listopad

w tym roku jesień
znów zbyt szybko przeszła w zimę
w tym roku nie wydarzy się już chyba nic
ale wcale nie jest źle zdmuchuję ci śnieżynkę z nosa
drapię się po tyłku
dzisiaj jeszcze nie musimy umierać
jest jeszcze jeden sezon
na Netflixie


***

pamiętasz Wielkie piękno?
chcę takie piękno żeby oniemieć
żeby zetrzeć zęby
ale nie
to miasto olało higienę
w tym mieście kobiety
znajdziesz jedynie w drogerii


***

w tym mieście pełno jest wariatów
kobiety przestały golić nogi
arabskie pizzerie wciąż udają włoskie
w tym mieście zabrakło dzikich zwierząt klatki stoją puste
tramwaje się zatrzymały
autobusy jeżdżą bez rozkładu


żeby nie było Polski

proszę żeby nie było już Polski
żeby nasi ojcowie dorośli
żeby matki się zestarzały
żeby nie pluli na nas pod sklepem
żeby pani za ladą nie krzyczała
żebym z lekcji polskiego pamiętał coś poza
Wojaczkiem Ratoniem i Bursą
żebym nie musiał jeść rosołu i mielonych
żebym z tyłu głowy miał pachnące dziewczynki
a nie wywłoki
które chciały robić to na śniegu
który topniał i zamieniał się w błoto
żeby moi koledzy nie byli alkoholikami
żeby nie wyrastali na narkomanów
żebym nie musiał się rozpisywać
żebym nie musiał pisać tylu kiepskich wierszy
żeby wreszcie kurwa otworzyli biblioteki
bo tęsknię za zapachem kurzu
i zlizywaniem słów
innych stęsknionych
znerwicowanych idiotów
bo znów zaczynam skowytać
trzymając się za jaja i dupę
choć powinienem zacząć krzyczeć
i żebym tyle nie przeklinał
i proszę polskich raperów
żeby przestali rymować
polscy poeci już przestali
żeby teledyski trzymały poziom
żeby dźwiękowcy się starali
żeby wiadomości
nie brzmiały jak parodia parodii parodii
żeby zima nie zaskakiwała drogowców
żeby tirowcy tak nie zapierdalali
i żebym nigdy nie musiał tu wracać
bo gdy wjeżdżam do tego kraju chce mi się pić
chcę się zakrztusić tanią wódką
za każdym razem
gdy stoję na granicy

Victor Ficnerski – Cztery wiersze
QR kod: Victor Ficnerski – Cztery wiersze