Wersja dla dzieci
mała śmierć chomika
była niezłym treningiem
nie miała kosy tylko szpilkę
i na żałobę mogły się nadać
właściwie wszystkie kolory
nazajutrz był już nowy
tym razem kanarek
z pełnym życia dzióbkiem
trzepotał się latał skakał
już każdy sztywniak
był bez szans
Epidemia
Nudziara zabija przez kalkę
i wpycha solistów z powrotem do chóru.
Tak już jest, że Śmierć dokonuje
innych wyborów niż życie.
Lecz to nie jest dobra gospodyni
imprez zbiorowych.
Podaje plastikowe sztućce
i puszcza zbyt szybką muzykę.
Tak naprawdę ma duszę samotnika i wie,
że z licznym gronem
bardziej do twarzy życiu.
Gdy wygasa,
soliści mają sporo czasu,
by nieznośnie pojedynczo
się odradzać.
Mowa pogrzebowa
A na ten weekend podobno miałaś
zupełnie inne, ciekawsze plany.
Ale już trudno, tak wypadało,
znosisz to, przyznam, całkiem cierpliwie.
Skoro już przydarzyłyśmy się sobie
na moim, pech chciał – w twój urlop, pogrzebie,
to przypomnijmy sobie chociaż –
widziałam cię raz czy dwa razy w życiu?
Sprawnie omijałyśmy się w święta
i to co najmniej przez trzy dekady.
Nie zapisałaś mojego numeru,
bez obaw, ja gdzieś posiałam twój adres.
Nasza rozmowa się nie kleiła,
gdzieś się śpieszyłaś, gdzieś się śpieszyłam,
lecz nasze nie najgorsze maniery
porozciągały nudę w uśmiechy.
Tak czy inaczej jesteś tu dzisiaj
w zastępstwie za wnuczkę za oceanem,
za wujka, który przepraszał, jak umiał
i słał mozolne kondolencje.
I chociaż serce cię nie bolało,
rzutem na taśmę nabiłaś plusów.
Z wrodzonym sobie taktem ukrywasz
w podręcznej torbie różowy t-shirt.
Syzyfka
jestem kobietą ręce mam słabsze
los jednak był łaskawy
usypał z jednej góry
kilka mniejszych
i głaz rozłupał na kamienie
przystosowane wielkością i wagą
wtaczając mogę robić sobie przerwy
na kawę i ulubiony serial