Przedśmiertne reminiscencje

atrakcyjnym Kazimierzom

Za radą matki zjadłem niedawno ostatki
i z własnej woli skoczyłem później do nieba.
W niebie nie było jednak nawet kromki chleba.
Ja, duże dziecko, jestem wciąż brzydki, chropawy.

A ojciec pije. Nie mogę się z tym pogodzić.
Czy tylko jego oszczędziło owo miejsce,
gdzie pojawiają się w głowach reminiscencje
przedśmiertne? „Chorał robotników” peiperowy

znam! Na pierwszy plan w nędzy Ziemi wysuwa się
Krzysztof Bencal. Ów Krzysztof Bencal ma penisa,
ale nie uprawia seksu. Ma penisa, lecz

czasem boi się dotykać go podczas mycia.
I nie był, zaprawdę, sprawcą żadnych skrobanek
ni jako sprawca gwałtu, ni jako kochanek.


Sonet „wszechświąteczny”

Spiesząc się karmić swych bliskich, wyraziłem zgodę
na zgrzyty w wieszczych wierszach. Banan luny? Przenigdy!
Ale żrę Księżyc, przez co Twardowski musi ciągle
przesuwać się ku krawędzi tego satelity…

Co jeszcze trzyma mnie przy życiu? Oczekiwanie
na obiad. To, co łączę ze sobą, bliźni dzielą.
Będę ci robił zakupy, stara T. Heleno,
jeżeli zapiszesz mi w testamencie mieszkanie.

Kiedy znów nie wiem, który mamy rok, wszystkie kundle
szczekają na mój widok. Ponoć już zmartwychwstali
Hitler, Stalin i inni. Ja – pokojowy duszek –

dziwię się, że matula, siedząca w obdrapanym
fotelu, nie przypomina Marii, kurtyzany.
W szopce będą co chwila zapalniczki pstrykały.


rumowisko im. Krzysztofa Bencala

będzie jeszcze kiedyś muzeum nieczytelnych
rękopisów oraz niezrealizowanych
recept imienia Krzysia B. w Polsce osady
poszukuję bez praw miejskich ni nawet wiejskich

tymczasem panie panowie trzeba mnie odciąć
od sieci telewizji radia literackiej
prasy i książek bo to moje wykładanie
pudełek w sklepie miało w sobie „villonowość”

uczę się wciąż schorowany plebejusz sztuki
wymowy napisz kryminał coś (ktoś) mi mówi
na znak że umiesz myśleć logicznie zaprawdę

chcą już pielgrzymować do łazienki w tej chacie
gdzie nie wiadomo skąd cieknie cuchnąca woda
krótki wywiad jak początek mojego końca


zaznaczam ptaszka

wymieniając dziś wszystko co nie ma już znaczenia
grzechy (nie w konfesjonale bez weryfikacji)
odpuszczam samemu sobie i znów przed oczami
robi się ciemno bez konieczności ich zamknięcia

ciasnymi spodniami zaznaczam swojego ptaszka
aby zostać zapamiętanym przez Pana Boga
i móc wstępować zawsze bez podawania hasła
do nieba w którym jasność to jedyna choroba

kiedy pożyczkodawcy przed świętami szukają
naiwnych zadłużony Krzysztof nie rzecze tako
lecz nijako najbardziej zazdroszczę wam pamięci

(pomimo niej potraficie żyć i być świadomi)
i tego że szatan lepiej słyszalny niż kiedyś
obciąża się tym co dla was ważne dobre (login?)


Płytka oda do PP

Moje myśli są dziś, o cna Sorensen Edyto,
pochłonięte jakowąś wirtualną cipą!

Zawdzięczam Jezusowi dużo i nie chciałbym
wyjść na niewdzięcznika, jednakże pytając go,
czy do upubliczniania swych grzechów mam prawo,
przedłożyłbym jego wolę nad wybór własny.

Pośród gości online jest znowu moderator,
na którego czekałem, odświeżając stronę,
i już za chwilę zostaną tu zamieszczone
moje sonety, które oceniać niełatwo.

Byłem pewien, że jestem najlichszym poetą.
Ktoś otworzył mi oczy. Jestem outsiderem,
tak jak sam Wolf Köhler. Jestem też, w przeciwieństwie

do Wolfa, przedstawicielem tych, którzy śmiercią
obronią tytuł Boga. Anielo Birecka,
czy chciałabyś zostać matką mojego dziecka?


I chuj!

Zdejmij okulary, zanim ktoś da ci w gębę.
Szczęsny żywot, niczym pół litra, dla jednego!
A dla reszty – śmierć! Gdzie jest zapałek pudełko?
Siądę w fotelu, opadnie mi dłoń i zejdę…

Nie chcę żyć: dawno nie śledzę tego, co ważne.
Mój wewnętrzny świat wciąż pozostaje niezmienny.
Zawsze, kiedy mówię: „I chuj!”, ojciec się cieszy.
Czy wejdzie dziś w życie zakaz palenia fajek?

Źle by się działo na mym wieczorze autorskim.
Ci, których spotykam, są moim przeciwieństwem.
To, o czym nie wiem, przeszkadza mi być świadomym.

Wszystkich najgroźniejszych chorób jestem wcieleniem!
Gdy matka je czosnek, drzwi kuchenne zamykam.
Wkrótce napiszę poemat, gdyż lubię zmyślać.

Krzysztof Bencal – Sześć wierszy (vol.2)
QR kod: Krzysztof Bencal – Sześć wierszy (vol.2)