Rozmowa z Krystsiną Banduryną ukazała się 25 czerwca 2020 r. na portalu informacyjnym TUT.BY, jednym z największych niezależnych serwisów informacyjnych na Białorusi. 18 maja 2021 r. decyzją władz reżimu białoruskiego został zablokowany, podobnie jak wiele innych prodemokratycznych mediów w Białorusi.


„Możesz zapomnieć o obraźliwym komentarzu w mediach społecznościowych, ale nie o tym, że ktoś ciebie bił, tego nie zapomnisz nigdy: Dlatego nie można milczeć o przemocy domowej”

Krystsina Banduryna — białoruska poetka, otwarcie mówi o doświadczeniu przemocy domowej, a także o swojej orientacji seksualnej. Dowiadujemy się dlaczego ważne jest mówienie na głos o takich problemach.

„Jak każdy człowiek, mogę budować swój kraj”

 Krystsina mówi, że nie lubi terminu „liryka miejska”, ale właśnie ten termin  dobrze opisuje jej twórczość. Kiedy twoje życie i twoja pozycja nie są uznawane za normalne i równoprawne wobec innych istnień, poezja nieuchronnie będzie postrzegana jako polityczna i źródło konfliktu:

– Bardzo długo nie czułam się tutaj obywatelką, wśród całej tej „silnej i rozbuchanej i ideologicznej pornografii. Byłam obca. Ale potem zrozumiałam, że ja jak każdy człowiek, mogę budować swój kraj – i wtedy zaczęłam pisać o wszystkim co widzę; o wszystkim co na zewnątrz, co na mnie wpływa. Piszę o przemocy: fizycznej, seksulnej, emocjonalnej, systemowej. O wszystkim tym, co ludzie są zdolni robić sobie nawzajem.

„Co czuła moja mama, nie mogę sobie tego nawet wyobrazić”

 Tematy, które Krystsina podejmuje w swojej twórczości są bardzo osobiste: sama doświadczyła wieloletniej przemocy w domu. Ojciec był alkoholikiem i często podnosił rękę na żonę i dzieci. Do momentu, kiedy Krystsina nie wyjechała uczyć się do innego miasta, przemoc w domu była częścią jej codzienności. W tym czasie rodzina zwracała się do milicji o pomoc, ale milicja im nie pomagała:

 – Odpowiedzi na pytanie: „Czemu nie przyszła pomoc?” trzeba szukać tam, gdzie tą pomoc powinniśmy otrzymywać. Gdzie wtedy była szkoła, milicja, dorośli, kiedy pomoc była mi potrzebna i gdzie oni są teraz, kiedy są potrzebni innym? Bywało, że nie mogłam nawet dodzwonić się na posterunek: tam nikt po prostu nie podnosił słuchawki. Bywało, że milicja przychodziła ale mówili: „Sama rozumiesz jak jest?”. A to tylko jedna strona medalu. Druga – agresorzy umieją bić w taki sposób, że potem trudno ślady po pobiciu zauważyć. Na dodatek ofiary często nie zgłaszają tego nikomu (albo zgłaszają a potem wycofują swoje zgłoszenie). To ma swoje obiektywne przyczyny: zmęczenie, strach, brak sił do walki, strach przez konsekwencjami oficjalnej rejestracji rodziny jako rodziny niebezpiecznej dla społeczeństwa [uznanie ją za patologiczną]. Materialne problemy odgrywają tu także ważną rolę.

„Jaki on był naprawdę tylko my wiedzieliśmy”

 Bliscy też nie pomagali rodzinie Bandurynów wyjść z tej przemocowej sytuacji:

– Krewni, sąsiedzi i przyjaciele rodziny wiedzieli o tym, co dzieje się u nas w domu. Z zasady milczeli, bo „to ich wewnętrzne sprawy”. Rzadziej mówili ojcu: „tak nie można”, „weź się w garść”. Ale i tak mówili tylko o pijaństwie i bezrobociu ojca, o przemocy – nigdy. Sąsiedzi odwracali oczy, zmieniali temat rozmowy a za plecami plotkowali. Dla „swoich” mój ojciec był „prawdziwym mężczyzną” a oni dla niego – najlepszymi przyjaciółmi na świecie i pobratyńcami. Na jego pogrzebie byli oburzeni tym, jaką jestem złą córką — nie płaczę, nie umartwiam się. A w środku wszystko we mnie wrzało: „Jaki on był naprawdę, wiedzieliśmy tylko my”.

