Panie, zawsze byłem pod, można się przyzwyczaić, ale konsekwencją jest to, że myślisz: a sny moje to moje? Świniaczki to moje? A jaki pije za swoje, czy za nasze, wasze? Zabija to panie, bo jak patrzę w jezioro, to niby patrzę. Niby uciechę z tego mam, ale dla kogo to tak naprawdę? Jak mnie złapią, fiskus śledzi, i zamkną, to mój obraz jeziora zaobserwowany ich zacznie być. Kradną z nas, no, kradną, lepiej nic nie patrzeć. Pan wierzy jeszcze w te ucieczki do wewnętrzności? Bicz śmiga i struga plecy a w środku bohaterstwo? Oduczyłem się tego. Chlup chlup- łyka zrobił i mnie dał butlę. Ja panie nie wiem- odpowiedziałem mu – ja tam problem z tym mam. Ostatnio na przykład w aucie siedziałem przy wyłączonych światłach, noc się już zaczynała. Obserwowałem kobietę, która stała pod przystankiem. Ładne uda i cienkie majteczki, słuchawki miała na uszach. I tak się bawiła do tej muzyki, wiła się, ręką przejeżdżała po ciele, tak się samopodniecała. A mnie to za nic nie widziała, i taki już jestem, że się zamiast cieszyć tą chwilą miłą; dziewczynę ucapiłem w jej stanie naturalnym, tanecznym, szczęśliwym, to zacząłem się zastanawiać- czy to jej jest chwila? Skoro w aucie samotny ptaszek przy ciemnych oknach. Zresztą chlup chlup- i oddałem koledze butelkę.
Dojechaliśmy do niewielkiego znajomego miasteczka, auto zostawiliśmy przy ratuszu. Ustaliśmy, że limit to dwa piwka, bo nie zdążylibyśmy do kina na nasz film, główny cel ruchu i podróży. Dobrze się tak panie napić- chlupał już znów; przybiliśmy się butlami i zapadliśmy w małą, senną pogawędkę- dobrze się napić bo… heh dobrze się napić, to nie będzie miało swojego uzasadnienia. Powiem panu, że męczy mnie ten przymus tłumaczenia się. Po co ja tu żyję, a nie tam, a tam lepiej- bo tam inny kraj. Czemu jak Krysia odeszła, to nie mam innej kobiety?
Jak córki przyjadą, to tych pytań spada tysiące, sypią nimi jak z rękawa. I co ja biedny mam zrobić? Siedzę na krześle, się bujam, a one się tak zbliżają jak czarne sępy. A dobrze tacie tu? A tam nie lepiej byłoby? A dobrze tato się odżywia, ja wyczytałam, że szparagi są bardzo zdrowe. Tato, odłóż tę butelkę już. Wiemy, że zapijasz ból, ból zapijasz, ale to już 12 lat jak mama odeszła, zostaw to już. A ja jak dżdżownica pod butem wykrzykuję, że to mnie wcale nie obeszło, że ta stara, denerwująca baba odeszła. A piję, bo lubię, sam lubię i z tobą lubię i większych gronach. I wiem, bo głos mnie w głowie szeptocze: one to dla dobra twojego, ale jak dobre intencje gniew wywołują? Właśnie tak- i przybiliśmy się piwami; pierwsze wypite, drugie poszło w ruch. Ktoś złapał mnie za ramię i też serdecznie powitał, walnęliśmy pierdka się z nim szkłem, gestykulując.
– Co tam u was mili panowie? Dawno ja was nie widziałem, siedzicie w tych puszczach jak strusie w piachu, właśnie pawia kupiłem, o strusiu myślałem, a pawia kupiłem. Pawie to głupki takie ogony mają.
– Pawie to chuje- potwierdziłem- a siedzimy na kino czekamy.
– Że wam się jeszcze chce, ja już oczy mam za słabe, a do kina to z ładną dziewczynką trzeba, sukienka w kwiatki smukłe nogi, a was żar, za kinem łączka. Kto to pamięta?
– Ja takich wspomnień to nie mam – mój kompan rozpoczął kolejne stukanie się.
– Nie chcecie pawi kupić, mam tu jajeczka – pokazał skarby w worku- . Z takiego małego rośnie duży z tym kolorowym ogonem, po co im to, biedne głupki.
– Pawia to ja nie chcę, dzięki, gęsi mam, psa mam, żony nie mam.
– Kiedyś nas wszyscy zostawią, a czy ja żałować będę, o takiego! Sam jest pan i jego kram, nic więcej. Chcieliby nas wpuścić w nowy obieg, ubrać w pstrokate łaszki, Werters Orginal na posyłki. Emerytura nie jest duża, na sadzie się dorobi, ja naprawdę nie potrzebuję nowego auta.
