Szczeliny
Dawidek kula się w piasku, zapamiętale kopiąc
nóżkami prawie jak w łonie matki.
Dominisia na karuzeli, to w jedną, to w drugą
stronę, zgodnie z ruchem wahadła.
Siedzę na ławce, czytam wiersze dozorcy
mrówek, jednym uchem nasłuchuję odgłosów
dzieci, drugim tajemnych wersów.
Joasia w domu niepokoi się czy spakowała
wszystko na nasz wakacyjny wyjazd.
Zdrada
Dla R.B.
Ani ziemia, ani morze.
Ani gwiazda nad domem,
ani czarne chmury nad lasem.
Ani wiatr z trzaskiem zamykający okna,
ani porażający krzyk w nocy.
Nie działo się nic.
Przyjacielu! Nauczycielu!
Tak po prostu jest.
Dzień za dniem w roboczych
ciuchach . Noc co noc zaspana.
Tylko teść musiał zabić koguta,
zbyt głośno piał. Budził tych,
którzy już dawno nie spali.
Lectio Brevis I
Gdzieś, dajmy na to,
w poznańskim ZOO
Porażający jak zderzenie z
koniecznością , krzyk kilkuletniego
chłopca.
Srebrny, wypełniony
helem wóz strażacki
znika za bramą chmur
Lectio Brevis II
Gdzieś, dajmy na to, w Ustroniu Morskim,
któregoś upalnego lata
1.
Trzyletnie dziecko nie może
oderwać wzroku od zielonego
traktorka, którym bawi się
chłopiec na oko w tym
samym, co on, wieku.
2.
Facet gapi się na auta
równo zaparkowane przed
„Luksusowymi domkami
i pokojami – Zacisze”.
3.
Turysta w nadmorskiej restauracji,
pokazując znajomym zdjęcia
w telefonie: „Co zobaczyłem
to moje, tego nikt mi nie odbierze”.
Zabiłaś motyla.
Zabiłaś motyla we mnie.
Nie wiedziałem, jak ci to
powiedzieć.
Hope
Wszyscy
tutaj
jesteśmy
na tych samych warunkach
człowiek, kamień, drzewo,
ryba, ptak.
nadzy, bezbronni, ulotni
drobiny we wszechświecie
i naprawdę nigdy nie poznamy
ani początku
ani końca.
Barbarzyńcy
Oni nie podróżują,
choć cały czas są
w drodze.
Oni nie są turystami
choć przemierzają obce
terytoria.
Oni nie zwiedzają
choć oglądają nieznane
krajobrazy.
***
Nasz syn bawi się na
podłodze, pchany niemożliwym
do opanowania atawizmem
zatacza szerokie kręgi, trzymając w ręku
plastikowy wóz strażacki.
Jedna noga podkurczona, druga
doskonale radzi sobie
z owładniętym zabawą
ciałem dwu i pół letniego chłopca
przesuwając je od ściany
do ściany.
Patrzę na niego:
spokojny, całkowicie
zatopiony w niedostępnym
dla mnie (i dla każdego innego)
świecie, nie zdaje sobie
sprawy, że jest obiektem mojego
widzenia i przeżywania.
Istnieje tylko
dla tego strażackiego
samochodu.
Nie wie, że właśnie teraz staje się
bohaterem wiersza,
a ja z trwogą myślę tylko
o tym,
czy jestem w stanie uchronić go,
ocalić…?
Siostra miłosierdzia
Moja siostra Danusia jest
siostrą ale także matką
miłosierdzia. Tej najgorszej choroby
serca zupełnie nieuleczalnej.
Jest Matką Danusią z Gniezna od swoich
staruszek i swoich starców.
Opuszczonych ja średniowieczny klasztor,
nierozumianych jak starodawny wiersz,
oddanych w dobre i obce ręce jak zużyty i
niepotrzebny mebel.
Jak wierny pies, którego trzeba się pozbyć
bo sika i sra na nowy dywan.
Moja siostra ma piękne imię, którego
jej starcy i jej staruszki nie mogą
zapamiętać i często nazywają po prostu
Grubą Kurwą,
ale ona jest Dobrą Siostrą,
codziennie na nowo bierze ich w ramiona
odleżyny smaruje maścią i oliwą,
obmywa rany i dupy,
karmi i poi,
kładzie w czyste i białe pościele.
Panie, który jesteś Miłością
Miłosierną, czy jej oddasz,
gdy będziesz wracał?
Rekolekcje
Hubertowi
Słuchaliśmy słowa
Bożego, które wychodziło
z ust małego, grubego
człowieka, w czerni i bieli,
jedynie.
Spożywaliśmy chleb, który był
ciałem albo ciało, które było
chlebem. Nie wiedzieliśmy.
Nie rozumieliśmy wyżłobionych,
jak blizny, tajemnych znaków –
IHS, które ginęły pod ciężarem
naszych języków.
Wracając do domu deptaliśmy
świeżą trawę, która porastała nasze
serca, śnieżny puch, który
otulał nasze sumienia.
Przecinająca je rzeka nie gasiła
pragnienia, nie studziła
pożądania.
I na powrót syciliśmy się ciałem
białym i delikatnym, jak
opłatek, czarnym, jak noc
konania. Krew jak wino uderzała
do głowy.
Ciało za ciało. Krew za
krew. VHS za IHS.
Dokonywał się obrzęd
wtajemniczenia.