手 Ręka
Ręka, albo grabie, coś co przez chwilę zbliża (to znaczy: zagarnia),
po to, by ukryć (to znaczy: uporządkować)
to, co zrzucił smog lub przywiał tajfun.
Znajoma Chinka mówi: w odróżnieniu od Zachodu
wierzymy w kulturę „My”.
Stoimy razem (to znaczy: w rzędzie), ręce mamy przy ciele,
ale jesteśmy zawsze gotowi wyciągnąć
po to, aby zamarkować poddanie, salut,
dystans. W odróżnieniu od Zachodu, wierzymy
w kulturę „My”. Codziennie zbliżamy się do siebie
podczas podróży metrem, trzymając kurczowo
swój portfel i torebkę.
W Chinach wierzymy w kulturę „My”.
Wierzymy, że rząd (któremu nie ufamy) i społeczeństwo
(któremu nie ufamy) jednoczą wspólne cele. Tak, wierzę
że w twoim zachodnim kraju też nie ufacie
rządowi i społeczeństwu, ale u was
wynika to z kultury „Ja”, a nie z kultury „My”.
Nie wytłumaczę ci tego.
To nie jest kwestia języka.
Niektórych rzeczy nie da się opisać.
Nie wytłumaczę ci tego.
To jest kwestia języka.
Te slogany są głębsze niż myślisz.
Te slogany sięgają głębiej niż myślisz.
台风 tajfun
Podobno mógłbym wpłynąć na uratowanie stu tysięcy syryjskich cywilów,
ale nie działa mi kod captcha w formularzu kontaktowym
Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Moi chińscy studenci
są bardzo zasmuceni zaistniałą sytuacją. Mówią:
rząd syryjski powinien coś z tym zrobić. Z cywilami
czy z kodem captcha? Nie wiem, nic więcej nie słyszałem
dwieście kilometrów stąd szaleje tajfun,
ale kiedy o nim mówili, miałem w uszach piosenkę Placebo
o dziewczynce z popielniczki.
Dzień dobry, jestem dziewczynką z popielniczki,
chciałabym wynająć u Państwa mieszkanie.
Dzień dobry, mamy dla Pani pakiet taifeng 台风。
Mieszkanie jest dwupokojowe: pierwszy pokój ma otwarty dach,
do drugiego nie ma wstępu.
毛 Przywódca. Pędzel. Sierść.
Ten chłopiec przynosi mi śliwki z rodzinnego domu,
i mówi, że takich nigdzie indziej nie ma
na świecie, nie ma takiej szklarni, takich
warunków cieplarnianych. Szklarnia
to rodzaj futra
z dzikiego, więc wrogiego zwierzęcia, szklarnia to sierść,
szklarnia to znaczy zagotować się, czyli zjeżyć
i poprowadzić za sobą tłumy.
面子 twarz
Jej twarz to wielka walizka na kółkach,
w której trzyma stertę markowych ciuchów,
tata co miesiąc przesyła dwadzieścia tysięcy juanów,
by przynosiła splendor rodzinie
i nie mówiła nic o sobie.
Jej koleżanka ze studiów
ma chorobę skóry i nie ma pieniędzy na lekarza,
ale udało się znaleźć dla niej męża. Mówią,
że ma szczęście. Stara się go pokochać, nie chce
by rodzice się za nią wstydzili.
Jej twarz to wiecznie zamknięty
transporter dla rannego zwierzęcia.
Jest ciasno i duszno, lecz zerwanie więzów
to pewna śmierć.
自拍照 selfie
Narzeka, że nie dostała tej roboty – szef jej powiedział
że woli wyższe. A przecież to jej wina,
najwyraźniej nie jest dość silna, nie dość pracowała
nad tężyzną fizyczną. Pewnie jadła zagraniczne fastfoody,
albo, co gorsza, jest biedna. Nie umie postawić się
na jego miejscu, nie umie wyobrazić sobie,
że szef straciłby twarz w jej świetle.
Najwyraźniej myśli tylko o wyrażaniu siebie,
a przecież w tym kraju wierzymy w kulturę my,
przecież wyrażenie siebie
nie może zaistnieć bez kontrastu,
bez możliwości odbicia się w kimś innym. Jak można
mówić o wyrażeniu siebie, gdy twoje ręce są za krótkie
by zrobić sobie porządne selfie bez pomocy selfie sticka
lub tego śmiesznego, dużego nauczyciela z zagranicy,
który nie ćwiczy kaligrafii i pisze
iluminacja strachu zamiast zrób zdjęcie.
A uczył się przecież, że znaczek na strzelanie
fotki ma laskę po lewej, a znaczek na strach
ma laskę po prawej stronie,
żeby można było sprawniej się bronić.
波兰 Polska
Ach, Bolan. Europa! Czyli u was się mówi
po angielsku? Odpowiadam, że mówi się po polsku.
Mówię, że bo lan to w naszym języku
dosłownie orchidea fal, coś magicznego
lub z generatora bardzo kiepskich wierszy,
bez żadnego sensownego zaczepienia w rzeczywistości,
prócz mglistego podobieństwa dźwięków. Jak wszystkie
zagraniczne zapożyczenia Państwa Środka.
Ach, Bolan. Europa!
Czy u was wszyscy są bogaci? Czy u was
wszystkie miasta mają takie piękne, stare budynki?
Odpowiadam: też jesteśmy Państwem Środka.
Odpowiadam, że wiele państw napadło Polskę, ale Chin
wśród nich nie było. Odpowiadam: gdy myślę o Polsce,
przypomina mi się ta piękna dziewczyna
która przechodziła przez ruchliwą, chińską ulicę.
Jeden samochód potrącił, potem drugi poprawił.
Po piętnastu minutach zauważył ją pracownik
porządkowy, dopiero on zadzwonił po karetkę.
Mój towarzysz jest pełen współczucia, mówi:
wiem przyjacielu z zagranicy,
słyszałem tę historię, też mnie strasznie zasmuciła.
Mój towarzysz jest jak czarny rycerz z Monty Pythona,
mówi:nie martw się, przyjacielu z zagranicy,
to się czasem zdarza.
Mówię do niego: wy Chińczycy potraficie
przyjmować rzeczywistość taką jaka jest.
Podziwiam. Zazdroszczę.
Mówię do siebie:
u nas to się nie zdarza.
U nas to się nie zdarza.
U nas to się nie zdarza.
课 lekcja
To była lekcja, której nigdy nie zapomnę,
miałam czternaście lat i zawaliłam
egzamin z kaligrafii, ojciec uderzył mnie pięścią
i powiedział: „Jak nie będziesz się starać,
do niczego nie dojdziesz, nigdy
nie wyjedziesz z tej wioski”. Przemyślałam te słowa,
spojrzałam na słowo lekcja,
na jego ni to macki, ni to fundamenty.
Postanowiłam, że od tego momentu znajdę w sobie siłę
żeby się uczyć, żeby się wyrwać.