Raidin’ on the bicycle

Najpierw pieszczotliwie –
najgorsze przekleństwa.
Potem ciosane słowa
na odlew.
Cóż, pożądanie słodzi byt.
Celujus – Natasza!
Bezoki i czujący.
Byłem zaplątany, lecz nie w Tobie.
Schroniłem się w podania o dobroci bodhisatwów.
Miłam romans i kilka pytań do Glorysi.
Tylko wirtualnie – jednak
ma się wrażenie, że most Golden Gate
jest tak samo w realu jak opuszczone do połowy powieki.

13.06.2008


Po prostu spacerując

Czao Czou nigdy nie wchodzi na osiedla strzeżone
Bez zaproszenia.

Ze strony nowojorskich biznesmenów grozi mu tylko
Widok ostrych krawędzi smoczego świata
Bo
Czao Czou nigdy nie oddzielony od niczego i nikogo.
Czao Czou spotyka się z Dorotką B.
W wiosenny dzień, chodzi z Nią nad Wisłę.

Czao Czou proponuje dużo pozytywnych komunikatów
W sieci.

Czau Czou – jeździ powietrznym motocyklem wysokiej klasy.

Gdy nie wie co robić- wykonuje krok ze stumetrowego masztu.

Czau Czou nie robi zdjęć.
Tylko ogląda.

Gdy Czau Czou popada w marazm-to tylko na chwile.
I już czysty.

Czau Czou zabiera się do praktykowania prawdziwej ścieżki zen.
Ale jej nie osiąga.
Ona sama się pojawia.

Czau Czou rażony płomieniem zazdrości
Ma to za alchemiczny proces powstawania złota.

Czau Czou wie że zemsta jest
Raczej krótką chwila upojenia.

Czau Czou balansuje między seksualnym pożądaniem
A współczuciem.

Żegnamy Państwa.
W filmie o właściwym życiu wystąpił
Czau Czou.

Kuan Se Um Bosal!

12.05.2011 Kraków


###3

Odbiegła od przyjemnego tematu.
Na koniec wyłączywszy komunikator.
Uff. Niedobrze.
„Please teach me” – cukrowy głosik.
– „About what?”
W odpowiedzi –
Wygenerowane przez komputer rumieńce…

Czy dobrze błądzić po seksualnym piekle. Szukając tam szczęścia?
Czy system dwójkowy,
Bardo obłąkańca
Płynący w obwodach jest „nową zatrutą krwią”?

Pogrzeb Ojca-dwudniowa cisza. Zamiast serca dostaje mejl
Z prezentacją o miłości bożej.

Glina uwolni zdeterminowanego gołębia od głodu.
Karma i ipody z drugiej strony.
Słoniowe nosy od wciągania juchy i koki rozczarowania.

Łzy jak grochy malowanej pościeli.
Matka natura oszukuje nas wszystkich okrutnie!

27.01.2011


###5
Lotions and mind

Strużka krwi na łydce.
Powoli spływa w dół.
Sam dziewczęcy wstyd.

Nitka łzy deszczu na szybie autobusu.
Leniwa medytacja.
Ludzie spieszą się gdzieś, umykając na zewnątrz przed lodowatym deszczem.

Warkoczyki pepsi na szklance. (Z dodatkiem alkoholu).
Oświecenie wróży zdradę dalekiej ukochanej.
Od łomotu muzyki nie ma ucieczki – szyderczy śmiech przyjaciół.

Esencja astralna wody w naczyniu na ołtarzu buddyjskim.
Graal bez krwi. – Stek przesądów ten zen…
Myślę i w chwili, gdy ból zazen się kończy osiągam to co daje praktyka –
Czternastogodzinny pobyt w nirwanie!

11.01.2011


Koks

Tyfuskami karmione dzieci śmieci.
Na robotniczych szprotkach/panny z wywijasami.
Secesyjne klepsydry kiwające się w komputerze na main street.

Kolego. Wiesz.
Wieźli mnie do Szczytna by poszczuć psami.
Bom skorzystał z haustu i luki między nóżkami Matki Dyrektorki.
Bo kocham, kocham milfy!

Ale, wiedz też, że siekacze losu żują włosy dakiń i smuci mnie to.
Ta papka
na twarz .

Wschodzący, zajmujący się. Niby solvent, niby nadruki.
Koniec porzeczek, koniec malin, początek jabłek.

Ceremonia wydaje mi się fikcja. Zbiorowym omamem;
przyjemną delirą.

Odbija mi się od ściany moja idea powszechnego ratunku dla kotków i psów.
Mam stresujący, neurotyczny klaps
i scena za sceną reżyser przeciąga.

To naprawdę jak marazm i okrucieństwo
w jednej szklaneczce.

2.09.2010


Sucker

Mawiała
Po to by pchnąć w beznadziejną rozgrywkę
Ona zawsze za tarczą, plecami faceta

Wolna kobieta.

Miała malinowy smak języka – na początku.
To co potem, to właśnie chaos – noradrenalina
Syf-różnica poziomów, potrzeb, doznań.

Więc jeszcze jedno starcie
Dla lepszego życia.
To i owo przytrafia się najlepszemu małżeństwu.
Nieprawdaż.

24.10.2007


Ex machinatium

Basen – Żabno, Ulla.
Kupuję pierwszy numer Machiny.

