Dodaj do swojej relacji

Sięgnęłam po telefon, dochodziła 10:00, a już miałam dziesięć powiadomień na fejsie i ponad dwadzieścia na mesie. Igor znów napisał jakąś epopeję. Pewnie żali się na swoją byłą, albo przeczytał coś ciekawego, czym natychmiast zechciał się ze mną podzielić. Nie mówię, że to źle, w końcu to mój bliski przyjaciel, ale bywa to trochę męczące, gdy ciągle zalewa mnie toną wiadomości, w których przeplatają się różne wątki, od tych bardziej emocjonalnych, po czysto intelektualne. Człowiek gubi się w tym na co odpowiadać, dobrze, że ostatnio dodali tą nową opcję na mesie, odpowiadania na poszczególne wiadomości. Chociaż najchętniej to wylogowałabym się z fejsa na tydzień, ale wtedy Igor i Kinia, by się obrazili, a rodzice wpadli w panikę. Chociaż swoją drogą to oni też mnie wkurwiają swoim zachowaniem na fb, po chuja wysyłają tyle linków do jakichś wydarzeń religijnych, czy te bzdury z deona. I jeszcze się pytają, czy widziałam i przeczytałam. Chuja widziałam, bo wyłączyłam powiadomienia. Zasrani spamerzy. No trudno, i tak ich kocham. Igora też kocham, chyba tak po przyjacielsku. Przekręciłam się na drugi bok i otworzyłam konwersację:

[Ewka, jesteś? Śpisz jeszcze?]

[Słuchaj bo mam problem, moi starzy wyjechali, a poznałem taką laskę z tindera, chciałem ja zaprosic na noc, w sensie na dzień, to znaczy na dzień i noc, w sumie to nie wiem, troche sie cykam, wiesz z jakiego powodu. Zxresztą ciągle mi zle z powodu zerwania z Kasią, rozumiesz, mam wyrzuty sumienia]

[czuje ze to moja wina, ze ja to wszydsto zjebalem]

[a to ona byla toksyczna]

[sama mi to mowilas]

[kurwa]

[juz sam nie wiem, chce mi się plakac, chce to wszysto rzucic]

[kurwa rzucic i wyjechac w bieszczady xd]

[ech, ale wracajac, ta laska, no w sumie nawet nie wiem czy mi sie podoba, to chyba bardziej coś na zasadzie zapełnienia dziury, takiej wiesz, pustki wewnętrznej. Która staje się coraz większa. A jednocześnie coraz bardziej nienawidzę siebie… nie ważne.]

[Pierdolę to, odwolam ją, w ogole zerwę z nią kontakt, nawet nie jest ladna]

[kurwa w ogole jebany tinder, w moim wieku?]

[mam do chuja 30 lat i nadal mieszkam z rodzicami i szukam lasek na tinderze i dopiero co zerwalem swoj pierwszy zwiazek]

[kumasz? pierwszy zwiazek]

[jak ja powinienem ruchac co najmniej kilka roznych lasek w tygodniu]

[i miec co najmniej trzy dziewczyny]

[tak zyja faceci w moim wieku, w ogole ludzie, maja tyle zwiazkow, a ja jestem skonczoną ciotą.]

[i wiesz co Ewka?]

[Kocham cię, serio, do chuja kocham ciebie i tylko ciebie. Zawsze kochalem, najpierw myslalem ze to tak po przyjacielsku. Ale mylilem się. Kurwa. Porządam cię. Chce się z tobą ruchać. Rozumiesz? Ale wiem że ty nie chcesz.]

[sry pożądam*]

[Kurwa, po chuja ja to w ogóle napisałem 🙁 ]

[Przepraszam Ewa. .]

[Naprawdę przepraszam, wybacz że to napisałem.]

