film

Mówią, że to galaktyką, że Centaurem, Arkturem,
pulsującą materią rosnącej pustki.

Ostrożnie, maleńki.

Mam czarną dziurę, pod mostkiem. Jak podejdziesz to cię
wciągnę, zgniotę i wbuduję w żebra.

Tymczasem,

mówią, że to Rybą, że sycić nas będę,
rozlaną Kasjopeą i przekłutym Wężem.


północ

Czas, cięcie, czas. Matka wyparza pomidory.
Cisza wchodzi przez szparę pod drzwiami,
których od czterech lat przecież nie ma (tak się umówiły),
więc podkręca palniki, ryba skwierczy jak meteoryt.

Cięcie. Córkę utula do czuwania zapach meteorytów,
na każdym mieszkają wiedźmy. Za dużo bajek jęczy za drzwiami,
które od czterech lat przecież są (tak się umówiły).
Nie dożyje ranka.


chybiony

Kobieta próbuje umrzeć. Maleńkie histerie wystawia na żer
mężczyzny, który zapewni jej śmierć godną elegii.

Maleńkie zagadki prowadzą do kuchni. Kuchnia uczy kierunków,
z których nadciąga nóż.

Mężczyzna odmawia,
zamiast karku wyłamuje palce.


między nami

Śnisz przyjście kotka, Jezu, o łapkach bladych
jak pietruszka z wczorajszej kolacji,

od której chudnę łacniej
niż od garści simy,
bo zwyczajnie nie umiem jej zjeść. Tego chcę:
zniknąć z lustra.

Póki nie weszłam w nieważkość, składam plecy na twej piersi.

Wyśniony kotek obejmuje cię łapkami, gryzie w kark,
zaczyna skórowanie.


domowe przedszkole

Poezja jako substytut miłości, pisz.
Uczę cię prostej dykcji, prostych treści,
prostych ciał.

Uczę cię zjadać ciała, bo napotkane w windzie biodra
kobiety jako rewers dzisiejszej nocy nie zastąpią ci

siebie

nawet kołysząc windą. Nie zastąpisz mi poezji
nawet zjadając ciała. Strach?

Boję się trzeciej strofy i tego, że zabraknie fraz, nie boję się,
że odejdziesz. Słuchaj:

tak przychodzi wolność.
Ogłaszam niepodległość.
Ogłaszam

wiarę jako pewną wróżbę
(wierzyć w upadek, nie wierzyć w siebie).

Dopóki piszę rzucaj we mnie kamieniem.

Agnieszka Klara Tarnowska – Pięć wierszy
QR kod: Agnieszka Klara Tarnowska – Pięć wierszy