Wizyta

gdy ostatnio odwiedziłem swojego ojca
nie rozmawialiśmy zbyt wiele
zjedliśmy kolację wypiliśmy piwo
obejrzeliśmy połowę meczu
a potem pożegnaliśmy się

staliśmy przez chwilę objęci w korytarzu
gdy ktoś wchodząc na klatkę zapalił światło
wtedy niechcący zajrzałem mu w oczy

poszedłem na spacer nad rzekę brudna woda
płynęła wybetonowanym korytem
a ja siedziałem na betonie trzęsąc się z zimna
tak długo aż poczułem że już mogę wracać
aż nabrałem pewności że niczego takiego
w moich oczach dzieci nie dostrzegą

nie mogą

jeszcze nie teraz


Radio

nie potrafię wyobrazić ich sobie inaczej
niż siedzących w kuchni i jedzących
śniadanie chleb z twarogiem i z dżemem
albo jogurt z musli i z milczeniem

wszystko co mogliby sobie powiedzieć
wycharkuje stare radio stojące na lodówce
zawsze właśnie tak ich widzę

gdy kończą jeść śniadanie rozchodzą się
każde do swoich pilnych zajęć

wyobrażam sobie jak przemierzają
to małe mieszkanie w bloku z wielkiej płyty
i nigdy ale to nigdy nie spotykają się
w żadnym innym pomieszczeniu
a tylko w kuchni w ciasnej klitce
gdzie gra radio o co nieustanne kłócą się
uważając że to drugie z nich
winno było wyłączyć je
wychodząc


Mgła

rano wychodząc z domu
zatrzymałem się na podjeździe
i spojrzałem za siebie

nie mam pojęcia dlaczego
nigdy tak nie robię
po prostu idę
wsiadam do auta i odjeżdżam
nigdy nie patrzę za siebie
nigdy

ale dziś odwróciłem się

stałaś w oknie patrząc na mnie
a może poprzez mnie

przypomniał mi się wiersz
carvera „strych”
przeszył mnie dreszcz strachu
na myśl że mogłabyś być
kobietą z tego wiersza

bezwiednie uniosłem dłoń
w pożegnalnym geście
ale dłoń zniknęła
w nagle przywianej z pól
zimnej mgle


Stół

na stole w ogrodzie
spracowana dłoń
mojej mamy
pocięta wieloma
głębokimi bruzdami
liniami których
znaczenia nie znam
a które wybiegają
poza nią i wtapiając się
w rysunek słojów drewna
mkną ledwie widoczne
pod cienką warstwą lakieru
biegną pod powłoką lepkiego kurzu
osiadającego na drewnie wiele lat
poprzez plamy przebarwienia
bliżej nieznanej natury
przeciskają się przez sęki zadry
i żywiczne krople
biegną na drugą stronę stołu
by wpaść w maleńką
rozpostartą dłoń mojej córki


Rodzice i dzieci

moja córka jest jeszcze mała
niedawno nauczyła się chodzić
zna niewiele słów które
z ochotą wciąż powtarza

nie zna słowa „tata” ale dziś
dostrzegłem w jej oczach
bezwarunkowe uwielbienie
gdy patrzyła jak żongluję
jej pluszowymi zwierzakami

później gdy spała rozmyślałem
o sobie i swoich rodzicach
pamiętałem kłótnie gniew
ale nie pamiętałem abym
w taki sposób parzył na nich

być może to sprawa
wczesnego dzieciństwa?

któregoś dnia rozmawiając z nimi
przez telefon zapytałem ich o to
nie rozumieli o co mi chodzi

albo udawali że nie rozumieją


Sen

dziś w nocy miałem sen –
wielki czarny pies
wyjąc odgryzał kość
swojej przedniej łapy
tkwiącej w potrzasku

patrzyłem jak odchodzi
gdy w końcu po długiej walce
udało mu się oswobodzić
lecz zanim zniknął w ciemności
obudziłem się

udręczony tym snem
stałem i chciwie piłem wodę
opierając się plecami o drzwi lodówki
nie szukałem wykładni tego snu
nie wierzę w podobne bzdury

ukryte znaczenia snów
znaki zodiaku sens życia
odwieczne pytania
to dobre dla frajerów

wypiłem wodę
wróciłem do łóżka
pies także wrócił

leżał na ziemi obok potrzasku
i pożerał pozostawioną łapę


Szybki kurs pisania wierszy

Between my finger and my thumb
The squat pen…
Heaney S., „Digging”

czy to na pewno był sen?

trzech zakapturzonych mężczyzn
w ciemnej ulicy próbujących
okraść mnie albo zabić

byłem sam i nie miałem
przy sobie nic tylko pióro

nawet jeśli to był tylko sen

wiem już jak trzymać pióro
pod jakim kątem
i z jaką mocą uderzać
ażeby przebiło przeponę
i dotarło do serca


***

przez kuchenne okno mam widok
na stację paliwową sheetza

dziesiątki aut podjeżdżają tam
o każdej porze dnia i nocy

patrzę jak znużeni drogą kierowcy
wynoszą parujące kubki z kawą
zawinięte w papier kanapki
lub soki w kartonach

przez pół roku napisałem niewiele
naprawdę mało może z pięć
góra sześć wierszy nie więcej

nie brakuje mi pomysłów
ani ochoty
brakuje mi czasu

ale jeśli kiedykolwiek sytuacje się zmieni
i nie będę miał żadnych pomysłów
a wolnego czasu w nadmiarze

pójdę ze swoją pustą jak bak głową
na stację paliwową naprzeciw
i zatankuję do pełna

Piotr Maur – Osiem wierszy
QR kod: Piotr Maur – Osiem wierszy