Jest niesamowicie źle z plikiem setek w kieszeni.
Dobre w dotyku.
Ciężkie do wydania.

No i te jej sposoby na życie.
Prowizorka z telewizorka.
Ale tak
rozprzestrzenić elektrochemicznie, zaprzepaścić
hormonalnie duszę.
Nie mogę – Ostatki
słodkie pączki jak symbol dziewictwa.
wiecznie mnie to inspiruje.

świecka religia.
nowe pomysły.
gdzie ten dogmat o gumowej piramidzie.

i Twardy klejnot. lepszy w imaginacji
niż w realu. Bo powrót do nikąd.

13.01.2008


Madhouse

Położysz się spać
pełen miłości do ludzi.

Wtem nad ranem szara piła tarczowa
rozbroi owoc.

Endorfina ustąpi miejsca, złośliwym, żmudnym mailom
od osób o papierowym smaku.

Czarna antymateria otuli śpiącą głowę.
Naciskając na napierający czas,
sprężysz się i w pracy by być miły.

Kosmos nie jest trwały – odczytasz ostatni news
Boże, co stało się z pięknem inspirujących osób.

Odeszły do mysiej nory swoich spraw.

Chwilowo Trwaj!


Providence

– Moralność żelaznego „tramwaja”.
Tak rzekła pomiędzy bramami Isztar.
Wszyscy tu się pchają, począwszy od Boney’M.
Jakże to – pamiętasz umysł magii, gdy można zrobić
z grudki złota – kilo plasteliny,
zresztą z boskiego poziomu nie ma różnicy czy nosisz naszyjnik z plastiku, czy z pereł.
Do Damaszku!
Mieszkać w grobowcu, żebrać o chleb i hodować oliwki.
Dla świętego spokoju – w moim świecie.
Odpalił wahadłowca za pomocą pudełka zmokłych zapałek.
Śmiał się długo.
Potem film 3D o Bestii 666 – srającej ogniem na światowe stolice.

Ból, ból.
Leży we włoskim domku, myśli o końcu ludzkości.
Trochę żarliwej modlitwy do pelargonii.

Dalaj Lama w Warszawie.
Karmapa na Drodze Mlecznej.
Dae Soen Sa Nim w sandałach marki „Badura”.
Miałem widzenie – Rysio W. spija szóstą szklaneczkę żołądkowej.
Przez blaszaną ścianę słyszy jak spływa mocz, po sumieniu.
Nagle odświętny pomysł – skoczyć na kebab. Dofinansować
Natkę. Gdzie to jest. Na początku był wibrujący dźwięk,
który
Zdarzy Ci się, gdy będziesz umierał,,,


Sadza – copy

Jesteś jak plaster miodu w słonym oceanie.
Ukradłem ten opis.
I choć bywasz smutna jak język farsi w popowej piosence.
To jakoś muszę uniknąć wizji młynka do mielenia kości. Pokazany w Newsweeku…
(To już jest w moim banku pamięci.)
Chcę zapomnieć, że istnieją sytuacje bez wyjścia.
Jakże praktykować dobro, gdy każdy z nas widzi to trochę inaczej,
Gdy ego wspina się na wyżyny dumy i ignorancji.

Po prostu wycieczka rowerem nad bulwar latem.
Gdyby przyszło co do czego to, czy wolisz być oprawcą czy ofiarą?

Może nigdy nie dotrzemy do kraju, gdzie gotuje się krew w kociołku z
Żelaznym obrzeżem.
Może styl Hioba, byłby lepszy niż styl zaangażowania.
I łaska co nagle spada na nas, czyżby bez przyczyny?
I kara co budzi nasze oburzenie.
Zachowaj śmiejącą się duszę. Jak płomyczek w lampie na drodze życia i śmierci,
Nie ujawniając wszystkim zdobytego skarbu.

Choć każdy dzień to niespodzianka, życzę Ci by nie
Było to dojrzewaniem przekleństwa.

październik ‘09


Joga snu

Po obszarze płótna
Haftuję kolorową nicią.
Igła z elektronicznej maszyny kłuje powierzchnię.
Spowity w czarnym, widzianym tylko przeze mnie dymie.

Za oknem zostawiony czas przeszły z lukrowaną G.
Wieczory głupawe – ostrzeliwanie z samolotu innych samolotów, lub
Jazda samochodem w rozdzielczości też przeszłej 1024 x 748 p.

Gdyby kąsać lodowate marcowe wieczory, byłoby mi lżej.
Jednak kark nagina czas i chyli się ku porankom z grungem w walkmanie.
W momentach, gdy bardzo seksowne panny mają swoje odtwarzacze i swoje plany.
Kobiece i nakręcone. Zainspirowane makijażem z sieci…

Zamykam program do wycinania liter.
Robotyczny pisk plotera, zgrzyt zębów zegarów.
Dżem z naleśnikiem, koloru anemicznego słońca.
Wiosna.
Monotonna krew wpędza mechanizmy ludzkie do zmagań i budzi
Nadzieję na coś.
Jeśli się Ola nie poddasz – będzie zwyczajnie, bezpiecznie, nudno .

1. Aprilis. 2010

Bogusław Duch – Wiersze (vol. 2)
QR kod: Bogusław Duch – Wiersze (vol. 2)