Mówię Ja

Więc w pewnym momencie zacząłem krzyczeć:
Jestem człowiekiem! Jestem człowiekiem, do cholery! Nie wiem
dlaczego musiałem krzyczeć tak głośno, jakbym wyważał zdania
zawiasowe Wittgensteina, mówię i żyję jak człowiek,
dlaczego przypominać coś aż tak oczywistego? Te słowa:
„jestem człowiekiem”, słowa, jestem człowiekiem! (słowa) –
dlatego jestem człowiekiem słowa, człowiekiem po prostu,
jeśli znajduję słowa.


Rycina, mapa

Wpierw zauważmy, że rycina
jest mapą, a odczytanie
zda się krokiem łatwiejszym.
Obwódka wyspy zaczyna być
brzegiem i strzępi linię
namysłu stratega. Kiedy tu żagiel,
i czy w ogóle — rycina nie mówi.
Czy był tam kreślarz obecny
w podpisie — napomknąć o tym
jest wielce wątpliwe.
Lecz wielu z pewnością czyta
rycinę, jakby ich oczy już widziały
stopy — na brzegu wyspy,
być może zmyślonej, jak morska piana
w zastygłym śladzie. A więc rycina
o niczym nie mówi, ale zachęca
do trudu wyprawy, a skóra zwierzęcia
wyryta kształtami jest wobec wyspy
jak zdarty krzyk, nieważny od dawna.


Jest problem z klasycystami

Regularny trzynastozgłoskowiec znaczy niewiele,
gdy panienka po karierze na wybiegu, nadal na chodzie,
prosi uprzejmie o czwartej nad ranem o wtarcie spermy
w jej doskonałe silikonowe piersi, albo nieznany jest
powód trwania żółto-zielonego gówna jednego z
licznych ptaków osiedlowych na mojej szybie okna
kuchennego, gdy zwyczajnie mogę wziąć szmatę
i zetrzeć to wszystko, a nawet napisać doskonały sonet o tym
w stylu Petrarki po odrobinie psylocybiny, lub zaimprowizować
z przyjaciółmi kilka scenek z teatru szekspirowskiego u mnie
na chacie, bo klasycysta to ktoś, kto wierzy w sztukę oddaloną
od życia, mowy, ciała, krwi, śliny – nigdy nie ujrzy wiosny,
jeśli na jego ścianie nie powiesisz Moneta z obrazem wiosny,
ostatnio tacy kończą jak Wencel, czyli źle, nawet bardzo, nikt
z nich nie ma zaufania do chrypki, z jaką przychodzi mi to
mówić, cyzelują te swoje wyjęte spod pękniętych żyłek
w oczach wiersze, osiągają doskonałość, niektórzy z nich,
jednakże na krzesłach siedzą sztywno jak absolwenci Eton
i nawet do głowy im nie przyjdzie, że niebo jest dla szybowcowych
akrobacji w słoneczny dzień, a na lazur mówią jedynie „lazur”, zamiast
wskoczyć i pływać, napić się tej słonej wody, wypełnić nią płuca jak powietrzem.


Wazon z herbacianymi różami

Ponieważ świat składa się z kształtów i barw
(dźwięki i zapachy pomijam teraz wedle zasady
uwyraźnienia) – bardzo lubię rozmawiać z malarzami,
szybko zakochuję się w dziewczynach z ASP,
gdyż z nimi mogę widzialne pojmować. Gdy jako poeta
patrzę na obraz (to może być okno, ulica, Rothko
w dokładnej reprodukcji) (jeżeli jestem przy słowie:
za bilet do Museum of Modern Art w Nowym Jorku,
gdzie można zobaczyć Rothko, odwdzięczę się darczyńcy
wiecznym epitafium) natychmiast chcę mówić, szkicować
opis, a znajomi malarze słuchają mnie z uwagą, choć wiedzą,
że uznawana przez ich artyzm potęga słowa nie może zmienić
ich sztuki dla oka.

Zgadzamy się w tym: istotą jest obserwacja.

Zwróciłem więc spojrzenie na wazon z herbacianymi różami
aby napisać wiersz. Patrzyłem, trochę dłużej, uważnie, coś
narastało w elektrycznym świetle, ten widok, wazon i róże w nim,
naprawdę spowodował wiersz, („wiersz z obserwacji”), ustalenie
i przekroczenie materialności, lecz jedynym słowem (malarze
znają wiele nazw) wyszeptanym przez herbaciane róże w wazonie
było imię: Iwona. Myślę teraz, że powinienem zapisać się na
kurs plastyczny.


