W latach osiemdziesiątych, w Polsce, zainteresowani sztukami plastycznymi, czytali głównie, dwie książki: Czartoryskiej „Od pop-artu do konceptualizmu”, i Kowalskiej „Polska awangarda malarska”. Z tej pierwszej dowiadywaliśmy się, co dzieje się na świecie, ta druga, odkrywała to, co działo się w Polsce. Bożena Kowalska poświęciła kilka ciekawych stron twórczości Kawiaka i jego ekologicznym happeningom – „Ból Tomka Kawiaka” nie był happeningiem ani amerykańskim (przedmiot), ani francuskim (krytyka społeczna), był ekologiczny. Jego obrazy, jakie widziałem w 1977 roku, na wystawie w Chełmie bardzo mnie interesowały, ich autotematyczność nie wywodziła się z konceptualizmu, ani ich „warsztatowa przezroczystość” z Suport-surface, były raczej syntezą: wrażliwość materii, wrażliwość artystycznego gestu oraz rezultat ich spotkania. „Chwila”.

Gdy wyjeżdżałem na studia, oddalając się od sceny polskiej, myślałem, że spotkam Kawiaka po powrocie, i nie wiedziałem wtedy, że się do niego zbliżam: gdy studiowałem w Bourges on był profesorem w Orleanie. Mieliśmy nawet spotkać się w centrum ceramiki La Borne, ale los zadecydował inaczej, dopiero w 2015 roku, w Rice Baum reprodukowano jego nowe rzeźby i publikowano mój artykuł i wtedy stało się to, co w powietrzu wisiało nad nami od dawna, ja szukałem Kawiaka, ale to Kawiak mnie odnalazł zainteresowany cytowanym przeze mnie fragmentem Heraklita: na obwodzie koła, początek i koniec są jednym i tym samym, punktem.

Heraklit (540 – 480 p.n.e.) z Efezu, był filozofem wiecznych zmian – panta rei-, ale czy coś się zmienia, gdy zmienia się wszystko? Czy istnieje cel, lub kierunek tych zmian, gdy droga, która wspina się pod górę jest tą samą, która z niej schodzi? Parmenides (515- 450 p.n.e.) z Elei był filozofem niezmienności bytu – zmieniają się tylko opinie ludzi- tą teorie przedstawioną jego przez ucznia Zenona znamy z paradoksu Achilles i żółw: ten drugi nigdy nie dogoni tego pierwszego, który wystartował, choć chwilę przed nim. My wiemy, że pewne opóźnienia są nie do nadrobienia – my wiemy, ale nie wie o tym Diogenes, pierwszy hippis, któremu się wydaje, że wystarczy chodzić, aby udowodnić istnienie ruchu. I tutaj znowu spotykamy Tomka Kawiaka i jego nieruchome jeansy z brązu. My nigdy nie opuścimy „Chwili”, możemy ją tylko „mierzyć”, wiedząc doskonale, że miary podobnie jak ruch, są względne – ta uwaga odnosi się do rzeźb Kawiaka jak również do jego „czarnych pudełek” (1973) będących ostatnim etapem akcji: artysta skręcał kilkumetrowy sznur do długości kilkunastu centymetrów, mierząc jednocześnie zużytą energię i, obok przedmiotu, liny, wyników pomiarów, prezentował produkty spożywcze, których zasób kalorii, konieczny jest dla wyzwolenia określonej energii. Rzeźby Kawiaka – których quasi-wieczny brąz wyraża to, co jest najwrażliwsze: moda, ludzkie nadzieje, wolność – są miejscem konfrontacji „efemerycznego” z „wiecznym”, tak jak w rzeźbie greckiej, np. Amazonachii – walka amazonek, czy mitach, jak np. Tytanomachia, czyli walki bogów, pod wodzą Zeusa, z Tytanami o władzę nad światem. 

Wróćmy na zakończenie do początków Kawiaka. Swoją artystyczną aktywność zaczynał w Polsce, której artystyczna scena powoli opuszczała scenę socrealizmu, scenę znaną z obrazu „Podaj cegłę” Kobzdeja. Wypalanymi z czerwonej gliny cegłami ludzie już nie budują więzionych ich murów, cegły opatrzone pieczątką artysta rozwozi po całym świecie pozostawiając świadectwo „chwili” swojego pobytu. Czy coś się zmieniło? Niewiele, ponieważ podobnie jak Kawiaka narzędzia określają granice jego twórczego świata, granice wytrzymałości trwania w czasie materiału, świadectwa jego obecności, określają to trwanie. Pod tym względem ostatni etap twórczości Kawiaka, przypomina Atlasa z Tytanomachii, który postanowił ratować świat i czym prędzej popędził w dół niebiańskiej góry i przystając w Afryce, zatrzymał sklepienie niebieskie na swoich barkach.

Jarosław Sujczyński – Ból Tomka Kawiaka
QR kod: Jarosław Sujczyński – Ból Tomka Kawiaka