Możemy tutaj rozważać kwestie obrony praw człowieka i różne inne kwestie moralne ale w normalnym życiu o tym nikt nie myśli. Wszystko jest naznaczone przemocą. Przemoc — to norma. A ty możesz to rozumieć tylko wtedy, gdy trafiasz do innego środowiska, tam, gdzie nie ma przemocy. Wtedy możesz przyjrzeć się temu z zewnątrz.

„Jak każda kobieta, ona chciała być kochana”

Ludzie, którzy nie spotkali się z domową przemocą, często nie rozumieją czemu ofiary zostają nadal w takich rodzinach. Psycholodzy i ofiary tłumaczą to złożonością relacji w rodzinie, a także zdolnością sprawców przemocy do manipulowania ofiarą, izolowania jej od ewentualnej pomocy i wzbudzania w niej samej poczucia winy:

– Na to nie ma i nie może być jednej odpowiedzi. Mogę opowiedzieć o sobie: wiele razy chciałam wysłać do cholery wszystkie te skandale, zastraszania, obelgi, wyłudzenia i kradzieże naszych pieniędzy. Chciałam po prostu wyjechać i nigdy nie wracać. Ale wtedy bliscy, których bardzo kocham zostaliby sami i serce bolało mnie na samą myśl o tym. Zostawić ich – to dla mnie samej było największą zdradą. Dlatego nie uciekłam. I to ja, córka agresora. Ale co czuła moja mama, tego nawet sobie nie umiem wyobrazić

Dlaczego mama go nie zostawiła? To najtrudniejsze pytanie w moim życiu. Trudne, bo wymaga konfrontacji z miłością. Mama na pewno go kochała. I jak każda kobieta, chciała być kochana i chciała mieć szczęśliwą rodzinę. Jeśli ty pokochałaś kogoś a z czasem on stał się zupełnie innym człowiekiem, bardzo ciężko jest nie wierzyć w to, że wszystko będzie jak było wcześniej. Tym bardziej, że tacy ludzie jak mój ojciec – to doskonali  manipulatorzy. On wiedział, jak „przełączyć” siebie na takiego, jakim był wcześniej. Na przykład, kiedy potrzebne były pieniądze na kolejną butelkę. Na początku, nabierałam się na odgrywaną przez niego rolę „dobrego tatusia” ale potem zrozumiałam, że to tylko rola: kiedy dostawał to co chciał, przepoczwarzał się w zwyczajnego siebie, a my – w worki treningowe boksera.

„Zamieniamy to w żart, śmiejemy się – tak jest łatwiej”

Krystsina do tej pory nie może porozmawiać z rodziną o tym wszystkim: to temat na tyle bolący i intymny, że trudno zadawać pytania:

– Próbowaliśmy rozmawiać, ale nigdy nie było długiej poważnej rozmowy na ten temat. Przecież dwadzieścia cztery lata życia nie wymaże się tak po prostu, więc tak czy inaczej natykamy się na jakieś fakty z przeszłości, ale o nich nie rozmawiamy, bo kiedy zaczniesz to analizować to można zwariować. Jak o czymś zaczynam mówić na głos, włosy mi stają dęba. To jest jakaś dzicz, to przez co myśmy przeszli. Ja chodzę na terapię i przepracowuję to, ale mama — nie. I jak pojawia się coś rozmowach, zamieniamy to w żart, śmiejemy się – tak jest lepiej. Nie znajduję słów, żeby rozpocząć poważną rozmowę – o bólu, strachu, winie, o miłości i nienawiści. O tym „dlaczego”.

 „Kiedy podrosłam, mama zabroniła mi skarżyć się sąsiadom i przestałam do nich chodzić”

To co ratowało małą Krystsinę – to książki:

– Czytałam na głos, dniami i nocami. Jadłam obiad – obok była książka, zasypiałam też z książką. Bardzo lubiłam „Harry Pottera” – historię, w której fikcyjna, odważna „ja” zasługuje na miłośc i pokonuje zło.

Jeszcze był telewizor, często niedostępny: ojciec zabraniał mi przychodzenia do pokoju rodziców, pod groźbą kary. Ale kiedy było można czy kiedy nikogo nie było w domu, ogładałam kanały muzyczne. Ojciec nazywał nas „zwierzętami” i „skończonymi…”, nieustannie nas poniżał. Potrzebna była jakaś przeciwwaga. Coś, co udowodniłoby moją wartość. Muzyka, choć odrobinę mi to dawała.

