***

To tylko dziecko, mówili, a potem przestali.
Najedli się krówek i zalepili wewnętrzny
Głos.
A przecież to ja sprawiałem, że ślimaki z mojego ogrodu
stawały się jednym ciałem w komunii soli.
To ja zamykałem wiośniejącą rzeżuchę
w piwnicy, by się kłaniała.
Podwaliny pajęczych domów obciążałem
dmuchawcowym śniegiem.

Przywiązywałem okruchy do biedronek
A niebo nigdy do nich nie przychodziło.

Mówili – to tylko dziecko.
Teraz trzymam coś małego w rękach.
Wije… Jak owad.
I krzywdzę je dorośle każdą gęsią skórką
na ramieniu.
Widzę, jak drobnieje i wchodzi ziarnem
pod moje brudne paznokcie.
Zabierzcie coś małego z moich rak. Proszę.
To tylko dziecko – mówią.
Dobrze mówią.
I racja leży po obu końcach rzeki
Gdzie topiłem kiedyś nartniki szarym mydłem.


***

Z przyjacielem spotkałem się na światłach.
To dobre miejsce na zlepienie kroków.
Każdy wie, kiedy zrobić ten do przodu
I nigdy nie cofać przed się…
Brać czekanie na kredyt.
I przekonywać innych powszechnie, kiedy warto
zwolnić.
Odpuścić sobie tramwaj, w końcu one zawsze
wracają do matecznika i dają kolejną szansę
na złudzenie, że choć jeden z nich posiada
Prawdziwe imię…
Jak przyjaciel, z którym dobrze
przywitać się na pasach i nie martwić o wieczność.
Być choć na chwilę przed tymi co przyjdą i
jedno złudzenie po tych co odeszli.
Tak idealnie, na raz…
Uwierzyć, że numer autobusu koduje zawsze
Miejsce dobre na odwiedziny złożone
Nietłumowi. Wraz z przyjacielem.

Jakub Rewiuk – Dwa wiersze
QR kod: Jakub Rewiuk – Dwa wiersze