It

Natchnienia podobno się nie znajduje.
Ono samo przychodzi pod postacią ludzkiej
twarzy, wyznania, proroctwa, oddechu i blizny.
Każde królestwo jest spotęgowane wielokrotnością
swoich decyzji.

Mentalność, która bierze się nie z przypadku
prowokuje kolejne wydarzenia. Dyskomfort,
który odnosi się do naszych wspomnień i reguła,
która mimo upływu lat nie straciła na znaczeniu.
Komunikacja wczesnopoglądowa zagląda nam
do kieszeni, udając wielowymiarową.

Haters gonna hate anyway.

Wzmianka znaleziona w gazecie spotkała się
z pogardą. Zamek wystawiono na sprzedaż.
Natchnienie podobno przychodzi samo.


Zbawiciel

Nie wyzwoliłeś nas jednak. Siedzimy dalej
zapluci w ludzkie twarze, a GMO rozwala
nasze umysły.

Ciężarna głowa musi pracować coraz więcej,
a Twitter zalewa nas nadmiarem plotek i
komentarzy.

Sztuczna kawa, która nie koi i twoje serce,
które już dawno się zatrzymało.


Klonowanie skupiło się obecnie tylko na gatunku ludzkim.
Powszechnie wiadomo, że tylko dziś można użyć tej
niezwykle precyzyjnej szczoteczki elektrycznej do zębów.

Pokazywać, pokazywać, pokazywać. Nie zakazywać,
nie zakazywać. Nie nadawać, lecz dodawać do ulubionych.
Nie zabierać, lecz pożyczać. Doprowadzić, doprowadzić.
Nie zostawiać w połowie zdania.

Niedokończone sytuacje rozsypują się jak mąka po kątach
niepozamiatanego od dawna mieszkania. Nie zamykaj okna,
bo trzeba przewietrzyć mieszkanie. Wszystkie otwórz.


Kolejka porcelanowych głów

Wrzucone w porcelanę, skrzywione głowy
obojętne na resztę świata, która miała
za chwilę runąć.

Każdy ma swoją wojnę i swoje getto,
z którego nie ma już wyjścia.

Władza w naszych rękach. W naszych
gettach. W glinianych skałach objęci
dumą rozgrzeszamy siebie nawzajem.

Wszystko można sprzedać, wszystko
można kupić, wszystkiemu można się
zdziwić, a potem wypić ich zdrowie.

Z wysokości wołaliśmy do ciebie: „na
zdrowie!”, bo ono najważniejsze. Poza
miłością, której i tak nie da się wypić.
Wszystko na sprzedaż, a szczególnie ona.


Lampa

Zdobycie okrągłego zbliżonego do prawdy,
kryjącego się w zakamarkach stołu rozgrywanego
gdzieś na granicy złudzeń. Wszystko wywleczone
z prawdy. Jednostkowe ułożenie rąk, wyglądających
na zmęczone od pracy, która dawała kilka srebrników
na godzinę. Zwrot za jałmużnę, którą uratował sąd
bez prawa opieki nad jakimkolwiek tu z obecnych.
Jednoznaczna plama na suficie wskazująca na szereg
zagadnień związanych z kosmosem. Obok plamy zwisa
lampa, niezdarnie przylegająca do sufitu. Niezgrabnie
zwisa potęga świata. Sterczy jak kikut odrąbanej dłoni,
odciętej od skrawka przynależności. Wygląda na
zmęczoną ciężarem swej konstrukcji. Z rozmazaną
plamą najlepiej jej się rozmawia kiedy jest najebana.
Anna Siudak – Pięć wierszy
QR kod: Anna Siudak – Pięć wierszy