– Przymus panie, nie masz fajki i fotela to dziadek nie jesteś.
– Ja tam fotel bujany mam, bo wygodnie.
– Dobrze kochani, dobrze, idę na dalszy przegląd, znajomych spotkam.
– No trzymaj się kochany.
Dopiliśmy drugie piwo i już wychodzić mieliśmy, ale ktoś pokazał na telewizor nad barem. A w nim tańczyli, całe miasto tańczyło tak po amerykańsku.
– Wariaty, co nie?
– Wariaty.
Miasteczko było chłodne, polizane deszczem. Kilka tysięcy kostek brukowych przyczepionych na kit.
– Na co my tam właściwie idziemy? – wymamrotał.
– Na film o starych ludziach. Siedzą i gaworzą, nad morzem się akcja dzieje.
– No tak
– Reżyser uznany, już jak młodzi byliśmy, to kręcił.
– Ja tam na filmie to się nie znam.
– Jak młody był, to o młodych kręcił. Teraz kręci o starych.
– Idziemy tam w ogóle, tam?
– Też ci się odechciało?
– Wróćmy się napić.
– Kochany- złapałem go za ucho.
Bar przyjął nas czule, w telewizorni późne wiadomości, obok tańca typu amerykańskiego straszyli wojną w Azji. Piwka leciały jak z lawiną, coś trzeba mieć z tego życia, w mydlinach się zawinąć i już nie wstać. Ktoś wozem odwiezie, po auto się wróci.
– Cieszę się, że na film nie poszliśmy, nudny tam się zapowiadały.
– A tu śmiech, piwko, starzy znajomi są. Powiem ci, że ta chwila bardzo mnie się podoba. Bo ile razy my tu już przyjeżdżaliśmy? Dobrą mam pamięć, pamiętam większość kursów, od czasu jak Kryśka cię zostawiła, to regularnie jeździmy.
– A co ty mnie chcesz powiedzieć, że ty opiekę nade mną przejąłeś? Pieczę słodką?
Mój drogi sam sobie radzę.
– No ja to wiem, ale się trzeba trzymać razem.
Poszedł do kibla, a ja zostałem z kilkoma znajomymi-nieznajomymi, telewizorem, cichym drewnianym gwarem. Jak tam życie, panie barman. Brzuch panu urósł, skąd ta broda?
– Trzeba być mężczyzną co nie? Dawno was nie widziałem
– Domy i puszcza nas trzymają, nie puszczają. Po tygodniu od powrotu się jeszcze myśli, do kina by się poszło, ale mija miesiąc i jakoś tak dobrze się robi, spokojnie.
– Swoje miejsce to trzeba znać.
Kumpel wrócił i zaczął ciągnąć mnie za nogawicę. Andrzejku, Andrzejku, musisz to zobaczyć. A o co cię chodzi, Jureczku? Spokojnie siedzimy, jest elegancko. Nie potrzebuję do kibelka teraz podążać. Znam go; kafle są, i pisuarki.
– To Andrzejku musisz zobaczyć, jak w życiu pierwszy raz poważny jestem, to uznaj.
Chwiejnie wstaliśmy, ja z uśmiechem. Jureczku, fantazja twoja granice wszelkie przekracza, spokojny wieczór, a ty oczy jak od diabła. Siedzi w tobie jednak ten młodzieńczy niepokój, zawsze to przewidywałem. I co ty mnie chcesz pokazać?
Wskazał ręką, w pół mroku mrugającej żarówki leżało zwaliste śliskie cielsko.
– To, to znalazłem
Sprawdziłem najpierw butem, potem wyniuchaliśmy że kobieta to. Piersi miała i wargi ślimaczycy, ale wszystko zbyt wielkie, zbyt podniecające, rozlazłe i wielgaśne.
– Andrzejku- zaczął Jurek- a co ty myślisz aby wejść w nią?
– Ty gwałcić ją chcesz?
– Nie o tym ja, patrz na jej właz na brzuchu, moglibyśmy tam wejść.
– Tak zostawić wszechno?
Jurek zrobił pierwszy krok, wsadził po kostkę i chlupnął zaraz w niej cały. No to się z wami żegnam, szybki rozbieg po śliskich kafelkach i chlup prosto w sam środek. A w środku? Desert Eagle (siedmiostrzałowiec)

Kornel Maliszewski – Desert Eagle
QR kod: Kornel Maliszewski – Desert Eagle