Schronienie

Ilyi Kaminskiemu

poezja schronieniem
na czas wojny

wspiąć się o szczebel wyżej
od strachu i zwątpienia
do wyimaginowanego świata
stworzonego na tymczasowe potrzeby

uczepić się słowa jak tratwy
żeby choć przez chwilę dryfować
po Pacyfiku
tego co było
co mogłoby być
co może będzie

albo rzucić się w wir obrazów
wiatrem porywających myśli
byle jak najdalej
jak najdłużej
jak najodmienniej

niedościgniony model Viktora Frankla
pozostawia jednak wątpliwości
zwykłym śmiertelnikom

prostszy dostępem
okazuje się
wirtualny świat meta

niespodziewana konkurencja


Kontekst

I nagle każdy temat
wydaje się zbyt błahy

zawstydzony własną nieprzyzwoitością
chowa się do szuflady
żeby przeczekać dojrzeć doświadczyć
z tłumem podobnych sobie

poranny świergot ptaków
zaglądające do okien magnolie
wiosna w kwiatach

dodać należytej powagi
może jedynie pryzmat kontekstu

pokaleczony świergot ptaków
lamentujące magnolie
krwawa wiosna

a może wprost przeciwnie

to nie wiosna krwawi
tylko człowiek


Rezonans

Mamy spać spokojnie
kiedy tuż za granicą
rzucają w twarz
mięsem historii.

Mamy patrzeć w przyszłość
kiedy pamięć przywołuje
bękarta wersalskiego
i twardy but najeźdźcy.

Kiedy w uszach wciąż rezonuje
szyderczy śmiech wujaszka Jo
państwo bez prawa istnienia
podległe sąsiadowi
choremu na schizofrenię.

W cyklicznym szaleństwie
przebudzony z letargu niedźwiedź
zrywa się do napaści
rozszarpuje ofiary na strzępy
bez mrugnięcia okiem.


Obowiązek

Musisz zostać
choć chcesz wyjechać
każą ci bronić
w ostateczności umrzeć za „wolność”
a ty pragniesz żyć
tu, tam, gdziekolwiek

nie ma nic poza życiem
wszystko przy nim
staje się przezroczyste
i znika po ostatnim oddechu

patrzysz na oddalającą się wolność
za niewidzialnymi kratami granicy
przeklinasz średniowieczne poddaństwo
w wersji z dwudziestego pierwszego wieku

zamiast walczyć, starasz się przeżyć
przeczekać
oszukać czas wojny
godzina po godzinie


Człowieczeństwo / barbarzyństwo

Niebieskie oczy poszarzały
na widok barbarzyństwa
połknięty krzyk
zagryzione słowa

nie ma już słów
odeszły
w odruchu samoobrony

słowa nieprecyzyjne
ułomne pokruszone
błąkają się po ulicach
opustoszałego miasta
w poszukiwaniu ostatniego śladu
człowieczeństwa

jedyne co znajdują
to kolejne powiązane ciała
szepczą do nich
czułe słowa modlitwy opuszczonych

człowieczeństwo
mozolnie odzyskiwane przez ostatnie osiemdziesiąt lat
umiera przed naszymi oczami

chwila nieuwagi
i wszystko rozpoczyna się od nowa

Anna Jachim – Pięć wierszy
QR kod: Anna Jachim – Pięć wierszy