Pocieszanie kamienia
Nie słońce opala ten kamień.
Oczy małego starca zanurzone w ogniu.
Cierpliwe oczy zwisające nad wygłodniałą szczęką.
Dłoń opierająca się o brodę. Spacer z kijem.
Nie słońce a wiatr.
Tarmoszenie krzewu. Wypalanie sadła.
Udar napuchniętej pięty.
Szkoda słów
Przegania śmierć
łyżeczką do herbaty.
Złoty cielec
starca
w kółko opowiadającego
o swojej chorobie. Czuwa
przy psie.
Szkoda słów.
Łapie za fraki.
Piłuje.
***
jeszcze ta chwila wygięta w pół
jeszcze czwartek
jeszcze mu nie zwisa
jeszcze ta chwila bez oczu na peronie
w rozpiętej koszuli
jeszcze ta chwila która wchodzi w ciebie jak w beton
jeszcze ta chwila we śnie
jeszcze ta chwila spopielona
dzwoniąca czapką kolędnika
ta która nie pyta mnie ani ciebie
czy jest
kiedy jej litość zagląda w oczy
kiedy ociera się o włos
Wschód na Górze Zwątpienia
Zebrani przyjaciele i wrogowie na tle wiernych drzew. Niemi i niecierpliwi Judasze. Jutrzenka przychodzi bez spóźnienia. Cicha pieśń otwiera sceny. Gra się osobno, każda bestia niesie krzyż. Za drogowskazem stoi jezioro naszych marzeń. W domach chleb ucieka z garnków. A dzisiaj tylko gęsta mgła. Dwa węże znikły w morzu odchodzącej nocy.