Na widok

1
Na widok samej nazwy niewiele się dzieje,
na widok nazw widoków dostajemy drgawek,
nazwy są puste, widzisz, że wcale nie widzisz
w tym nic nadzwyczajnego, ot, zrządzenie losu

wziętego w swoje ręce, którymi cię głaszczę,
którymi się przymierzam do rękawic z Zary,
którymi snuję plany, z których ktoś się śmieje.
Na widok samej nazwy niewiele się dzieje,

więc wybacz, że nie pytam, że proszę o ciszę,
że zaraz nie poznamy się wzajem na sobie,
że miniemy się z prawdą, bo mamy tyle nazw,
a każda z nich jest serio i każda na niby.

2
Bo mamy tyle twarzy i tyle widoków
na lepsze czasy, tyle ciał do ogarnięcia,
tyle swetrów i tyle, co napłaczą koty
na wysypisku śmieci, przez które przechodzę

do historii, siusiając na czajnik i lampę,
o których wcześniej myślę, że ktoś je wyrzucił
nie dlatego, że musiał, lecz ponieważ chciał
mieć w domu coś nowego, nowe jest najlepsze,

stare drze się i łuszczy, my jesteśmy starzy,
my jesteśmy najstarsi, jesteśmy znudzeni
swoim znoszonym pięknem, widok jak z żurnala,
i to jest taka nazwa, w którą weź się ubierz.


Jabłoń

1
I tylko myślą mogę wprowadzić się w nastrój
jak do domu (bożego), który jest tak piękny,
że zapiera dech w piersiach, że zabiera ducha
na dach lub pod podłogę, dach chroni przed burzą,

podłoga uczy zmywać się w ostatniej chwili,
zanim ktoś zauważy, że daliśmy plamę,
odbierając telefon od mamy i słysząc,
że ktoś stracił, a komuś obrodziło, wobec

czego bierzcie koszyki najlepszych owoców
i wracajcie w tę ciemność, z której żeście przyszli,
bo nie ma nic poza nią, żadnych domów, dachów,
tylko ciemność i jabłka zrywane z jabłonią.

2
I tylko to widzimy, gdy na karuzeli,
na której już nas nie ma, bo jesteśmy jakby
gdzie indziej, kiedy indziej, rozwiewa nam włosy
i spadają nam jabłka, i chcemy je złapać,

i łapiemy się na tym, że to wszystko śni się
komuś zgoła innemu, o kim nic nie wiemy
i kto nie wie nic o nas, i jest w tym, nieprawdaż,
jakiś brzask, jakiś wieczór, jakaś katastrofa,

jakaś rozkoszna ciemność, z której żeśmy przyszli,
którą żeśmy zerwali jak jabłko z jabłonią
z naszych wspaniałych oczu, i teraz mieszkamy
w słodkim wnętrzu epoki, której dawno nie ma.


Bajka

Na początku jest tunel,
na końcu jest światło.
Pociąg chowa się we mgle

i czy to coś znaczy,
że patrząc w jedną stronę
nie widzimy drugiej?

Na początku jest światło,
na końcu jest tunel.
Za szybą chłopiec z twarzą

brudną od kebabu.
Jestem tym, kim mnie widzi.
A jeśli jest ślepy?

Na początku jest tunel
i na końcu tunel.
Na początku jest światło

i na końcu światło.
Chłopiec wyciera usta
i spogląda w okno,

ale nikogo nie ma
z tej i z tamtej strony.

Tomasz Dalasiński – Trzy wiersze
QR kod: Tomasz Dalasiński – Trzy wiersze