No cóż przeklnę cię znów
Oto nadchodzi Twój duch,
Nie ma w tym nic nadzwyczajnego
Jest tylko pełnia księżyca
I stało się zadzwoniłeś
I siedzę tutaj
Na telefonie
Słuchając głosu mi znanego
O lata świetlne oddalonego
Zmierzając prosto ku upadkowi.
Wspominam Twoje oczy
Błękitniejsze od jajek drozda
Mówiłeś, że moja poezja do niczego .
Skąd dzwonisz?
Z budki Zachodu Środkowego
Dziesięć lat temu
Kupiłam ci spinki do koszuli
Przyniosłeś mi coś
Oboje wiemy co mogą przynieść wspomnienia
Przynoszą diamenty i rdzę
Cóż wdarłeś się na scenę
Dziś już legenda
Niedomyty fenomen
Oryginalny włóczęga
Przygarnęłam cię w swoje ramiona
I tam zostałeś,
Chwilowo zagubiony na morzu
Miałeś Venus za darmo
Dziewczynę z pół otwartej muszli
Broniąca cię przed światem
Teraz widzę Cię stojącego
Wśród spadających liści brązowych
Ze śniegiem we włosach
Uśmiechasz się w oknie
Hotelu obskurnego
Na Washington Square
Nasze oddechy białe chmury
Mieszają się zwieszone w powietrzu
Mówiąc prosto z mostu
Mogliśmy zginąć tu lub tam
Teraz mówisz mi
Że nie tęsknisz za mną
Dajesz mi na to kolejne słowo
Ty, mistrz słowa
Utrzymujesz rzeczy w niejasności
Ponieważ potrzebuję teraz ściemnić
I wszystko powraca takie jasne –
Tak, kochałam Cię bardzo
I jeśli oferujesz mi diamenty i rdzę
To ja już zapłaciłam za nie
przełożył Adam Lizakowski Dzierżoniów 10.03.2019
Źródła:
Diamonds & Rust © Chandos Music, Chandos Music Company, CHANDOS, INC.