Widzę PL przez okno pociągu

Baraki, cegła na cegle
Domy pamiętające Gierka,
A nawet i Hitlera i Stalina
Domy z czcią budowane
Domy jak ruiny świątyń
Lasy milczące
Ile wystrzałów, krzyków i gwałtów słyszały drzewa?
Niemi świadkowie
Powstańcze mogiły
I obrazki świętych, mdłe modły
Zimny Lech obok Papieża Polaka
Na równi z piękną twarzą Jezusa
Krajobraz jak po bitwie
Albo w post apokaliptycznej grze
Stalkerskie klimaty, nie tylko na fejsie
Lubimy spacerować po ruinach
Przekładać cegły, szukać naboi, malować graffiti,
Pisać CHWDP na ścianach
Ortografia na przestrzeni czasów
Znacznie się poprawiła, mimo postępującej dysleksji
I kominy, kominy tu wciąż stoją
Zdobią panoramę tej szarej ziemi,
Świętej ziemi z solą i krwią,
Z wiecznym martyrologicznym kacem
Z wieczną starą bidą
I zmęczeniem. W Polsce depresja
Istnieje tylko na mapie
Mamy to we krwi
Nasza zaleta, duma narodowa
Myślę sobie
Co za dziura
Dla wielu ludzi
Ten skrawek świata
Który widzę za oknem pociągu
Jest całym życiem – tu się urodzili
I tu umierają
„dawno cię nie widziałam”
„dawno mnie tu nie było”
„tęskno za krajem?”
„nie. Tęskno za ludźmi”


W samochodzie pod moim blokiem

Pamiętam jak siedzieliśmy razem w samochodzie
Pod moim blokiem
Siedzieliśmy i nie czuliśmy napięcia, że
Musimy gdzieś iść, że ja muszę wracać,
A ty odjechać,
Siedzieliśmy i paliliśmy, słuchaliśmy muzyki,
Całując się co chwilę

Pamiętam, gdy czas nie miał dla nas znaczenia
I gdy każdy mój dotyk, każde spojrzenie, wywoływał w tobie ciarki
Pamiętam jak mówiłaś, że palenie jest seksowne
I gdy czekałaś na mnie, na mój ruch, i gdy ja czekałem

Dzisiaj palimy nie tak jak dawniej, szybciej
I żyjemy szybciej, i całujemy się szybciej
Całujemy powietrze między nami
Nie zanurzamy się w sobie
Dzisiaj stresujemy się chwilą
Boimy się zamknąć oczy
Boimy się stracić czas

Teraz siedzę w samochodzie, pod swoim blokiem
I czuję napięcie, że czas wracać, czas iść, czas w drogę,
Że czas,
a przecież nigdzie się nie spieszę
Z każdą chwilą boję się,
że czas mi ucieknie,
A raczej brak go
Przeraża mnie
Chociaż bardziej przeraża mnie
Brak nas


Lód topnieje, czas ucieka

Co za bzdura, ciemnota
Biały kolorem panujących
A czarny poddanych

Idąc tym tokiem myślenia:
Eskimosi powinni teraz
Rządzić światem, wszak ich skóra
Jest bielsza od śniegu
(i nie mówię tutaj o śniegu ze Śląska.
Wszystko jest bielsze od śniegu ze Śląska)

Jakby to wyglądało?
Wprowadziliby ustawowe prawo
Zakazujące pocałunków
(co za deprawacja dzieci!)
Jedynie pocieranie noskami
Byłoby legalne
Dieta rybna na terenie całego kraju
Propagowana przez Influencerów
I oczywiście zakaz używania lodu do drinków
W końcu to budulec domów
W krainie Eskimosów zaczyna brakować lodu
A gdy nie ma miejsca do życia
Szuka się, szuka, podbija narody.

Bójmy się więc Eskimosów
Bójmy się ich białej skóry
Bójmy się tego, że lód topnieje
Pod ich stopami


Tu nad chmurami

Tu nad chmurami, wieczność jest jasna
Widać kłębiącą się poniżej szarość
A błękitne niebo i słońce
Jest nad nami, nad szarymi chmurami

Tu nigdy nie pada
Tu wiecznie się leci
Ach, żeby każdy kiedyś mógł
Doświadczyć latania

Widząc maleńki świat
Odzyskałby nadzieję
I urósł w siłę
i nie bał się upadku
W końcu człowiek lata
Więc wszystko jest możliwe

Jakub Kurzyński – Cztery wiersze
QR kod: Jakub Kurzyński – Cztery wiersze