zasadzie wszystko jest już tak ograne, że ja lepiej wiem co będzie niż aktorzy, których wpuszczają świecić dupą na pięć minut, jaka fajna), myśli Alicja, a pan to z jakiej opcji politycznej, pyta Alicja, (ta pańska dupa to prowokacja środowisk gejowskich, czy ogólny wyraz młodzieńczego buntu?), myśli Alicja, (jaką to ideologię dzisiaj się nam na takiej księżycowej dupie podaje?), myśli Alicja, (jak pan nie odpowie to ja pana sklasyfikuję jako regularnego anarchistę), myśli Alicja, (no ładnie, ładnie się pan czołga, a to taka minimalistyczna rola? gąsienica z dupą? czy pan z podhala Gąsienicą jest czy z której wyżyny?), myśli  Alicja, (ja nie wiem, kim on ma być? pięć minut już na scenie i ani jednego dźwięku z siebie nie wydał, jeszcze żeby ciałem coś uformował, a to totalna manekinoza jakaś, wpuścili faceta z ulicy żeby się na golasa tarzał po scenie), myśli Alicja, kpina, niech on się wreszcie odezwie ten roznegliżowany bezduszny  manekinista, mówi Alicja, (czy ja mam mówić za niego?, tak mi się wydaje, żeby ratować to żenujące nagle przedstawienie), myśli Alicja, (w pierwszym akcie taka była nieziemska polifoniczna atmosfera, a teraz jakiegoś ćwoka prosto z ulicy wepchnęli na scenę),  myśli Alicja, (dlaczego on się wcale nie odzywa?), myśli Alicja, (e, odezwij się wreszcie ćwoku uliczniku golasie), myśli Alicja, (irytujesz mnie tym swoim kompletnym partactwem, kiedy ja tak się starałam milczeć abyś ty mógł recytować swoje kwestie, to wcale nie chcesz nic recytować), myśli Alicja, (przeziębisz się tylko w tym negliżu smętny partaczu, kto ci wyciął taki numer), myśli Alicja, (kto ci kazał się tak tarzać jak kretyn bez słowa po tej scenie w grudniu, aż mnie ciarki z zimna przechodzą i nie wiem czy to od widoku golasa czy z zażenowania całą sytuacją), myśli Alicja, (nikt go na tę scenę siłą nie wpychał), myśli Pawłow, (niech się tarza bezsłownie, bezcelowo ten nasz wielki aktor), myśli Pawłow, (ta nasza wspaniała bezduszna niema twarz), myśli Pawłow, (twarz porażonego prądem więźnia obozu teatralnego), myśli Pawłow, (doskonały drugi akt), myśli Pawłow, (doskonale zamknięty nagi umysł doskonale wytresowanego aktorskiego aspiranta), myśli Pawłow, (cichowagneryczny), myśli Pawłow, (jeszcze tragiczniejszy niż ten świniak Wagner, bo cichowagneryczny, niemowa, cichomechaniczny), myśli Pawłow,( jak sama natura), myśli Pawłow, (co za obrzydliwie nagi kwintesencjonalny naturalizm obciętych odmóżdżonych pełzających ślepo nerwów), myśli Pawłow, bezgłosowo-bezkręgowy zerowy pełzający bezakt, mówi Pawłow, (doskonała reżyserska metoda zamykania umysłów), myśli Pawłow, (doskonale poamputacyjny katolicko-nihilistyczny kadłub o powierzchniowo ludzkich proporcjach), myśli Pawłow, (doskonałe zamknięcie w drugim akcie), myśli Pawłow, (oto żołnierz idealny natury wegetacyjnej, bezgłowa życiowa niezniszczalna ameba ludzka, piękna jak anioł, bezmyślna i gotowa do samodziałania, arcymilitarny drugi akt), myśli Pawłow, (czuję moją narastającą samotność w obecności braku aktu w drugim akcie), myśli Pawłow, (nagłe odosobnienie w obliczu mechanizacji religijno-ideologicznej nabiera we mnie olbrzymiej siły), myśli Pawłow, (teraz właśnie wobec