Objawy

Odwrócę wzrok, nadal mogę, lecz i tak
przebije się z tła, poprzez, zza pleców, zza
węgła przyjdzie, nie da zasnąć, popędzi – mnie
na drugą stronę jak oko wywróci, nadejdzie
i powie, powie milczeniem, nakaże zamilknąć,
skulić się, zasnąć, nie mówić nic oprócz słów bólu.


Będzie padać

Dziś mam szansę na bitcoina. Padało, pada
i będzie padać cały dzień. Tylko pomyśleć
co telefony zrobiły z naszymi życiami.
To niby proste sylaby, wietnamski, jednakże
nie potrafię powtórzyć co w chińczyku mówił
sprzedawca frytek. Załapałem się na przypadkowy
kadr wczoraj wieczorem w parku – u mnie młodzież,
jak widać, także jest postępowa i uprawia sztukę.
Może srebro we krwi? Może domu ściany
wywalone jak języki? Może być też i tak, że wcale
nie musimy odrabiać lekcji – to Wy
musicie odrobić lekcje. Czas do tego przykładany
niedokładnie odzwierciedla nakłady pracy, nie jest
lustrem doskonałym. Ta jedna, jedyna. Pierwsza.
Okazja czyni złodzieja, więc kradnę buziaka. Nieprawda
podawana na słodko, z imbirem i suszonymi pomidorami –
jak ci smakuje? W tle drzewa kanadyjskiego lasu
na pulpicie, na ekranie, ja teraz tylko powtarzam siebie
samego z najlepszych chwil, bowiem szczęście, piękno
i dobroć zawsze mają jednaką twarz, uśmiech i łagodne
skinienie. Mam te zdjęcia dla ciebie. Nie zawiodę na środę.


Nie wszyscy

Niektórzy ludzie w twoim biurze, niektórzy
sąsiedzi, od dawna zaprzyjaźnieni znajomi,
niektórzy w sklepie, nieznajomi, mijasz ich
na ulicy, rozmawiasz z nimi –
mogą zabić. Inni wolą dać się zabić.


Nowe fakty, znów przedmieścia, kilka fajnych tekstów i suszone pomidory z kurczakiem teriyaki

Agata wyjednuje na mnie,
abym rozumiał ją jak tekst,
swój tatuaż nazywa inskrypcją,
rozumiem to jej
pojęcie, czytała trochę
więcej Derridy
niż ja i – odjazd! –
okazało się, że zamówiła
identyczną kanapkę w Sub
Wayu!, w Tesco, tam nie
dojeżdżają teraz autobusy, ale
niedługo będzie tu metro,
dlatego nie chcę już sprzedawać
mieszkania, porzucony pomysł,
poza tym Agata (ruda lokalska
z robotniczej rodziny)
też się nieźle rozpisuje
ale nie wiem dziś, teraz nie wiem,
czy się poczytamy, rozczytamy
jeszcze kiedyś, wiele zależy
od pogody i podobnych przebiegów.


Spotykam się

Dziękuję za cierpliwość. Spotykam się
w niepogodę, w czasie pracy, pod bramami,
spotykam się z różnymi zdaniami, kobiety
z którymi się spotykam fruwają po całym mieście,
nie zostają jak zdania, zdania też nie są na długo,
moje spotkania to celowanie w punkty twarzy i sensu
wśród fasad substancji miasta, jak rzekłby urbanista
z ratusza, tę samą wiedzę przekazywał pewien doktor
filozofii społecznej, tzn. materialne mury miasta
tworzą miejsca spotkań, to przestrzeń wydarzeń, rynek,
gdzie spotykają się ludzie w słońcu dnia, zdania przeczące,
także sobie, ludzie i twarze, zwykle umawiam spotkania
tak, aby mieć wolne wieczory, czas na samotnictwo, nowe
zdania i plany dalszych spotkań, z których pewne kończą się

lizaniem skóry, wymianą oddechów, skraplaniem,
ale wtedy wieczór znosi miasto, fasady, i zdania
nie są już potrzebne, jest wtedy obecność, puls pod skórą,
dotyk jako wynik, istota, coś, o czym mówię bez przerwy.

Maciej Skomorowski – Wiersze
QR kod: Maciej Skomorowski – Wiersze