Kiedy byłam mała i udawało mi się wyrwać, uciekałam do sąsiadów na przeciwko, żeby zadzwonić na milicję. To byłą para starszych ludzi, którzy już wszystko widzieli i dużo rozumieli. Oni często mówili moim rodzicom, że tak nie można. Jak tam przybiegałam, nie puszczali mnie z powrotem i zatrzymywali na jakiś czas u siebie. W jednym z ich pokoi były dwie szafy zapchane książkami, oglądałam je i modliłam się, żeby móc je wszystkie przeczytać. Zamiast nich, jednak dawali mi domino i szachy. Nie umiałam w to grać więc je rozrzucałam na podłodze i składałam z nich różne figurki. Kiedy podrosłam, mama zabroniła mi skarżyć się sąsiadom i przestałam do nich chodzić. 

Po kilku latach sąsiad umarł na raka a jego żona sprzedała mieszkanie, zdecydowała się przeprowadzić i zawołała mnie, żebym wzięła do niej te wszystkie książki, których grzbietom przyglądałam się kiedy byłam mała. Były już stare, z wytartymi okładkami i pożółkłymi stronami. Mama pytała, na co mi one, a ja jej nie umiałam tego wytłumaczyć. Przeglądając te rzeczy, przypadkowo natknęłam się na pudełko z szachami i przypomniało mi się, jak one kiedyś mnie ratowały. I rozpłakałam się. Grać w szachy i tak się nie nauczyłam a stamtąd zabrałam wiele książek.

„Po wielu latach poniżania i zastraszania poczucie własnej wartości trzeba  zdrapywać z podłogi”

Trudno przezwyciężyć doświadczenie przemocy. Urazy tworzą w ofierze pewne wzory zachowań, które często powodują błędne koło przemocy: człowiek na to choruje i nie może wyjść z tej sytuacji, ponieważ jest to jedyny znany mu sposób życia. Nie zna innego życia, nie ma innych wzorów na życie w rodzinie i innych relacji z bliskimi. Krystsina potwierdza, że pójście drogą akceptacji siebie i swojej godności jest naprawdę trudne:

– Nie miałam wielkiego problemu z tym, żeby przestać czuć się ofiarą. Po prostu nie chciałam nią być – i nie byłam nią od pierwszej chwili, gdy umiałam się obronić. To samo dotyczy scenariusza na życia: może nie wiedziałem, czego chcę, ale dokładnie wiedziałam, czego nie chcę. Nie chciałam być taka jak mój ojciec, którego relacje z ludźmi były oparte na  przemocy, braku szacunku, ignorowaniu uczuć innych. Ale ogólnie rzecz biorąc, niezwykle trudno jest przezwyciężyć doświadczenie przemocy – przede wszystkim oczywiście zebrać siebie w „koherentną” osobę. Po wielu latach poniżania i zastraszania poczucie własnej wartości trzeba zdrapywać z podłogi. Trzeba uwierzyć, że nie jesteś winna i że zasługujesz na coś lepszego. Trzeba przestać się karać za to, co ci zrobiono – a to jest najtrudniejsze.

Trudno jest także nauczyć się ufać ludziom i dopuszczać ich do siebie. Ale i w tym również mam niesamowite szczęście: mam wspaniałych przyjaciół i bliskich, którzy dają mi tyle miłość i wsparcia, że wystarcza, aby w najciemniejszych momentach, kiedy jest źle, wypłynąć na powierzchnię, nie pozwolić sobie by tkwić w negatywie. Bardzo ważne jest, aby mieć ludzi, którzy cię rozumieją i akceptują ze wszystkimi twoimi zaletami i wadami, z całym bagażem przeszłości. Dlatego ważne jest, jeszcze raz to podkreślam, aby mówić o tym, co z tobą robi przemoc. Nie można zostać samemu: po prostu możesz sobie nie poradzić.

 „Kiedy się odsłaniasz, wtedy widać, gdzie bić”

Istnieje przekonanie, że kobieta pisząca wiersze powinna być wyrafinowana, daleka od ziemskich trosk i cierpieć jedynie tylko z powodu nieodwzajemnionej miłości. Ogólnie rzecz biorąc, działalność publiczna na Białorusi uważana jest za coś niskiego i brudnego. Ale Krystsina nie podziela tego poglądu:

– Zacznijmy od tego, że kobieta nikomu nic nie jest winna. To, że mogę kogoś urazić, to jest problem tego „kogoś”. Na początku było to dla mnie trudne do zrozumienia i ciągle kogoś naśladowałam, bo jestem „nie taka” i nie taką mnie chcieli wiedzieć. Możliwe, że to zależy od samooceny. No, a potem „odpuściło”. I gdybym ciągle „jeździła po sobie”, nie umiałabym o tym opowiedzieć.

