Równoległe światy

Upiornie zaskrzypiały drzwi wpuszczając jaskrawe światło równoległego świata. Nieśmiałe fotony oślepiły już zmrużone oczy, które z rozpędu zaczęły się zamykać. Ciężar dylematu dyskretnie ucisnął klatkę i płynnym wydechem ulotnił się z ciała. Ślepcy jeszcze przez moment studzili nijakie myśli aż cierpki piasek przesypał się przez rurkę.

Lecz po tamtej stronie nędza już dawno wyszarpała powieki sąsiadom a stwardniałe stopy do krwi przemierzały jałową ziemię. Przez tę krótką chwilę wysuszone ciała przejrzały się w zmrużonych oczach po czym ponownie zaskrzypiały drzwi.


A-to-my

Gwałtownie zatrzymał czas kładąc szeroką pięść na krawędzi stołu. Cisza stałym rytmem pulsowała w skroniach i tylko ślina opieszale prześlizgując się przez gardło, przerywała tężejące oczekiwanie.

To nie pierwszy raz, kiedy w ich ciałach rozpraszały się atomy. Atomy, które tak bardzo łaknęły odszukać roztrwonionego porządku. I choć dotarli do punktu, z którego bliźniaczo wyglądała każda z dróg, ich dłonie zrezygnowały z bezterminowego uścisku a pradawne zapewnienia monotonnie przygasały aż zupełnie porzuciły swoich przodków.


Początek

Tik-tak, spoglądam przez ramię życia a kącik ust sam zrywa się do lotu. Echo przeszłości odsłania malunek, na którym dwie znajome dziewczynki w letnich sukienkach maszerują w tym samym kierunku. Ich bose stopy spiesznie omijają szyszki na krętej drodze prowadzącej do jeziora.

Kiedy dzień ustępuje nocy a leśny mrok układa rodzinę do snu, niczym lisy w norze, upewniają się, że są wystarczająco blisko. Na dobranoc szepczą do ukrytego chłopca, który już tej zimy dołączy do nich.

Właśnie te dni, tak inne od zwykłych, obronią przed zapomnieniem.


Babcia

Cztery krzesła z widokiem na plac zapraszały gościnnie do stołu. Podpatrując przez okno jej świat, świętowały dzień zwykły pomału.

Tuż za rogiem rozciągał się las, nocny pociąg ogłaszał godzinę. Noc zdawała się nie liczyć lat, lecz mijały ich chwile niewinnie.

Dziś dogląda obrazy zastygłe, przywołując czytelne zapachy. Sen połączy je niejeden raz, rzeczywistość pozostawia szlochy.

Lucyna Kaniecka – Cztery wiersze
QR kod: Lucyna Kaniecka – Cztery wiersze