Bezdech

To jest zupełnie inna ziemia, zupełnie inne drzewo,
a kot z obciętą łapą nie śpi już w trawie pod oknem,
ponieważ wszystkie strachy, które wekowaliśmy
w świetle energooszczędnych żarówek, rozpierzchły się
po pokojach, a ja zastanawiam się czy nasze dzieci, które
wyobrażam sobie na złoto i błyszcząco, staną się kiedyś
dorosłe i zdążą powiedzieć: moja miłość, moja utrata,
brak mi ciebie, a to jest jak zamarznięta rzeka,
jestem przy tobie, a to jest jak tamowanie krwi.
Dlatego, możesz przyjść i oświadczyć, że właśnie
zaczyna się wojna na żelazo i ogień, a ja powiem:
Chuj mnie to obchodzi! Mogą nas przykryć ziemią,
zasypać śniegiem, zagryźć psem, ponieważ
to jest ten sen, w którym biegnę, a oni
są tuż za mną.

31.10.2016 r.
Częstochowa.


Wolne powietrze

Rano słyszeliśmy dzięcioła. Wysoko. Szukaliśmy go
wzrokiem w koronach. Powiedziałaś, że nie powinien
bawić się z nami w konspirację.

Bez ciebie raczej nie mam szans na przeprowadzkę,
a przecież chodzi o to żeby jak najwięcej być w ruchu,
żeby duża rybka połknęła małą rybkę – o tym przecież
mówimy: „życie, życie”, a mówiąc to pozujemy
na smutne małpy, na burzę w warzywnym ogródku.

A co kiedy umiera dziecko? Czy otwiera się wtedy
ziemia pełna tłustych księży? Czy po niebie suną komety
z brokatu i srebrnej bibuły, czy ktoś mówi, co robić

z pluszem i sercem pełnym piór? Powiedz, czy ktoś mówi,
czy może bawi się z nami w konspirację? Biega po lesie
i krzyczy: wszyscy wypierdalać! A cały pokłuty jest światłem,
które spada z koron jak sople. Bez ciebie nie mam szans
na przeprowadzkę. Zostanę i obrosnę w kamień,

a ze mną – drzewo, dom i szkoła, z której teraz
zamiast dzieci, wysypują się martwe pszczoły.

31.03.2016 r.
Częstochowa


Wymiana korespondencji

To się wydarzy, a wtedy
dowiesz się o mnie różnych rzeczy – mówi –
Trzymam w piwnicy gipsowe zwierzęta, gotowe
do skoku chirurgiczne noże i ciotkę z niemiecką
kulą w upiętych blond włosach. Ta mała blizna,
przez którą wchodzi we mnie światło
jest zmyślona. Nie było jeszcze umierania,
wypadania rzęs. Jestem tatusiem pudrowanych
dzieci. Mam kości jasne i mocne. Ostre zęby. Jestem.
Jeszcze bawimy się na wysokości, a ty połykasz
anyżową wódkę . Marzniemy w drodze na przystanek.
Kościół pod śniegiem jak niepotrzebny mebel.
Siwe żyły od wódki. Krążymy pod lodem. Proponują
nam kocie futro i miękkie poduszki. Przychodzę,
a ze mną przychodzi lizol i amorficzny pielęgniarz,
który zabrania nam palić na półpiętrze. „Koniec kochani
z paleniem na półpiętrze!” – mówi
i gasi kutas światło.

08.07.2016 r.
Częstochowa


Akwen. Tępy dyżur.

Ta mała blizna to żarówka, która świeci w oko.
Boli cię? Że miało być jak w dokumencie o udanych
przeszczepach, z całym tym rozdawnictwem serc
i innych organów na przykład po motocyklistach,
którzy tego lata postanowili zamienić nasze miasto
w kakofoniczny zlot skór i potu. Boli cię miejsce,
w którym światło przeszło na wylot, a w kabinie obok
chichotał Wilhelm Röntgen, promieniując? Zabawne,
że nikt dotąd was sobie nie przedstawił, a przecież
lekarz od pewnego czasu przejawia oznaki życia,
przychodzi i mówi: ja pierdolę, ale pana zgięło, ale
to nic, nie takich stawialiśmy na nogi, albo powtórzymy
badania, do tego czasu proszę sobie umierać na inną
chorobę. Możesz się stąd wydostać. Na przykład: hop
przez okno. I po wszystkim. Odkąd tu jesteś, właściwie
nic się nie stało. Jest szyba, a za nią kołysze się
dziesięć pięter wody. Spójrz!