[Przepraszam. ]

[Przepraszam kurwa przepraszam…za to co zrobiłem…kurwa]

 Odłożyłam telefon. Jedyne co przychodziło mi teraz do głowy to zapętlone kurwa. A potem niech się jebie. On zawsze robi takie dramy. Wypisuje mi kolumnę wiadomości, a potem kompulsywnie przeprasza. Po chuja przeprasza za to co powiedział. Powiedział i już. Nie jestem na niego zła za to co napisał, wkurwiło mnie tylko jego użalanie nad sobą i przepraszanie, jakby chciał wszystko wymazać, odwołać. W sumie to mnie nawet rozśmieszyło to jego wyznanie miłości. Jest takie paniczne, impulsywne, jakby powiedział to z prędkością wiertarki, wypluł jak ślinę na zawodach z kolegami, tymi gdzie się pluło na odległość. A potem panicznie próbował zatuszować ślady zbrodni. To komiczne. I Igor właśnie tak się zachowuje, niedojrzale. Boi się seksu, boi się miłości, trudnych tematów. Gdy mamy rozmawiać o jakichś problemach to albo zamiata je pod dywan, albo peszy się, albo właśnie pluje tym co ma do powiedzenia, a chwilę potem przeprasza i zagłusza tym przepraszaniem to, co ja mam do powiedzenia. Po prostu przestaje słuchać i tym samym kończy temat. To taki dzieciak. Nic dziwnego, że Kaśka z nim zerwała. Ale ta laska też nie była lepsza.

Zbliżało się chyba południe, więc stwierdziłam, że jednak wstanę. Poszłam zrobić sobie kawę i coś do jedzenia. Igorowi odpisałam dopiero teraz, coś żeby się nie martwił tym co napisał, że między nami wszystko jest dobrze i że możemy pójść razem na kawę, pogadać na żywo. Odpisał, że okej, że chętnie się ze mną spotka i że przeprasza jeszcze raz. I żebym przyjęła ze spokojem to o czym mi wtedy opowie. To było dziwne, ale pomyślałam, że chodzi o tę sytuację z nim i z laskami. Nic szczególnego.

Umówiliśmy się w Coście, przyszłam pierwsza i zamówiłam macchiato, wzięłam jeszcze kawałek szarlotki, może cukier mnie uspokoi, skoro chciał żebym była spokojna. Lubiłam ciasta, wpierdalałam je na okrągło, chociaż moja waga nie za bardzo mi na to pozwalała. Jebać to. Wielki kawałek szarlotki pojawił się na moim stoliku i zjadłam go jeszcze zanim przyszedł ten palant. To takie przyjacielskie określenie, często go tak nazywam, chociaż chyba nie lubi. Ale ja lubię, bo zmniejsza dystans między nami i zapobiega nieporozumieniom. Faceci zadziwiająco często postrzegają przyjacielską czułość za romantyczne zbliżenia, albo uśmiech za flirt. Czasem to dobrze, że tak łatwo ich przyłasić do siebie. Swoją drogą jakiś starszy typ siedzi naprzeciwko i lustruje moje odkryte uda. Chyba lubi takie tłuściutkie jak ja, lekko się uśmiecha i czasem patrzy mi w oczy. Zabawne. Ma chyba około czterdziestki, brodę i zmarszczki. Obok niego leży tona zakupów, chyba dostał taką rolę od swojej żonki i dzieci, żeby im nie przeszkadzał. Właśnie zbliżają się w jego stronę. Ma zgrabną żonę, nawet młodą, obcisła bordowa sukienka podkreśla jej, może trochę za duży, tyłek. Gustuje w młodych zboczeniec. Jego synek, na oko pięcioletni wskakuje mu na kolana. Rzygać mi się chce na takich facetów. Doskonale widzę jak śledzi ruch moich nóg i zawiesza wzrok na wysokości piersi. A jednocześnie gada coś pieszczotliwie do dziecka. Stary zbok. I na pewno zdradza swoją żonę. To taki typ. Widać to po jego nonszalanckim uśmiechu i protekcjonalnym traktowaniu partnerki. Ciągle to robi chuj. Patrzy mi w oczy i obrzydliwie się uśmiecha. A potem lekko rozchyla wargi i oblepia wzrokiem moje uda. Widzę że mu stoi. Najchętniej pokazałabym mu środkowy palec, ale wolę po prostu go zignorować. Wstaję i zmieniam krzesło, na takie, by siedzieć do niego tyłem. Właśnie przyszedł Igor. Przytuliliśmy się na powitanie. Chociaż czuć było, że jest trochę zesztywniały, jakby się jeszcze wstydził, tym co napisał.

– Długo na mnie czekałaś? Zdążyłaś opędzlować całe ciasto.

– Nie, chwilkę. Po prostu szybko jem, przecież wiesz. Zaraz zamówię drugie.

– Waga wypierdoli w kosmos, lepiej tego nie rób – próbuje żartować.