tego pseudoaktu powinni wpuścić tu wagnerowski nosorożec żeby się wytarzał w tej demonicznej bylejakości, stając się najdonioślejszym wydarzeniem, choćby i popuścił tu w ferworze trochę romantycznego nawozu), myśli Pawłow, to by dopiero było spiętrzenie kuriozalności, mówi Pawłow, (ostatecznie to reżyser oszczędził tego nieszczęśnika, bo mógł wwieźć tu taczkami nawóz i wobec takiego bezaktorstwa uczynić z tego nawozu większe misterium niż ten bezaktorski golas), myśli Pawłow, (takiej przesady jednak nikt na tej widowni by nie przetrzymał), myśli Pawłow, (odnieśli by prawdopodobnie wrażenie, że wobec braku mimezis aktora, to nawóz zaczyna ich przedrzeźniać, tak jak im się od Wagnera robi od razu teutonicznie, tak od nawozu powinno im się zrobić od razu ekskrementycznie), myśli Pawłow, (najznakomitszy profesor psychologii na widowni teatralnej zamienia się w paranoidalnego psychotyka, któremu się zdaje, że wszystko go przedrzeźnia i imituje), myśli Pawłow, (już nie wspominając o lokalnej finansjerze, która najchętniej kazała by odgrywać wszędzie samych siebie, aby uniknąć tego odruchowego przymusu rewidowania swego wnętrza w obecności ciał obcych), myśli Pawłow, jest tu tak grząsko, że nawet nie trzeba nawozić, mówi Pawłow, (nawet tak jałowe aktorskie ziarno jak ten tutaj wpadając w tak żyzną widownię kwitnie jakimś plonem poamputacyjnych urojonych znaczeń, których aż strach się domyślać), myśli Pawłow, (czy to nie smutne?, że aby zrozumieć istotę aktorstwa potrzebny jest nam taki aktor martwy, amputowany, taki wyłom w rzeczywistości), myśli Potocki, (czy nie oznacza to, że całe pojęcie aktorstwa formułowane jest jako urojenie w obecności jego braku?), myśli Potocki, (jakby  jedynym źródłem wiedzy o ludzkim życiu miał być nieruchomy zewłok człowieka martwego), myśli Potocki, teraz poczułem się znacznie lepiej, mówi Feliks, (kiedy niby zdaniem Pawłowa ten spektakl sięgnął absolutnego dna), myśli Feliks, (ja poczułem się przeciwnie, wywyższony), myśli Feliks, (takie partactwo z gołym tyłkiem może odwalać każdy, co oznacza, że jestem znacznie lepszy od tego aktora), myśli Feliks, (oczywiście, że ogólnie spektakl w tym momencie staje się coraz gorszym, ale przez to widzowie mają szansę stawać się coraz lepszymi), myśli Feliks, nie lepszymi tylko współgorszymi, mówi Pawłow, (ty nie rozumiesz, że ten teatr zniża się po to aby nikt nie raczył na widowni się podnieść, przeciwnie ciągnie widzów swoim tandeciarstwem w najgorsze mechaniczne samozadowolenie), myśli Pawłow, (które jest amputacją wszelkich artystycznych i duchowych aspiracji), myśli Pawłow, (ten wodogłowny pierwotniaczy pseudoaktor kopulujący posuwiście wzdłuż powierzchni sceny jest zwykłym ochłapem na jaki tylko prymitywna jak ty szczeżuja jest w stanie się złapać), myśli Pawłow, (zapychają ci głód intelektualny najgorszym z ulicznego śmietnika podniesionym chłamem), myśli Pawłow, (i dlatego taki się robisz syty i samozadowolony, gdybyś choć jeszcze był w stanie pojąć tę perwersję i z niej wyciągnąć jakieś wnioski, ale to twoje reakcje dyktują ci interpretację, co obnaża cię jako kompletnego reakcyjnego troglodytę), myśli Pawłow, (z tą swoją lepszością wart jesteś