21.07.2016 r.
Częstochowa


Cuda, cuda

Zabieram nasze dziecko do kościoła – mówi –
ksiądz ma takie miękkie ręce. Co ksiądz w te dłonie
wciera, że one takie miękkie?

Wiele złego uczyniliście w domu moim.
Popaliliście ludzi, rwaliście na strzępy.
Nie można się nawet na moment odwrócić.
Jesteście kompletnie pojebani – mówi głos,

a przemawia w ciemności, z ciemności głos
pochodzi, a ciemność jest jak ciepła pościel.
Nasze dziecko na dnie ciemności jak w ciepłej
pościeli. Zabieram nasze dziecko do kościoła – mówi

– ksiądz ma takie różowe ręce.
Co ksiądz w te dłonie wciera, że one takie różowe?
Trzeba ostrożnie żeby nie pobrudzić.
Mocno namieszaliście w domu moim.

Podpalacze. Dzieci do mnie przestańcie posyłać.
Nie chcę dzieci – mówi głos, a pochodzi z ciemności.
To jest ciemność na nasz wyłączny użytek.
Postawmy dziecko w ciemności. Niech stoi. Może

przytrafi się sprawiedliwy. Żeby nie powiedzieć
za dużo, opowiedzmy dziecku o wodzie, która
wszystko zabrała. Bo przyszedł człowiek i zaczął psuć.
Tak, że miało być o kochaniu, a wyszło o mroku.

31.10.2016 r.
Częstochowa


Zawsze ziemia

To może się skończyć w ten sposób,
że przyjdzie smutny pan i powie: robiliśmy
co w naszej mocy, ale nie udało się ściągnąć
go z tego księżyca, i teraz musi zostać tam
na zawsze, z dziurą w brzuchu, w której
przez nieuwagę zaszyliśmy mu rachunek.
Ale nie koniecznie. Ponieważ może przyjść
taki listopad, że wszystko pęknie jak gwiazda
i pochłonie nas puste miejsce po uzdrowisku,
w którym paliliśmy papierosy na półpiętrach,
a sanitariusz gasił światło krzycząc: nie palić
mi tu na półpiętrze chuje! I to będzie miejsce,
w którym ani ja, ani ty nie będziemy wiedzieli
czy to jest światło, które przeszło na wylot,
czy może właśnie w tej chwili wbiegamy
pod rozpędzony pociąg,
i w ogóle – co dalej.

04.11.2016 r.
Częstochowa


Ziemia i powietrze

Mało mnie obchodzi, czy przypadkiem
zachodzą procesy, które mogą mieć
realny wpływ na stan naszych rachunków,
obchodzi mnie natomiast, czy potrafisz
wyjąć ten gwóźdź z jego dłoni i wyjść z kościoła
nie tamując krwawienia.
Ponieważ to się nie dzieje wyłącznie w metaforze.
To do ciebie przychodzi, zabiera ci dziecko
i mówi: Poświęcimy je tylko i będzie do zwrotu.
Damy mu Królestwo pełne cudów.
To przychodzi do twojego dziecka, kiedy zasypia
i mówi: Jesteś brudne, masz w sercu kamień i szarańczę.
Ponieważ to się nie dzieje wyłącznie w metaforze,
tak bardzo mnie obchodzi, czy potrafisz wyjąć gwóźdź
z jego dłoni, wyjść z kościoła i przekłuć mnie nim,
kiedy zasnę. I niech to będzie ten sen,
w którym biegnę, a gdzieś w ciemności
jest ostrze.

04.11.2016 r.
Częstochowa

Marcin Zegadło – Siedem wierszy
QR kod: Marcin Zegadło – Siedem wierszy