– Co ty taki nieswój? Jeszcze cię trzyma nastrój z rana? Nie martw się tym co napisałeś. Wszystko jest między nami po staremu. Jesteś moim najlepszym przyjacielem – starałam się szczególnie podkreślić, to ostatnie zdanie.

– Tak mówisz? Przyjaciele nie wyznają sobie miłości i tego, że chcą uprawiać ze sobą seks. Przepraszam, że to powiedziałem.

– Igor, nie musisz mnie ciągle przepraszać. Mówię, że luz, że wszystko okej. Mogą tak mówić, bo najważniejsza w przyjaźni jest szczerość, no nie?

– Tak. Ale w sumie to nie to mnie najbardziej martwi. Bo widzisz, zrobiłem coś złego.

– Złego?

– Kaśka, ona odezwała się do mnie rano. Mówiła, że chce przyjść i pogadać. Że się źle czuje, że musi mi coś ważnego powiedzieć.

– I co? Spotkałeś się z nią?

– Tak. Bo widzisz, ja czuję się… czułem się gorszy. Przez całe życie. Byłem najgłupszy w klasie w podstawówce, potem w gimnazjum, w liceum trochę zacząłem się wybijać, ale miałem braki i nie mogłem być najlepszy. Chciałem być najlepszy, osiągnąć jak najwięcej. A te palanty zawsze były ode mnie lepsze. Zawsze był ktoś lepszy.

– To przecież normalne…

– Nie przerywaj mi. Nawet ty. Nawet ty stawiałaś się zawsze wyżej ode mnie. Ty mówiłaś jaki powinienem być, żebym tego nie robił, tamtego. Ty sterowałaś naszą relacją, mówiłaś kiedy jest źle, a kiedy dobrze. A kiedy ja mówiłem, że jest źle lub dobrze, to wyprowadzałaś mnie z błędu, do skutku, aż nie przyznałem ci racji. Właśnie, ta racja, zawsze leżała po stronie kogoś innego. A ja byłem drugoplanowy. To zawsze mnie frustrowało, ale nie miałem siły, żeby się temu sprzeciwić. Ciągle ulegałem, bo czułem się słabszy i gorszy, mniej ważny. Czułem się też zagrożony, że jak nie będę robił tego co inni chcą, to mnie zostawicie.

– Ja to widzę inaczej Igor…

– Widzisz? Znowu próbujesz mnie wyprowadzić z błędu! Nienawidzę cię. Kaśkę też nienawidziłem. Jest we mnie teraz tyle nienawiści, którą chcę wykrzyczeć, tyle żalu. Do kurwy nędzy. Jak ja was wszystkich bym zajebał. Każdego po kolei. Zaczynając od ciebie, a kończąc na moich rodzicach. Tych chujach, którzy nie nauczyli mnie samodzielności i nie pomagają się od siebie uwolnić. Ciągle trzymają mnie w domu, wyżywiają, mam swój pokój. A powinni mnie z niego wyjebać. Kopnąć w dupę i żebym sam sobie radził. To ich zasrany obowiązek, usamodzielnić dziecko. Weźmy na przykład takie ptaki, one wyjebują z gniazda pisklaki i te uczą się latać. A ludzie to chuje, chcą tylko kontroli nad drugim człowiekiem, nawet nad swoim dzieckiem. Dlatego jestem taki zjebany.

– Igor. Ale przecież, ty sam nie chcesz się od nich wyprowadzić…

– Nie wkurwiaj mnie. Chcesz żebym cię zajebał? Poderżnął gardło? Mam kosę w kurtce zdziro.

– Igor, jesteśmy w kawiarni, po chuja tak mówisz? –  ściszyłam głos, ale ten palant darł się, jakby chciał, żeby go wyjebali.

No i wyjebali, chwilę później przyjechała policja. Okazało się, że kelner zgłosił agresywne zachowanie klienta, w tym grożenie śmiercią. Zabrali go na posterunek i do tymczasowego aresztu. Chciałam wpłacić za niego kaucję, ale nie chciał. Powiedział, że chce zostać w więzieniu, bo nie da rady ze swoim sumieniem. A potem stało się jeszcze coś gorszego. Podobno zawołał jakiegoś policjanta i powiedział, że chce złożyć oświadczenie o popełnieniu przestępstwa przez siebie. Przyznał się do nieumyślnego spowodowania śmierci swojej byłej dziewczyny. Tego samego dnia, znaleziono w jego mieszkaniu jej ciało, zakneblowane, związane, okaleczone i posiniaczone, ze śladami gwałtu. Okazało się, że przyczyną śmierci było uderzenie w głowę. Najprawdopodobniej musiała uderzyć głową o wannę, podczas gwałtu. Proces ma się odbyć za tydzień, mam nadzieję że nie zamkną go na długo. Nadal go kocham.


