Marynarki są na jesień
(Tabaco de líar, 2012)
Im więcej palisz, tym bardziej chcesz
palić. Wiem. Zostaw mnie na chwilę
samą, ale jesteś natrętny. Jak można
oczekiwać szacunku? Ludzie robią
co chcą. Zawsze z szacunkiem. Weź,
idź po papierosy. Masz drobne? Ale to
nasza wina, że tak cię wychowaliśmy. Chyba
jesteś daltonistą jak dobierasz ubrania. Nigdy
paski z kratką. Tak samo jak twój ojciec.
Moja matka poznała Claudio Rodrigueza.
Już zdjęliśmy żałobę. Dziękuję.
Przyszłam na świat dusząc się. Kto jeszcze?
Żółte palce. Ale ładne.
Te ubrania, te ubrania. Jeszcze jednego papierosa,
mamo? Jak by to zrobić. Jak. Kto.
Słyszysz rock and rolla w teatrze?
Już idą, już zboczyły z drogi
osobowości tych naszych słów.
Ale… Jaki dym z czyich ust?
Niepokojące jest całe piękno
(Otro perfume de hablar, 2014)
Kiedy odpoczynek dotrze i przedrze się
na parę dni, to właśnie niebo
wydaje się porzucać chmury
w innym miasteczku, aby świt
wypełnił jasnością to miejsce unoszące się
nad dniem roboczym. Tu, w domu,
dalej leżą gazety z horoskopami;
na wydziale dalej semestrów
nikt nie przestrzega, wciąż są książki, które
wolę kupić i zapamiętać ołówkiem.
To wszystko przechodzi obojętnie wobec naszego
spokoju, bohatera tej chwili.
Życie trwa, i to życie uwalnia blask,
i odrobinę legendy zawartej w fusach.
I trwa też piękno,
Całe piękno opromienia
twarz tego, kto na nie spogląda i zawsze
równa się swej ulotności
niepokojącej.
Zakładam okulary do istnienia
Víctor Sierra Matute
ŻYCIE NIE JEST PIĘKNE (TO FAKT),
to my musimy sprawić aby życie
było piękne. Wiedząc to możemy
podążać spokojną drogą, omijać
przeszkody, pogrążyć się w morzu.
Nie z moich ust popłynie śpiew
końca, gdyż tylko w śmierci odnajdujemy
nasze widma. Życie jest nawiasem
pełnym trzykropków, i tym będzie na
zawsze niczym znak wodny dla
dni nadchodzących, jak wschodzące słońce.
I nie zmąci tego świadectwa
najbardziej nieopisana sfera naszej wiary.
XVI
(El octavo día de la semana, 2018)
jest na ścianie w mieszkaniu fotografia, która mówi temu, kto ją ogląda minęły lata sześćdziesiąte minęły lata siedemdziesiąte i w osiemdziesiątych spotkaliśmy się w tym samym miasteczku z tym samym nazwiskiem i jesteśmy pewni, że będziemy dzielić wspólną krew kiedyś na pewno, zobaczysz tam na ścianie tego mieszkania piją piwo emigrant i znachor przy obrusie w kratkę i w białych koszulach tam byli i tam zostaną rozmawiając o swoich sprawach tamtego popołudnia piątego miesiąca tamtego roku (Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie)
przełożyła Weselina Gacińska