Nie śledzę tego kto tam mnie wywala czy blokuje na moich profilach i portalach społecznościowych. Rzadko też kogoś dodaję do znajomych, więc ludzie, którzy dołączają do mnie, mogą w dowolnym momencie odejść i nie będę ich szukać. Czytam komentarze pod wywiadami: to ciekawy wskaźnik ogólnych nastrojów w społeczeństwie: pokazuje czym ludzie oddychają, jak myślą, co jest dla nich ważne.

Nie ukrywać okropnych doświadczeń z przeszłości i równocześnie być odkrytym na miłość – to najważniejsze rzeczy dla Krystsiny. Ona jest pewna, że tylko w taki sposób przezwycięży stereotypy i tabu, które panują w społeczeństwie:

– Ludzka psychika tak funckcjonuje: kiedy czegoś nie widać, to znaczy, że tego nie ma. Jakikolwiek ruch w obronie praw człowieka zaczyna się od tego, że ludzie robią siebie zauważalnymi, tak aby ich problemów nie można było zignorować.

Mówienie o sobie i o swoim doświadczeniu jest ważne dla tego, żeby inny mógł postawić się na moim miejscu. Tylko przez człowieczeństwo, poprzez współczucie i wzajemną troskę możemy uczynić ten świat lepszym.

Odsłanianie się jest przerażające. Dlatego, że kiedy się odsłaniasz, widać gdzie można ciebie uderzyć. I nie mam prawa milczeć, być może dlatego, że wiem jak to jest kiedy jesteś bita.

 Nie cieszy mnie, kiedy przychodzą do mnie ludzie i mówią: „Widzisz, jak ja ciebie rozumiem”

Na TUT.BY jest projekt „Dom i przemoc”. Wiele tekstów na ten temat pojawiło się tutaj i w innych mediach. Choć problem pozostaje ciągle tabu, to pierwsze głosy są już słyszalne. Ale Krystsina, czytając historie innych ofiar, nie czuje się dobrze:

– Kiedy czytam te historie – to ogarnia mnie smutek i ból. Abstrahując od tego, że jednym z celów moich wypowiedzi było zachęcenie innych do mówienia o tym, czytanie cudzych „takich” historii bardzo mnie boli, bo chciałabym bardzo, żeby było mniej tego bólu. I paradoksalnie nie cieszę się, gdy ludzie przychodzą do mnie i mówią: „Wiesz, rozumiem cię”. Nie mogę słuchać bez łez, znajomi nauczyciele i wychowawcy mówią mi, że dzieci czytają moje wiersze a potem dzielą się swoimi historiami. Jedyne, co mogę powiedzieć w takich momentach: „Byłoby lepiej gdyby tego tak nie przeżywały, byłoby lepiej, gdyby tego nigdy nie poznały”.

Ale wiem jak ważną rzeczą jest to, aby twoje doświadczenie podzielał ktoś inny. Podczas spotkań z czytelnikami czy po prostu w prywatnej korespondencji ludzie dziękują za to, że mówię o sobie i o nich: o przemocy, niesprawiedliwości, zniewoleniu, o miłości i LGBT+. Kiedy rozmawiamy o tych sprawach, sprawiamy, że są one widoczne i widoczni stają się ludzie, których to bezpośrednio dotyczy. Dlatego, jak bardzo by to nie bolało i przerażało, trzeba o tym mówić.

 „Możesz zapomnieć o obraźliwym komentarzu w mediach społecznościowych, ale nie o tym, że ciebie ktoś bił, tego nie zapomnisz nigdy”

Twórczość – to samotna wędrówka, bo nie zawsze ciebie rozumieją. A być kobietą, skrzywdzoną, ofiarą przemocy – to też samotność, bo ciebie po prostu nie chcą słuchać. Dla Krystsiny te dwie rzeczy są powiązane:

– Wiersz nigdy nie będzie zrozumiany w taki sposób, jak ty go napisałaś. Dla tego, aby był zrozumiany dobrze trzeba być tobą. Tak samo jest z przemocą. W istocie to duży problem, który dotyczy nie tylko poezji i aktywności społecznej, ale życia osobistego: twoje myśli, uczucia, zachowania i działania można zrozumieć odczuwając na własnej skórze cały ten horror zastraszania. Skóra – pierwsze źródło informacji, a pamięć ciała – najtrwalsza rzecz na świecie. Możesz zapomnieć o obraźliwym komentarzu w mediach społecznościowych, ale nie o tym, że ktoś cię bił, tego nie zapomnisz nigdy. I nawet kiedy będzie ci się wydawało, że ty o wszystkim już zapomniałaś, ciało pamięta – i na pewno będzie tobie o tym przypominać.

rozmawiała Darja Traiden

przełożyła Jolanta Kilian

 

Rozmowa z Krystsiną Banduryną
QR kod: Rozmowa z Krystsiną Banduryną