Droga wojewódzka nr 747

– Do Emilcina, bo tam było UFO. 

– A co UFO ma do jarania?

– Chodzi o absurdalność okoliczności, nie wszystko musi być jasne i przyczynowe. Tak jest ciekawiej. 

– Więc mogę jechać z wami? 

– No nie wiem. 

– Nie bądź chujem. 

– Dobra, ale nie odjeb niczego durnego. 

– Jasne braciszku.

Jechali już ponad godzinę. W radiu leciał jakiś czilowy trip-hop. Kierowcę znaleźli na stronie blablacaru, był oceniony na pięć gwiazdek, opinii miał ponad dwadzieścia. Wydawał się być godny zaufania. Na zdjęciu wyglądał na studenciaka, w rzeczywistości okazał się starszy, pracował w firmie ogrodniczej. Poczciwy gość z niedbałym zarostem na twarzy. Od razu złapali z nim kontakt i czuli się rozluźnieni. Ściśnięci na tylnych siedzeniach pili piwo i śmiali się z dość suchych dowcipów Grzecha, tak im się przedstawił. 

– Kuna to zajebista kurwa – przerzucił się z żartów na anegdoty ogrodnicze – jak tylko słyszę, że mam ją wywalać z poddasza, gdzie się zaszyła, to krew mnie zalewa. Nienawidzę tych zwierząt. A jestem z reguły dobrym człowiekiem. Niczego tak nie cierpię jak tego zwierzęcia. 

– A no – skwitował Jacek.

To całe jego gadanie zaczęło ich nużyć. Po pewnym czasie przestali mu cokolwiek odpowiadać. 

– Kurwa, na stronie przecież miał opinie, że nie jest rozmowny – któreś z nich szepnęło z irytacją. Chyba Tośka. 

W odpowiedzi dostała tylko soczyste, piwne beknięcie i coś w rodzaju no, chujowo. Westchnęła i wyciągnęła z kieszeni swojego smartfona. Tymek poszedł w jej ślady, założył słuchawki i włączył jakiś rap na spotifaju. Jacek już od dawna esemesował ze swoją dziewczyną. Kierowca spojrzał na nich w lusterku, trójka podpitych nastolatków z mordami niebieskimi od ekranów telefonów. Gardził takimi jak oni. Mocniej ścisnął dłońmi kierownicę i wydął usta w grymasie. 

– Po cholerę jedziecie do tego Emilcina? – zapytał trochę wyższym tonem, żeby wyrwać ich z transu. 

– Emm – Tośka nie oderwała wzroku od przeglądanego instagrama – na wycieczkę jedziemy.

– Tam na wycieczkę? – zaśmiał się. – Żeby podziwiać pomnik UFO?

– Też.

– Uważajcie, bo jeszcze was porwie – zarechotał.

Tośka przewróciła oczami i wróciła do przesuwania palcem ekranu. Samochód gwałtownie się zatrzymał, usłyszeli pisk opon. Cała trójka przechyliła się do przodu, tak że ich pasy bezpieczeństwa naprężyły się, a potem walnęła głowami o zagłówki. 

– Kurwa! – krzyknęli niemal równocześnie. 

– Wędrówki jeży – głos kierowcy wydał im się dziwnie stłumiony, a zarazem piskliwy. Jakby zmieniony. 

– Nie widzimy żadnych jeży – Tymek niepewnie wyjrzał przez przednią szybę. 

– Rozjechanie jeża przynosi pecha. A ja już mam na sumieniu pięć jeży. Przejeżdżałem je z premedytacją – chyba płakał, ale płacz ten szybko zmienił się w rechot. Gardłowy śmiech prosto ze środka. – To takie głupie i powolne stworzenia. Same wchodziły pod koła. Jakby były ślepe – sposępniał, na jego czole wystąpiły kropelki potu. – Małe gnidy stworzone przez szatana – jego głos stał się beznamiętny. Już nie płakał, ani się nie śmiał. 

