chłopcy III

nie bała się gdy weszli domu. myślała
że to chłopcy z podwórka przebrani
w dziwaczne uniformy. nieraz
przecież bawili się w przebieranki. jej młodsza
siostra też się do nich uśmiechała. tylko
matka jakoś dziwnie pobladła i zasłoniła je
rękoma. czuła wstyd gdy zdzierali z niej sukienkę.
zapamiętała ból i krew która spływała jej
po nogach. ciała matki i siostry leżące
na podłodze. i śmiech chłopców wybiegających

z podpalonego domu.


linie papilarne

pozostaną linie papilarne. ślady dłoni
na murach miast w których żyli
ludzie a dzisiaj włóczą się szczury roznoszące
dokoła swąd dżumy
cholery. po latach pozostaną
po nich odciśnięte w pamięci ślady
małych nóżek niczym zapisy

linii papilarnych.


nadeszli barbarzyńcy

nadeszli barbarzyńcy a my tacy bezbronni. zaskoczeni
chwilą nieuwagi nie potrafimy zrozumieć naszej słabości.
zaciskamy pięści i mielimy w nich nic nie znaczące
słowa sprzeciwu. oni zaś krok po kroku zagarniają nasze
przestrzenie i budują w nich swoje zamki. jeszcze
łudzimy się że z piasku i że wiatr je rozwieje lub zmyje
nadchodząca fala. coraz bardziej bezsilni
kryjemy się za tarczami liter szukając tam

ocalenia.


odejmowanie

w naszej szkole zmieniono program nauczania. skupiono się
na działaniach. w wyniku wojennych zniszczono
przedszkole w którym dorastało
nasze dzieciństwo. pojawiło się
coraz więcej znaków odejmowania.
sąsiadka z naprzeciwka minus zabity mąż
równa się wdowa. z mojej rodziny
odjęto rodziców i postawiono przy mnie znak
sierota. daremnie szukam

znaków dodawania.


olga

przez miesiąc mieszkała w piwnicy sąsiada.
z jej domu pozostał tylko
lej po bombie. nocą
wymykała się po wodę. ukradkiem
żeby nie skrzyżować drogi ze śmiercią.
uciekła. nie chce pamiętać kilkudniowej
pieszej tułaczki. nie wie
czy jest bezpieczna. czy i tutaj
zamiast deszczu nie zaczną spadać

bomby.


otwarte okno

jestem sam. nie mieszczę się w pokoju a ulica jest dla mnie
zbyt szeroka. ludzie szarzy jak dzień przed zaśnięciem
przechodzą przeze mnie tak cicho jak cienie.
nie potrafię ich zatrzymać. ktoś staje na balustradzie
mostu inny wywija sztandarem jak złamanym skrzydłem.
dwa ptaki szykujące się do odlotu. wracam
do swego gniazda pod parasol z liter.
otwieram okno. patrzę na samotne ptaki

spadające w niebo.


siergiej

do tej pory tylko pisał wiersze o wojnie. niedawno
założył prawdziwy mundur. poezja
stała się prozą. dzisiaj
zabił żołnierza o twarzy niemalże
chłopca który był
podobno najlepszym strzelcem
w pułku. zastrzelił więcej ludzi niż on napisał

wierszy


słowo wojna

do niedawno traktowałem wojnę jak słowo
wyjęte z podręcznika do historii. obłożone
rygorami dat i bitew. nie potrafiłem
dopasować do niego czasu teraźniejszego.
pojawiało się w krajach tak odległych
że niemal nierzeczywistych.
dopiero gdy zaczęło łasić się do moich drzwi
zrozumiałem jak łatwo przez nieuwagę

wpuścić je do domu.


słowo

na początku było słowo. później
zamykano ludzi. historia
lubi się powtarzać. czekam
aż słowo stanie się ciałem i wyjdzie

na wolność.


tańce lady makbet

hordy dzikich zwierząt przekraczają granice.
podobni do ludzi by zmylić atakowanych. gwałcą
ich kobiety dziewczynki. nawet dzieci. ich suki
w zrabowanych trupom futrach tańczą przed lustrami
czekając na moment gdy po powrocie samców
będą z ich sierści wylizywać
ślady zbrodni

i gwałtów.

Tadeusz Zawadowski – Wiersze
QR kod: Tadeusz Zawadowski – Wiersze