tego wytarzanego we własnej amputacji pseudoaktora), mówi  Pawłow, istotnie nasz Feliks znalazł sobie odpowiedniego towarzysza, mówi Pawłow, (nagiego  niemowę z wodogłowiem), myśli Pawłow, (faktycznie polepszył ci samopoczucie swoim bezmózgim bezaktorskim pełzaniem, trzeba będzie was umówić na  uliczną schadzkę), myśli Pawłow, (z tym manekinem będzie ci w sam raz do twarzy), myśli Pawłow, (Feliks i  manekin, romans z pierwszych stron), myśli Pawłow, (będziesz go brał na wrzosowiska, przeżyjecie  Dickensonowską miłość stulecia), myśli Pawłow, tylko nie zapomnij promptera, mówi Alicja, (żeby wiedział co powiedzieć i kiedy), myśli Alicja, prompter!, mówi Pawłow, (zagadka dramatycznego milczenia rozwiązana), myśli Pawłow, (dramatyczny kollaps technologiczny w postaci awarii promptera), myśli Pawłow, (cywilizacja w osobie aktora oniemiała permanentnie), myśli Pawłow, (protetyczny podajnik słowny podaje tylko dramatyczną próżnię), myśli Pawłow, (może sufler zasłabł?), myśli Pawłow, (może reżyser zadusił suflerkę i ta dramatyczna zakulisowa śmierć przeniosła się na dramatyczne sceniczne milczenie aktora?), myśli Pawłow, (kto wie jak długi łańcuch morderstw nie stoi za taką niewinną zdawałoby się umysłową awarią jaka ma miejsce na naszych oczach), myśli Pawłow, (zkukiełkizowany nagłym krachem podtrzymującej go przy życiu cywilizacji), myśli Alicja, (biedaczek, trzeba go wziąć na oddział bo gotów umrzeć z głodu), myśli Alicja, (takiemu golasowi niemowie nikt bułek nie sprzeda), myśli Alicja, (a może on z głodu tak, zapaści  dostał, i tak się kula po tej scenie bo sił nie ma ustać?), myśli Alicja, przynieście mu kanapkę, mówi Alicja, szklankę wody!, woła Alicja, (szybko! szklankę wody, bo mu gardło zaschnie na amen od tego milczenia), myśli Alicja, jak możecie tak na głos to myśleć?, szepce Alicja, on wszystko słyszy nasz bezkostuimowy amimetyczny podłogowy człowiek, szepce Alicja, przykro mu się zrobi jeszcze, jeszcze wywołacie w nim falę zażenowań, którą będzie musiał z wysiłkiem powściągać, szepce Alicja, jesteście bezsercowi, zrozumiałam to nagle, kiedy obudził się we mnie matczyny instynkt i rozczulenie nad tym oszukanym człowiekeim, któremu  wmówiono, że jest aktorem, podczas gdy został zamanekinizowany próżniowo tak jak się pakuje kurczaki, szepce Alicja, tak jego wpakowali amputowanego w jego własne sfoliowane ciało, szepce Alicja, zafoliowany autosamoerotyczny reformator powierzchni płaskich, szepce Alicja, należy się mu  jedynie współczucie wobec tak nikczemnego oszustwa reżysera, szepce Alicja, reżyser tego bezaktu jest zwykłą świnią, (a co ma reżyser do jego wodogłowia?), myśli Pawłow, ( nie lobotomizował go długoletnio by tarzał się po ziemi, tylko takiego zlobotomizowanego już wziął z ulicy), myśli Pawłow, (takiej lobotomii nie da się podrobić, musi być to lobotomia naturalna, rodzinno-społeczna), myśli Pawłow, (tak gruntownie przygruntowej amputacji nie da się uzyskać metodami  laboratoryjnymi, a jedynie wyłuskać z ogólnozlobotomizowanej puli wszystkich mieszkańców), myśli Pawłow, (jeśli ktoś wciela się w rolę reżysera to bierze na siebie pewne obowiązki), myśli Potocki, (człowiek w roli reżysera domaga