Cała trójka wlepiła w niego oczy i siedziała bez ruchu. Żadne nie odważyło się przerwać ciszy, która po ostatnich słowach zaczęła się niepokojąco wydłużać. Kierowca zastygł, oczy miał szeroko otwarte, usta też, po brodzie ściekała mu strużka śliny. Trwało to może z trzydzieści minut. Im wydawało się, że kilka godzin. 

Pierwszy odezwał się Jacek:

– Ej stary wszystko gra? – dotknął ramienia mężczyzny. Brak reakcji. 

Tośka posłała niepewne spojrzenie bratu, Tymek tylko wzruszył ramionami. 

– Może to zawał? 

– Kurwa mać! Jeszcze brakowało, żeby nam zdechł ten popapraniec. I co my zrobimy z ciałem?

– Ej Tośka wyluzuj, nikt nie umarł. Nikogo nie zabiliśmy. 

– Zadzwońmy po karetkę – wyciągnęła smartfon.

– Chyba cię popierdoliło – Jacek wyrwał jej telefon – Nic mu nie jest, zaraz się obudzi.

– To jakiś psychol. O co mu chodziło z tymi jeżami? Jak można przejechać jeże? – z każdym pytaniem coraz bardziej drżał jej głos. 

Zaczęli czuć do niego ogromną nienawiść. Do tego jak teraz wyglądał. Do jego zniedołężnienia. Tej obleśnie cieknącej śliny spomiędzy wystających krzywych zębów. Wydał im się teraz starym dziadem. I te jego popaprane myśli. Niestabilność emocjonalna. Wzbudzał w nich zarówno odrazę, jak i niepokój. Cała trójka zaczęła życzyć mu jak najgorzej. Chcieli tylko dojechać do celu i dobrze się bawić, a on rozpierdolił im cały wyjazd. Będą musieli czekać nie wiadomo ile na to, aż się ocknie, o ile w ogóle się ocknie. Może stary skurwiel zdechnie tu, teraz, przy nich. I będą musieli zrobić coś z ciałem. Może lepiej wywalić go teraz i pojechać bez niego. Niech umiera na polu, ktoś go rano znajdzie i pomyśli, że jakiś stary pijak wracał do domu poboczem i zasłabł. Takie umieranie jest strasznie męczące. Trzeba czekać na karetkę, usprawiedliwiać się. Mogą pomyśleć, że to oni go zabili, odesłać na komisariat i znaleźć przy okazji trawkę. 

Tymek pochylił się nad nim i zmierzył mu puls:

– Żyje. 

– Walnij go po ryju, niech się obudzi.

– Sam go walnij. 

Jacek podniósł się lekko, przeskoczył na fotel pasażera i zdzielił kierowcę po twarzy. Raz, potem drugi, trzeci, zaczął walić go pięściami. 

Tośka krzyknęła, żeby przestał, Tymek znieruchomiał i tylko patrzył, patrzył jak twarz kierowcy staje się coraz bardziej opuchnięta i zakrwawiona, zebrało mu się na wymioty. Wysiadł z samochodu. Tośka nie przestawała krzyczeć.


A potem było spokojnie

Ten bydlak znowu zdradzał swoją żonę. Wychodzi z dziewiątki, tam mieszka ta jego lafirynda, pod dwudziestką. Nawet nie stara się z tym ukrywać, ma pomiętą, rozpiętą koszulę i chyba zostawił u niej jedną skarpetkę. Widziałam ich kiedyś razem w parku, trzymali się za rękę, jak gdyby nigdy nic. Dziwne, że nie chodzi mu tylko o seks. A może to tak ze względu na nią. Żeby nie czuła się jak dziwka, jak przedmiot. Pieprzony ruchacz. Jego żona jest taka dobra, taka łagodna, jak ją spotykam w spożywczaku to ucinamy sobie krótkie pogawędki. No i zawsze jak wyjeżdżam to opiekuje się moimi kotami i roślinami. Jak wracam wszystkie są podlane jak należy, a kocury nakarmione i wygłaskane. Ten łajdak ją zniszczy. Już wygląda mizernie. Wczoraj spotkałam ją na spacerze, jak wyprowadzała swojego kundla Pchłę, miała podkrążone oczy i widać było, że płakała. Swoją drogą ten skurwiel wyrzucił kiedyś Pchłę przez okno. Całe szczęście, że mieszkają na parterze.

Zuzanna Reszka – Trzy krótkie opowiadania
QR kod: Zuzanna Reszka – Trzy krótkie opowiadania