się, co często uchodzi teatralnej krytyce, pewnego społecznego zaufania nie tylko od nie wiadomo jak bardzo ulicznych, czy wręcz śmietnikowych aktorów, ale zwłaszcza może od publiczności), myśli Potocki, (więc tylko gruntowne wodogłowie samego reżysera może dawać efekt takiego wodogłownego, bezaktywnego, skutecznie zaniemówionego aktorskiego kadłubka), myśli Potocki, (reżyser ma za zadanie wypełnić funkcje aktywnego sprzężenia zwrotnego dla wyobraźni aktorskich), myśli Potocki, (ma stać się lustrem aktywnym i to jego bezaktywność jest właśnie źródłem braku aktora w aktorze), myśli Potocki, (reżyser bezaktu musi być bez wątpienia najgorszą świnią, mówi Potocki, (bo uzurpuje sobie zaufanie następnie je sprzeniewierzając, co wobec zaledwie biernych niedostatków samego aktora jest wprost czynną destrukcją całego pojęcia teatru jako współuczestnictwa w sztuce), myśli Potocki, (niewątpliwie świnia), myśli Potocki, najgorsza z najgorszych świnia, mówi Potocki, (istna świnioreżyseria), myśli Potocki, (pochodzenie tego świniowagneryzmu z aktu pierwszego nareszcie znalazło swój teoretyczny przyczynek), myśli Potocki, (w świnioreżyserze), myśli Potocki, qvod erat demonstrandum, (ale czy nie było by gorzej gdyby reżyser przeniósł aktywnie swoją osobistą egotyczność na aktora każąc mu, dajmy na to nie tylko tarzać się ale i na  przykład recytować jakieś głupie teksty), myśli Feliks, (a w skutek tego ewidentnego opuszczenia aktora przez reżysera, poprzez gruntowne wycofanie się reżysera czy to nie sam aktor jest odpowiedzialnym za własne aktorstwo, a jednocześnie uwolnionym), myśli Feliks, (czy samemu aktorowi nie daje się swobody interpretacyjnej), myśli Feliks, (interpretacji czego?), pyta Potocki, (szorowania tyłkiem po scenie?), pyta Potocki, (interpretacji bezmyślnej szamotaniny i niemówstwa?), pyta Potocki, (to po jaką cholerę w ogóle ten reżyser pcha się do roli reżysera, skoro jej potem nie wypełnia), myśli Potocki, (czy gdyby jakiś zboczeniec pchał się do roli, dajmy na to, prezydenta kraju i potem jej nie wypełniał, czy nie był by zdrajcą ogólnego zaufania i najzwyklejszą świnią z wodogłowiem?), myśli Potocki, (czy wobec złożenia na publicznej funkcji reżysera publicznego zaufania nie należało by takiego plugawego oszusta z marszu zamknąć w schowku na miotły i wyrzucić klucz?), myśli Potocki, (wszyscy wy nie bierzecie pod uwagę, że sama rola reżysera może być wyreżyserowana przez innego reżysera), myśli Alicja, (wam się wydaje, że może być tylko jeden reżyser, a jeśli reżyserów jest dwóch?), myśli Alicja, (jeśli nasz reżyser jest w gruncie rzeczy aktorem grającym reżysera, reżyserowanym przez innego reżysera), myśli Alicja, (o matko siostry trzeciego wujka, a co jeśli jest trzech, trzech reżyserów!), myśli Alicja, (bo tamten znowu drugi reżyser reżyserujący pierwszego reżysera jest sam reżyserowany?), myśli Alicja, wtedy wszystkich do schowka na miotły, co do jednego, im wcześniej tym lepiej, mówi Potocki, (taki jeden bezaktor, lub jeden pseudoreżyser kompromituje całą machinę teatralną, i w związku z tym należy wszystkich ich bez wyjątku zamknąć do schowka na miotły), myśli Potocki, i klucz wysłać rakietą w kosmos!, mówi Potocki, (ja nie mogę patrzeć już na tego wodogłownego aktora bo widzę w nim wodołownego reżysera a nad nim bliżej niezidentyfikowaną wodogłowną podłość całej machiny teatralnej, która tym reżyserem kieruje), myśli Pawłow, (podłość, rozproszona w tym wieloreżyserskim, wieloaktorskim aparacie teatralnej represji jest jeszcze gorszą podłością niż podłość pojedynczego reżysera), myśli Pawłow, (jestem przekonany, że nie istnieje wcale żaden siódmy czy dziewiąty ostateczny reżyser, ponieważ oni wszyscy, aktorzy i reżyserzy wierzą w jego istnienie ale tak naprawdę w ich urojeniach odbija się ich wzajemna naturalistyczna podłość ludzi-manekinów, nagie naturalistyczne bezwładne wnętrza przepełnione najgorszą bezmózgową podłością pełnego zaufania cudzym osądom jakie charakteryzuje naturalną inercję intelektualną), myśli Pawłow, (patologiczne zaufanie na którym żeruje ta wszechobecna pleśń naturalnego automatyzmu degradującego wszystko co ludzkie do podstawowych odruchów cielesnych), myśli Pawłow, (jak to widać na załączonym bezaktorskim bezakcie), myśli Pawłow, (wszystkiemu winne jest to pełne bezwarunkowe idiotyczne zaufanie do samego końca, bez względu na to czy ufa się komuś, czy sobie samemu, kryzys samokrytyki), myśli Pawłow, (a więc patologia wybujałego popędu zaufania, obrzydliwe zboczenie bezwarunkowego, nie wyciągającego krytycznych wniosków zaufania), myśli Pawłow, (tak kończy ten kto ufa bezgranicznie własnej lub cudzej naturze, tym naturalistyczno-magicznym bełkotom, które bez odpowiedniego ruchu umysłowego oporu, bez odpowiedniej intelektualnej immunologi kończą się doszczętną bakterioryzacją i amebicznym dadaizmem bezładnej pierwiastkowej zupy materia prima), myśli Pawłow, (wielki spektakl rozgotowanego na papkę aktorstwa przedpierwotnego), myśli Pawłow, misteryjne humanoidalne puree, mówi Pawłow, i to bez cebulki, czysty rozwodniony ziemniak, dodaje Alicja, teatralno-fotosyntetyczna cyjanobakteria reżyserska z późnego archeozoiku, dodaje Alicja, (tego nie da się dłużej oglądać, zabierzcie stąd tego idiotę nieszczęśnika, to jest koniec teatru, to jest ostateczny upadek systemu intelektualnego ograniczonego zaufania i ostateczne zwycięstwo automatyzmów samej natury), myśli Pawłow, (odtąd czeka nas tylko powolna taśmowa śmierć poprzez rozszatkowanie i zafoliowanie), myśli Pawłow, (umysł teatralny, który jest budowanym w oparciu o naturalne siły ruchem oporu przeciw tym siłom, ostatecznie poległ zarżnięty tym ostatecznym żywym manekinem), myśli Pawłow, (nie spostrzegli nawet kiedy sztylet wsunął się im pod żebra), myśli Pawłow, (ta tragedia kończy się jeszcze przed finałem, od samego właściwie początku to był już koniec), myśli Pawłow, (bo ten typ teatru jest cały sztyletem pod żebro), myśli Pawłow,  (Antygona to tajna broń Kreona), myśli Pawłow, (a Kreon  to tajna broń szybujących nad Tebami ptaków, które swą podłą naturalistyczną magią niszczą wszystko co ludzkie i umysłowe), myśli Pawłow, (nareszcie, nareszcie wypełza ten półgłówek ze sceny, nareszcie koniec tego odspektaklowiania), myśli Pawłow, (nareszcie kurtyna), (…)

Piotr Mateusz Salomon – Bankiet (vol.8)
QR kod: Piotr Mateusz Salomon – Bankiet (vol.8)